8. Człowieczeństwo to zguba śmierć i zapomnienie?

124 10 2
                                    

Domownicy zaprowadzili małą do kuchni, którą ta wychwaliła za nowoczesny wygląd i brak ohydnych plam na lodówce.

Zrobiono jej na szybko jakieś kanapki, którymi dzieciak był tak zajęty, że nie zwracał uwagi na to, co reszta mówi.

- Więc... Widzę, że miała już spotkanie z twoją "kuchnią"? - zapytał Will, uśmiechając się pod nosem.

- Jej wina. Sama do niej wlazła. Powinna siedzieć w pokoju. Niech się cieszy, że mój pies jej nie zagryzł... - odparł Jeff, przypominając sobie spotkanie tamtej dwójki. Oj tak, to był bardzo ciekawy widok...

- Ty naprawdę nadal masz czelność nazywać tego stwora psem? Psy wyglądają zupełnie inaczej. - fuknęła dziewczyna, podając białowlosej szklankę z mlekiem, którą ta przyjęła bardzo chętnie. Ogólnie, Satsu wyglądała teraz jak zwykły szczęśliwy dzieciak. Ani trochę nie wyglądała na kogoś szczególnego na tyle, by zostać ułaskawioną przez Jeffa... Nie licząc jej "zajebistych" odzywek rzecz jasna...

- Więc... Czemu jeszcze żyje? - Will poruszył kwestię, nad którą wraz z Izzy zastanawiał się już od początku tej wizyty.

Jeff nic nie odpowiedział, ale za to wziął nóż i po prostu rzucił nim w dziecko, które przed chwilą skończyło jeść.

Mieszkańcy tego domu patrzyli na to z przerażeniem, z ust czarnowłosej uciekł nawet lekki pisk.

W tym domu istniała niezapisana zasada, że nikt nikogo nie zabija wewnątrz. W razie czego, przecież od czego jest ogródek?

Ale Satsuś tym atakiem się nie przejęła. Złapała nóż i odrzuciła go tak mocno, żewbił się w ścianę, która była pół metra za Jeffem. Oczywiście, nóż przeleciał kilka centymetrów od buźki pana psychola.

- Następnym razem poderżnę ci gardło, Jeff. Jeśli chcesz mnie zabić, musisz to zrobić z zaskoczenia, inaczej wygram. Jestem od ciebie zwinniejsza, staruchu. - burknęła oburzona tym, że zrobił to tak bezczelnie przed nią.

Will i Izzy patrzyli na to z niemałym szokiem. No bo kto normalny dałby radę zrobić coś takiego?! Przecież to nie możliwe! Takie rzeczy zazwyczaj ogląda się na filmach...

- Przepraszam bardzo... macie możekawałek papieru? Zaraz ochlapię wam cały stół... -dziewczynka patrzyła przepraszająco na domowników. Nóż porządnie przeciął jej trzy palce, które teraz krwawiły dosyć mocno.

Will od razu złapał ją za zdrową dłoń i poprowadził do apteczki. Posadził dziewczę z krwistym spojrzeniem na blacie i zajął się jej ranami.

- Mam nadzieję, że teraz rozumiecie. - powiedział spokojnie Jeff, podchodząc do ściany i wyjmując z niej nóż, który siedział tam dosyć mocno, jeśli spojrzeć na to, żerzucił go zwykły dzieciak...

- No okej. Ale czemu ją do nas przeprowadziłeś? - Izzy nadal tego nie rozumiała, choć złotooki zaczynał ogarniać, jednak nie wtrącił się w rozmowę, dając Satsu wybór między różowymi plastrami, a zielonymi w jakieś dinozaury. Wybrała te drugie.

- Od teraz będzie z wami mieszkać.

- Co. - dziewczynka spojrzała zdziwiona na Jeffa - Dlaczego? Czyżbyś bawił się teraz w bohatera i pragnął, by mnie zaadoptowali? Sory, ale nie mam ochoty słuchać jak się sekszą po nocach...

- Nie "seksimy" się nocach. - burknął urażony Will - Jesteśmy rodzeństwem.

- Poza tym, on jest gejem. - dodała jego siostra, dzięki czemu została poddana próbie zabicia wzrokiem.

Żadne z nich nie rozumiało, dlaczego Jeff wpadł na taki pomysł. No ale cóż. Lepiej się nie dopytywać, bo jeszcze znudzo mu się ta dobroć...

- No, skoro wszystko załatwione, to ja spadam, bo mój zwierzak pewno za mną tęskni. - Jeff wstał z miejsca i ruszył już w stronę drzwi. Jednak coś mu w tym przeszkodziło. Kulka białych włosów i para wielkich oczu, wypełnionych łzami.

- Zostawiasz mnie tu? Czemu? Ja Cię polubiłam, a ich nie znam. Będę grzeczna. Ale nie zostawiaj mnie z nimi... - rodzeństwo poczuło się trochę urażone, jednak całkowicie ją rozumiało, więc nie powiedzieli nawet słowa.

- Satsu, ty denerwujący bachorze. Zostaw mnie w spokoju. Tyle dla ciebie zrobiłem, a ty jeszcze masz jakiś problem. Serio chcesz, żebym się wkurwił i w końcu ci wpierdolił? Jestem do tego zdolny. - warknął, odklejając ją od swoich nóg.

- Proszę! Ja czuję, że jeżeli pójdziesz gdzieś sam, to coś się stanie! Błagam, weź mnie ze sobą! - po policzkach dziewczyny zaczęły spływać wielkie łzy. Podobno dziecięca intuicja jest prawie jak medium...

Nikt nie miał odwagi powiedzieć choćby słowa. W ciszy słuchać było tylko szloch dziewczynki.

Jeff rowniez nie odezwał się już nawet słowem i po prostu wyszedł.

Czemu wydawało mu się, że na ostatnie polowanie?

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

A więc, uwaga. Następny rozdział będzie ostatnim. Ja wiem, marnie mi to wyszło, ale jestem za głupia, by wymyśleć coś jeszcze xD

Więc od razu ostrzegam, że nie będzie on zbyt miły i liczę, że dam radę kogoś doprowadzić do płaczu. Jak długo nie będę pisać, to wystarczy powyklinać na mnie w komentarzu, może wtedy się obudzę C:

Nawet my możemy poznać szczęście.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz