7. A więc oto dziecko, którego nie zabiłem!

152 12 15
                                    

Jeff zaprowadził dziewczynę za miasto. Satsu nie była pewna gdzie idą, ale cóż miała począć? Nic. Gdyby miał ją zabić, to już by to zrobił. A skoro tego nie zrobił, to nie zrobi. Przynajmniej taką miała nadzieję...

- Kto to? I ile ich tam jest? Też są tacy dziwni jak ty? Czy oni kroją sobie inne części ciała? - dziewczynka postanowiła zasypać go pytaniami.

Jeff tylko westchnął, ale co zrobić?

- Są normalni. Przynajmniej fizycznie. Bo z psychiką to sporo mają poprzestawiane. Samo to, że ze mną obcują pokazuje, iż mają pojebane we łbie.

- "Iż"? Wow, używasz strasznie mądrych słów!

- Dużo czytam.

- Umiesz czytać?!

Dziewczyna spojrzała na niego jak na jakiegoś czarodzieja. Ale cóż się jej dziwić? Dziecko wychowało się na ulicy. Tam nie ma czasu na naukę czytania. Tam każdą komórką ciała skupia się na przeżyciu.

Już chciała się znowu o coś zapytać, lecz przerwał jej jeszcze przed rozpoczęciem.

- Nie. Nie nauczę Cię czytać. Zapomnij.

Dziewczynka zapowietrzyła się, szukając jakiejś odzywki. Ale żadnej nie znalazła. Więc siedziała już cicho.

- Daleko jeszcze? - jednak długo w ciszy nie wytrzymała.

- Nie. - uciął lakonicznie.

Niedługo po tych słowach na linii horyzontu Satsu zauważyła... domek. Najzwyklejszy, jedno rodzinny domek. Parter, piętro, taras, ogródek. Skromnie. Aczkolwiek jej zdaniem bardzo ładnie. No bo jaki dom byłby nie-ładny dla kogoś z ulicy?

Już po chwili białowłosa mogła obejrzeć wnętrze mieszkania, które było skromnie urządzone. I schludnie. Przynajmniej takie było wrażenie, dopóki nie weszło się do pomieszczenia, do którego zaprowadził ją Jeff.

- O kurwa.

Tylko tyle z siebie wydusiła. Po podłodze walały się ubrania,śmieci, talerze, sztućce... i kilka rzeczy, których nazwy i pochodzenia znać raczej nikt nie chciał.

- Ej ej! Wiemy, że jest tu lekki bałagan, ale jednak proszę się wyrażać! Przeklinanie jest złe... - z łóżka podniósł się jakiś blondwłosy chłopak. Jego złote oczy ze zdziwieniem otaksowały niską osóbkę, która miała czelność tak się wyrazić w jego obecności - ...Szczególnie dla tak młodej damy... - dokończył, a jego wzrok, tym razem jakże zaciekawiony, przeszedł na jej znajomego, który stał obok i się uśmiechał.
A może miał neutralny wyraz twarzy? Przez te szramy na policzkach nie da się tego stwierdzić.

- Nie wierzę. Jeff przeprowadził do nas dzieciaka. Dzieciaka! I to żyjącego. Ludzie, uciekać, świat się kończy! - z tego samego łóżka po chwili wygramoliła się też jakaś dziewczyna, krzycząc jakieś idiotyzmy.

Dziewczyna? Kobieta. Ile może mieć? Satsu wydaje się, że raczej coś koło dwudziestki...

- Ile ty masz lat, młoda?

Pytanie było skierowane właśnie do Satsu.

- Trzynaście - odparł Jeff, odpowiadając na pytanie blondyna.

- A czemu jeszcze żyjesz?

- Bo dzięki mnie on też żyje! - tym razem to dziewczynka dała radę odpowiedzieć. Przecież nie może pozwolić, by ktoś za nią się wypowiadał!

Nie zwracając uwagi na chłopców, mała podreptała do dziewczyny, która właśnie kończyła się ubierać.

- A ty ile masz lat?

- Kobiet nie pyta się o wiek.

- Nie jestem pewna, czy można Cię już nazwac kobietą...

Czarnowłosa uśmiechnęła się. Przecież to był przypadkowy komplement! Który, swoją drogą, sprawił, że już polubiła to dziecko.

- Dwadzieścia osiem, kochanie.

- Och, ale ty jesteś stara!

- Moim zdaniem powinno się ją ukamieniować, ja nie mam już nic do powiedzenia. - rozeźlona podeszła do tamtej dwójki.

Chłopak z nacięciami na policzkach uśmiechnął się.

- Wiem, że nieraz jest z niej niezła pizda, ale tak ogólnie, to fajny z niej ba... - ugryzł się w język, zanim dokończył słowo "bachor" - Człowiek.

- Sam jesteś pizda, zjebie od wybielacza. - warknęła, urażona tą obrazą.

Mieszkańcy tego uroczego domku najpierw zdziwili się tak odważną odzywką, jednak zaraz parsknęli śmiechem.

- Pilnuj języka młoda, bo któregoś razu możesz się już nie obudzić.

- Zdajesz sobie sprawę, że mi na tym nie zależy? Zrobisz tylko przysługę światu, będzie o jedną szmatę mniej.

Domownicy spojrzeli na nią... ze zdziwieniem? Troską?

Złotowłosy chłopak kucnął przed nią z lekkim uśmiechem.

Ale cóż to był za uśmiech! Taki niewinny, a zarazem utrzymujący w sobie tyle obietnic... Perfekcyjny dla idealnego flirciarza.

- Jestem Will. Ta "stara" - tu nie wytrzymał i parsknął śmiechem - To Izzy. A ty jak się nazywasz?

Najwyraźniej ma pokojowe zamiary. Białowłosa przetaksowała go wzrokiem, jakby przed chwilą co najmniej zapraszał ją na randkę, której ona nie chciała.

- Jestem Satsu. Mam trzynaście lat. - podarowała im kolejną informację o sobie. To oznaczało, że od razu im zaufała. Oni raczej się tego nie domyślą. Ale nie muszą. To jest jej sprawa, jak i wybór.

- Trzynaście? Dzieciak, nieważne z której strony na to spojrzeć... Jeff, czemu ona jeszcze żyje? - Izzy wreszcie się odezwała. "Foch" na młodą najwyraźniej już jej minął...

- Pragnie zrobić ze mnie seks-niewolnice! - Satsu przy wypowiadaniu tych słów zrobiła gest, jakby miała zemdleć.
Jeff zmarszczyl brwi. Nie kojarzy, żeby kiedykolwiek takie słowa padły... - Nieważne. Jestem głodna! Nakarmcie głodnych, a spragnionych napojcie! Tak mówi ten facet w czarnej sukience!~

Nawet my możemy poznać szczęście.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz