Wróciłam do obskurnego mieszkanka. Poobdzierane, niepomalowane ściany, jeden mały pokoik,ciasna łazienka i prowizoryczna kuchnia. Już w korytarzu przywitał mnie mój najlepszy przyjaciel Rex. Czarno-biały kundel,którego ktoś kiedyś mi podrzucił. Skakał ,okrążał mnie i obwąchiwał. Weszłam do kuchni, niepozmywane naczynia w zlewie,zabrudzona podłoga i pełno butelek po piwie.
-Znowu nie dal ci mój wstrętny brat jedzenia-pozwiedzałam,przykucając do Rexa.Pogłaskałam go po czarnej czuprynie, po czym wstałam i podeszłam do małej lodóweczki.Zaświniony uchwyt, spowodował,że wykrzywiłam twarz i automatycznie odsunęłam się od tej pieruńskiej maszyny i tak pewnie była pusta. Pomiędzy butelkami i papierami znalazłam kartkę , na której ktoś coś nabazgrał czarnym długopisem. A niech go cholera, pomyślałam, nie byłam wstanie odszyfrować tych hieroglifów. Poczułam ogromny ból w lewym ramieniu. Wypuściłam kartkę z ręki i poszłam do łazienki.Jakieś stringi leżały pod prysznicem, w pomieszczeniu unosiła się woń dymu papierosowego zmieszana z alkoholem. Na samą myśl poczułam zbierające się we mnie torsję. Spojrzałam w pęknięte lustro, które przypadkiem prawie zbiłam podczas jednego ,nieciekawego incydentu.Nie wierzyłam własnym oczom, cała twarz opuchnięta, błękitne oczy były niemalże niewidoczne,a na dodatek moje prawe oko było zdobione pięknym, purpurowym sińcem.
-Świetnie- mruknęłam sama do siebie.
Przegarnęłam ręką swoje brunatne włosy w byle jakiej kitce.Zamknęłam drzwi od łazienki, puściłam wodę spod prysznica i ściągnęłam ciuchy z wczorajszej nocy. Wzięłam głęboki oddech i oddałam się przyjemnej i relaksującej kąpieli.
***
Obudziłam się rano pełna energii, moja opuchlizna znacznie się zmniejszyła, siniak prawie zszedł, w sumie pod warstwą dobrze nałożonego podkładu nie było po nim żadnego śladu. Jak zawsze wstałam, ubrałam się w spodnie dresowe i zamierzałam wyjść biegać. Wychodząc z pokoju zauważyłam mojego brata leżącego na podłodze. Blond włosy z dużą ilością żelu na głowie, szara bluza i czarne spodenki, tak to on.
-Ej-kopnęłam go w ramię, dosyć mocno sądząc po jego wykrzywionej minie,którą zobaczyłam, kiedy uniósł głowę do góry.-Co ty tu robisz ?-spytałam.
-Eehee mieszkam-powiedział ,zwieszając głowę w dół.
Parsknęłam , nie wierzę,że to mój brat. Ma 22 lata i ogromne problemy z alkoholem, chcę mu pomóc,ale on tego nie rozumie. Odsuwa moją wyciągniętą dłoń. Głównie żyjemy z moich wygranych za które dostaję pieniądze. Większość mamony idzie na alkohol.Kiedyś, gdy nie chciałam dać mu pieniędzy na piwo, rzucił się na mnie i z ogromną siłą zaczął bić. Od tamtej chwili zawsze kiedy mam trochę grosza przy sobie ,oddaje mu.
-To,że tu mieszkasz to wiem-podciągnęłam go do góry i pomogłam dojść na łóżko.-Co robisz taki schlany na podłodze ?
Spojrzał na mnie błądzącym wzrokiem.Był jakiś zabłąkany.
-Spieprzyłaś wszystko-warknął.
Krew się we mnie zagotowała. Rozumiem go, nie mamy pieniędzy, ok, ale czy interesuje go , czy nic mi nie jest.Nie, jak zwykle.
-Jak zwykle- powiedziałam.-Chociaż interesuje cię to czy żyję, czy nic mi nie jest !? Wiesz,że byłam w szpitalu ? Przejąłeś się tym ?- zaśmiałam się histerycznie- Co ja plotę za głupoty, oczywiście,że nie. Jesteś tylko jebanym alkoholikiem !-krzyknęłam ,nie myśląc co mówię.
Natychmiast pożałowałam tego, co powiedziałam. Rzucił się na mnie z ogromną siłą i uderzył w policzek. Po mojej twarzy, pociekła łza zmieszana z krwią. Zepchnęłam go z siebie i prędko wybiegłam z mieszkania.

CZYTASZ
You must be strong
ActionPot spływał ze mnie hektolitrami, suchość w ustach i metaliczny posmak krwi były nie do zniesienia. Zewsząd do moich uszu dobiegaly hałasy,krzyki i wycie tłumów ludzi.Wzięłam głęboki oddech , ruszyłam w stronę mojej przeciwniczki i zamaszystym ruche...