* * * Jeff * * *
Gdy tylko odłożyłem ją na łóżko, wyłączyła się. Mam nadzieję, że zasnęła, a nie umarła... Szkoda by było, bo śmieszny z niej dzieciak.
Gdyby nie ta urocza dziecięca ciekawość... Byłaby okrutnym mordercą. Czymś - bo człowiekiem trudno byłoby ją nazwać - gorszym ode mnie... Na początku po prostu nie chciałem jej zabić, bo jakoś wyjątkowo, szkoda mi było dziecka. Ale teraz... wiem, że może być niebezpieczna. Powinienem ją zabić, jeśli sam chcę przeżyć... Jednak... nie mogę. Jakoś... nie potrafię się do tego zmusić. I wiem, że nie dałbym rady. Więc jedynym wyjściem jest nauczyć ją... czym jest dobro, czy coś. Musi... znormalnieć. Choć trochę. Wtedy będą większe szanse na to, że ja przeżyję...
Chyba zemdlała. Bo była nieprzytomna cały dzień. Nie czekałem, aż się obudzi. Jestem zajęty. Mam polowanie.
Wyszedłem z domu i zatrzymałem się kilka metrów dalej.
Ostatnio prawie mnie złapali. Na pewno ostrożność jest wzmożona. Każdy szmer będą chcieli sprawdzić.
Nie dam rady. Zostaję.
Odwróciłem się do drzwi, już chciałem wejść, gdy usłyszałem z domu warknięcie. Och. Czyżbym zostawił mojego zwierzaka w domu? Biedna dziewczynka...
* * * Satsu * * *
Gdy wstałam... prawdopodobnie była kolejna noc. Na zewnątrz było ciemno, a spałam na pewno więcej niż pół doby.
Wyszłam niepewnie z pokoju.
- Proszę pana..? - spytałan trochę głośniej, mając nadzieję na odpowiedź.
Jednak jej nie dostałam.
Weszłam do... kuchni. Tak. To na pewno była kuchnia. Stół, jakaś stara lodówka i... coś. Coś, co kiedyś chyba było szafką.
Podeszłam do stołu, bo zauważyłam tam coś wyróżniającego się z tej wystawy staroci. Kartkę. Białą, ładną, czystą. Choć nie do końca, coś jest na niej napisane.
Nie potrafię powstrzymać swojej ciekawości, więc podeszłam i ją przeczytałam. Na głos, bo wtedy jest mi łatwiej.
- Jeśli nie zdech... chłaś, to sie... siedź w domu. Wr... ócę. - mruknęłam, zdając sibie sprawę, że nadal mam problemy z czytaniem. Nawet na głos.
Nie byłoby źle. Bo mogłabym zostać tutaj. Czemuby nie? Dach nad głową, więc jest dobrze. Ale...
Za plecami usłyszałam warknięcie.
Powoli, pilnując każdego drgnięcia mojego ciała, odwróciłam się.
I co widzę?
Potwora.
Psa?
Nie, potwora.
Okropna bestia.
Satsu. Tylko. Nie krzycz.
Jednak, to zbyt wiele dla takiego bachora jak ja, gdy stwór postawił krok w moją stronę.
Zaczęłam piszczeć.
Nie spodziewałam się, że jeszcze mam tyle siły, by wydobyć z siebie taki głos, ale dałam radę.
Potwór na początku drgnął lekko, a potem chciał się na mnie rzucić.
No właśnie, chciał.
Ale tego nie zrobił, tylko zaczął... merdac ogonem? I pobiegł w kierunku drzwi wyjściowych, gdzie stał chłopak.
- Uważaj! - zdążyłam krzyknąć, ale bestia już się na niego rzuciła.
Powinnam zasłonić oczy, bo to na pewno będzie krwawy widok, ale... ale chcę to zobaczyć. Nie ucieknę. Obejrzę, jak stwór rozrywa jego, a potem dorwie i mnie...
Ale... Dlaczego zamiast krwi, flaków i wrzaskow, słyszę... śmiech?
Czy... czy ten olbrzymi strach na ludzi to jakiś jego zwierzak?!
- Jesteś bardziej zjebanyz niż sądziłam. - stwierdziłam prosto z mostu, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- A to jeszcze nie jest najgorsze, młoda. Jednak cieszę się, że mój psiak się tobą zaopiekował.
-Psiak? Zaopiekował? Ten potwór chciał mnie zezrec!
- To ty wyszłaś z pokoju. Miałaś się z niego nie ruszać. On Cię pilnował.
- Nic takiego nie pamiętam!
-Możliwe, że wtedy spałaś...
- Więc uziemiles mnie, a pilnował mnie pies, i ja o tym nie wiedziałam?! PRzecież to mogło mnie zabić!
- Wiesz, jakoś niezbyt mnie to obchodzi...
CZYTASZ
Nawet my możemy poznać szczęście.
Fiksi PenggemarJeff the Killer spotyka Satsu - nie do końca normalną dziewczynę z ulicy. Czy którekolwiek z nich wyjdzie z tego cało?