Moje bicie serca zbliżyło się niebezpiecznie do granic wytrzymałości, pot spływał stróżkami z mojego czoła ,powoli docierając na policzki. Oddychałam szybko i płytko. Starałam się nie myśleć o tym, co złe, w głowie miałam tylko jedno ,wygraną do której tak bardzo pragnęłam się zbliżyć. Oto przede mną stała ona, umięśniona blondynka, z ogromnymi ustami i bladą cera, ubrana w krotki czarny top i luźne spodenki. Wyglądała groźnie, wyraźnie szykowała się na kolejny cios, była nieco już zmęczona,ale nie poddawała się. Zuch dziewczyna. Duchota i gorąco, które towarzyszyło mi w ogromnej hali, było nie do wytrzymania. Ogromna ilość ludzi byczyła się w wielkim pomieszczeniu. Okrążyli mnie i moją przeciwniczkę, tworząc male kółko. Różne hałasy, głosy i słowa docierały do moich uszu. Nie byłam wstanie skoncentrować się na jednej wypowiedzi. Blondynka biegła wprost na mnie.Pochyliłam się i przyjęłam moją przeciwniczkę na plecy.Była dość ciężka, przechyliłam się do tyłu, robiąc z nią salto. Wymknęłam się z jej kurczowych objęć i uderzyłam piąstką w twarz. Tłumy zaczęły wykrzykiwać moje imię.
-Jannet !Jannet ! Jannet !
Słyszałam tez głos mojej przyjaciółki, Carly , która darła się wniebogłosy,mojej uwadze nie umknął szyderczy śmiech. Odwróciłam się,zapominając o blondynce. W tłumie spoconych i napitych ludzi dostrzegłam bruneta w czarnej skórzanej kurtce. To on bezczelnie się śmiał.
-Uważaj !-ktoś krzyknął,ale było już za późno.
Potężny i pulsujący ból mojej głowy,powalił mnie na ziemie. Obraz rozmazał mi się, teraz widziałam już tylko czerń, a hałasy powoli milkły, jedyne, co słyszałam to szyderczy śmiech,który dźwięczał cały czas w moich uszach.
***
Obudziło mnie pikanie. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam małą ,szpitalna salkę. Odrapane,białe ściany, szare otwarte drzwi. Podniosłam ociężałą rękę i przyjrzałam się jej dokładnie,była lekko rozmazana, wbili mi wenflon w dłoń. Odwróciłam głowę na prawo, zobaczyłam kardiomonitor, kontrolujący moje czynności życiowe. Na krześle siedziała,a raczej spala mała blondynka, nieziemsko opalona,ubrana w białą bokserkę i czarne legginsy. Chrapała. Zaraz,zaraz.
-Carly!-krzyknęłam.
Blondynka wzdrygnęła się i spojrzała na mnie czerwonymi oczami,najprawdopodobniej płakała.
-Jezu,Jannet !-mówiła przejętym głosem- Skończ z tymi głupimi walkami-przyciszyla głos- wiesz jakie kity musiałam nawciskać tym głupim pielęgniarką.
Do pokoju wszedł brunet w białym fartuchu, wydal mi się bardzo znajomy.Podszedł do kardiomonitora, zapisał coś na swojej tabliczce, katem oka spojrzał na moją kroplówkę, mruknął coś pod nosem i skierował swój wzrok na mnie. Rozszerzył oczy i otworzył usta,chcąc coś powiedzieć,lecz zamknął je z powrotem. Zmierzyłam go od góry do dołu, brunet, umięśniony, z zadziornym uśmiechem. Moment. Usłyszałam znów ten szyderczy śmiech. To jego wina,ze tu jestem,na moje usta cisnęło się już tyle przekleństw.
-No proszę-powiedział-ciężki upadek ze schodów,co ?-wyczuwałam tą słodką ironię.
-Tak ,upadek ze schodów, nie wiem o co panu chodzi-skłamałam.
Zaśmiał się ze mnie i wywrócił oczami, jakby wołając "Boże trzymaj mnie".
-Widziałem Cię wczoraj,kumpel zabrał mnie na te idiotyczne widowisko, mu się to podoba,ale mi nie-przerwał,wziął drugie krzesło i przesunął je bliżej łózka,po czym usiadł na nim-zdajesz sobie sprawę z tego,jak fatalnie może się to skończyć.
Westchnęłam i spojrzałam na niego ze złością ,gdyby nie ten jego głupi śmiech w ogóle bym się nie odwróciła.
-Nie będzie mi pan mówił, co mam robić, a czego nie-warknęłam-mogę zaraz wyjść ?
Spojrzał na mnie ze zdziwioną miną i parsknął.
-Tylko na własna odpowiedzialność.
-Carls !Wychodzimy stąd.
Chciałam już wstać,jednak zapomniałam o kablach do których byłam podłączona.
-Zaraz,zaraz-powiedział brunet i nachylił się nade mną-chyba o czymś zapomniałaś-zaśmiał się i zaczął odłączać mnie od kabli.
Na tabliczce widniał napis "Doktor James". A wiec James, to przez niego przegrałam, przez faceta z tak durnym imieniem. Poczułam nieziemski zapach ,zmieszany z nutka pewności siebie. Spojrzałam jak jego delikatne ręce wyciągają z mojej dłoni wenflon. Robił to z taka ostrożnością,ze nawet nie poczułam bólu. Przykleił mi w tym miejscu plaster.
-Gotowe !-powiedział i spojrzał w moje oczy,poczułam przechodzący prąd miedzy nami.
Wstałam i lekko kulejąc ruszyłam w stronę wyjścia, Carly trzymała mnie pod pacha. Cholerny lekarzyna.
CZYTASZ
You must be strong
ActionPot spływał ze mnie hektolitrami, suchość w ustach i metaliczny posmak krwi były nie do zniesienia. Zewsząd do moich uszu dobiegaly hałasy,krzyki i wycie tłumów ludzi.Wzięłam głęboki oddech , ruszyłam w stronę mojej przeciwniczki i zamaszystym ruche...