Dokładnie nie pamiętam jak doszłam do domu, ale wiedziałam, że mój makijaż jak i włosy były w fatalnym stanie.
-Romeo. -Upadłam na kolana obok mojego psa i wtuliłam się w jego sierść. -Co ja narobiłam? -Łzy ponownie wypływały z moich oczu i wycierał je język mojego psiaka. Pies był najlepszym przyjacielem człowieka.
Rozumiał cię. Nie krzyczał. Nie oceniał. Nie winił. Nie zwracał uwagi.
Pozwalał tylko wypłakać się w niego i patrzył się tym psim spojrzeniem, jakby chciał zabrać cały ból ze swojego właściciela.
-I, co teraz Romeo? Mam znowu uciec? -Mój oddech i słowa były urywane. Płuca bolały mnie od szlochania, a oczy piekły od tony łez, które wpuściłam.
Każdy normalny człowiek po takich sytuacjach, które zrobił, aby zbliżyć się do ukochanego, na pewno nie poddałby się tak łatwo. I byłam ja.
Zniszczona. Rozdarta. Złamana. Bez sił na dalszą walkę.
Tak bardzo chciałabym teraz poczuć ramiona, Nash'a w koło mnie aż obraz pojawił się w mojej głowie. Czułam jego zapach, delikatne spojrzenie i głaskanie po plecach, ale gdy tylko otworzyłam oczy on znikł. Znikł jak mydlana bańka.
Czy miłość musi być aż tak okrutna? Usłyszeć o chłopaku, którego się kocha, że ma dziewczynę to wielki ból, a ja będę musiała na nich patrzyć każdego dnia.
Bezwiednie wyciągnęłam telefon i wybrałam numer taty.
-Tato mogę do Ciebie przyjść? -Płaczliwy ton opuścił moje usta.
-Co się stało Anno? Mam przyjechać?
-Nie, po prostu chcę ci powiedzieć historię.
-Dobrze jestem w domu. Dasz radę dojechać?
-Tak będę za 10 minut.
Zapięłam Romeo na smycz i posadziłam go na tylnim siedzeniu, sama zapięłam pasy i wyjechałam z podjazdu.
Równe dziesięć minut później byłam pod drzwiami mojego taty. Gdy tylko otworzył mi drzwi ponownie zapłakana wpadłam w jego ramiona.
-Anno, co się stało? Powiedz mi dziecko. -Tata uniósł moją twarz w obie ręce.
-Straciłam go.
-Kogo?
-Nash'a. Tak bardzo nie chciałam go stracić i do tego doprowadziłam.
-Powiedz wszystko od początku. -Kiedy usiedliśmy na starej sofie, pogładziłam jej poszycie. Miękka tkanina połaskotała wnętrze mojej dłoni.
*-Mam Cię! -Nash rzucił się na mnie, kiedy leżałam na kanapie.
-Wow naprawdę szybko uciekałam.
-Nie pyskuj. -Złożył delikatnego causa na moim nosie. -Kiedy twój tata wraca?
-Za godzinę, może dwie.
-Więc mam dużo czasu, żeby zrobić to.. -Brunet wsunął ręce pod moją koszulę, lekko ją przy tym podnosząc i z pasją połączył nasze usta. Czułam jak przygryza moją wargę i stuka nosem o mój nos.
Jego ręce znalazły miejsce na plecach i nadal mnie całował. Czułam się taka prawdziwa, z nim obok mnie i to powinno być wieczne. To jak on dopełniał mnie było idealne.
Przez niego zaczęłam nadużywać tego słowa.
-Nash. -Jęknęłam między pocałunkami.
CZYTASZ
Go far || Nash Grier
RomansDruga część historii Ann i Nash'a. Dziewczyna postanowiła wrócić do LA i odbudować stracone kontakty. Tylko, co wymyśli tym razem? Podstępy, zdrady, nieufność to motywy przewodnie historii dorosłych już ludzi. Wszystko komplikuje się przez jej pomys...