Zapach naleśników unosił się po całej kuchni, jednocześnie opatulając moje ciało.Patrzyłam jak Alan z ogromnym smakiem zajadał się daniem przygotowanym przeze mnie.Nie jestem najlepszą kucharką i z całą pewnością nigdy nią nie będę,ale cieszę się,że po raz pierwszy w życiu komuś smakuje to,co ugotowałam.Mój brat nigdy się nie cieszył z jedzenia,które mu przygotowywałam.Wybrzydzał,a czasem nawet zdarzało się,że potrafił najzwyczajniej w świecie rzucić talerzem na ziemię.Odruchowo dotknęłam miejsca na swojej szyi ,na której wciąż znajdowała się bruzda,przypominająca mi o tym,co stało się niedawno.Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym przebłyskiem w oczach.
-Dziękuję-powiedział, jego głos nie wyrażał żadnych emocji.
Wyprostował się i uporczywie wbijał we mnie swój wzrok.Jego klatka piersiowa unosiła się powoli i spokojnie,włosy miał lekko postawione,założył swoje ramiona na piersi i przekrzywił głowę.
-To co chcesz wiedzieć ?-spytał.
-Wszystko-powiedziałam.
-Wszystko ?-spytał z lekką nutką tajemniczości.
Kiwnęłam głową ,wyczekując w spokoju,na odpowiedź.Nie pamiętałam za dużo z wczorajszej nocy,a ta niewiedza mnie dobijała,miałam tylko głęboką nadzieję,że nie zrobiłam niczego głupiego.
-No to byłaś najebana i w sumie wkurwiałaś mnie-przerwał ,spoglądając w moje oczy-ale zaimponowałaś mi, kiedy mnie uderzyłaś-zatrzymał się,pokazując mi swoje idealne i białe ząbki,wstał od stołu i podszedł do mnie.
Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.Znaleźliśmy się w pokoju, w którym wcześniej się obudziłam.Duchota i gorąco uderzało mi do głowy.Chłopak w dalszym ciągu się nie odzywał,co mnie bardzo irytowało,jednak sama nie potrafiłam tego przerwać.Kazał usiąść mi na łóżku,niechętnie,ale posłusznie wykonałam jego rozkaz.
-I tak sobie pomyślałem,że musisz być niezła również w łóżku-skończył z pewnym siebie uśmiechem na twarzy.
Zakręciło mi się w głowie.Jednak...Jak mogłam być taka głupia.Nie,nie potrafię sobie tego wybaczyć.Co do cholery jest ze mną nie tak.Nie,nie mogę tu zostać.Za raz się tu uduszę wypowiedzianymi przez niego słowami.Chwyciłam moją torebkę i buty ,które leżały obok łóżka,gwałtownie się podniosłam i ze spuszczoną głową,chciałam przemknąć obok wytatuowanego i obleśnego szatyna.
-A ty dokąd ?-chwycił mnie za ramię,przez co upuściłam swoje buty na ziemię.
Spojrzałam w jego oczy,w których pojawił się nagły przebłysk.Poczułam lekkie iskry,które przeskoczyły z jego ręki na moją.Miałam ochotę go uderzyć.Tak mocno,że nigdy by już nie wstał.Zacisnęłam pięść i lekko przygryzłam wargi.Nie,nie.Nie zrobię tego.
-Puść mnie-warknęłam.
-Uderz mnie-syknął.
Rozszerzyłam oczy.
-Co ?O co ci chodzi koleś?!Zostaw mnie.
Zacisnął swoją rękę na moim nadgarstku i szarpnął mną lekko,przypierając do ściany.
-Zostaw mnie-szepnęłam,nie mając siły na nic.
Złość ,które zbierała się we mnie,osiągnęła niewyobrażalne rozmiary.Zacisnęłam wolną piąstkę jeszcze mocniej,aż zbielały mi kłykcie,powstrzymując się od uderzenia.
-Uderz mnie-ponowił swoją prośbę.-No dalej,mała.
-Nie-powstrzymywałam się ze wszystkich sił,żeby mu nie przywalić.
-A wczoraj tak dobrze dogadywaliśmy się w łóżku.
No nie.To zabolało.Jego słowa uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą.Złość i gorąco przyprawiły mnie o mdłości.Nie mogłam,nie panowałam nad sobą.Uniosłam piąstkę i przywaliłam mu w policzek.Chłopak uśmiechnął się ,a w jego oczach dostrzegłam,tańczące ogniki.Chłopak odciągnął mnie od ściany,lekkim szarpnięciem i pchnął na łóżko.Dotknął swojego policzka i znów uśmiechnął się do siebie.
-Jesteś nienormalny-wstałam i wyminęłam go,kierując się do drzwi wyjściowych.
Nie zdążyłam sięgnąć po klamkę,kiedy nagle szatyn stał już przede mną.O co mu chodzi.
-Dokąd uciekasz ?-spytał,przekrzywiając głowę.
-Jak najdalej od ciebie-powiedziałam z przekąsem,próbując go wyminąć ,jednak na marne.
Chłopak nachylił się nade mną.Jego nieziemski zapach otulił moje ciało,co było akurat przyjemne,gdyby nie to,że sam on był totalnym idiotą.Teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się jego sińcowi na policzku.Nie wierzę,że to moja sprawka.
-Nie masz dokąd-odezwał się,czytając w moich myślach.
-Wypuść mnie do cholery-uderzyłam w jego klatkę piersiową,nawet się nie zgiął.
Wybuchnął śmiechem.
-Proszę-odsunął się od drzwi.
Wyszłam za próg drzwi,a do moich uszu dobiegły przyjemne i jednocześnie odrażające słowa
-Do zobaczenia.
W twoich snach,pomyślałam.Kiedy tylko wyszłam na dwór,poczułam chłód dobiegający mnie z każdej strony.Od razu tego pożałowałam,byłam bez butów.Zaczęłam biec.Mam dosyć wszystkiego.
***
Witam wszystkich.Z góry przepraszam,że tak długo niczego nie dodawałam.Mam nadzieję,że rozdział wam się spodoba.Proszę o komentarze i gwiazdki to motywuje ,no i napiszcie czy wam się podoba rozdział,czy nie :D.Pozdrawiam i obiecuję,że następny rozdział pojawi się szybciej :) !
CZYTASZ
You must be strong
ActionPot spływał ze mnie hektolitrami, suchość w ustach i metaliczny posmak krwi były nie do zniesienia. Zewsząd do moich uszu dobiegaly hałasy,krzyki i wycie tłumów ludzi.Wzięłam głęboki oddech , ruszyłam w stronę mojej przeciwniczki i zamaszystym ruche...