Rozdzial 2

12.9K 744 624
                                    

Harry juz czul sie dobrze i mogl wrocic do zajec.

Teraz szedl wlasnie na znienawidzine eliksiry. Prowadzone przez Snape'a.

- Jak myslicie znowu sie uprze ze nic nie umiemy?- Zapytal ze zmartwiona mina Ron.
- Zamiast sie tym zamartwiac moze zaczelibyscie sie uczyc!- syknela z wyzszoscia Hermiona.

Weszli do klasy i zasiedli w ławkach.

- Chcialbym wam powiedziec ze ustalono nowy tryb przebiegu lekcji. Ale nie martwcie sie Dumbledore go opracowal. Zreszta to on wam o tym opowie- Snape wygladal na niezbyt zadowolonego, coz jesli kuedykolwiek byl zadowolony...

- Moi drodzy,- w klasie pojawil sie dyrektor i profesor McGonagal- oto co mamy wam do przekazania. Zauwazylismy rosnaca nienawisc i nieporozumienia miedzy Gryfonami, a Ślizgonami. W zwiazku z tym, na zajeciach ustalimy pary miedzy tymi domami... Zreszta nie tylko. Bedziecie tez razem jesc i odrabiac lekcje.- po tych slowach Dumbledore spojrzal na klase, ktora widocznie tez nie byla uradowana z tego powodu.- Jutro przy wejsciu do wielkiej sali okaze sie jakie to beda dokladnie pary. Poki co zycze milych zajec...

Harry od razu spojrzal na Malfoy'a, a ten poslal mu liscik. Harry bez wahania go otworzyl, napisane tam bylo: Chcialbys Potter... nad tymi slowami byl rysunek jego i Blondyna trzymajacych sie za rece i idacych po korytarzu. Przeszedl go dreszcz tylko nie byl pewny czy to z obrzydzenia czy strachu przed byciem z nim w parze.

Nastepnego ranka razem z Hermiona i Ronem pobiegli do wielkiej sali i zaczeli szukac swoich nazwisk.

- O nie! Jestem w parze z Pancy!- Hermiona wygladala na zalamana...

- Ja z Goyl'em... A to niewiele lepiej-Ron tez nie byl zadowolony.

Kto normalny bylby szczesliwy z bycia w parze ze Ślizgonem?!

- Harry?- Przyjaciele objeli go- wszystko w porzadku?- jednak Harry nie umial im odpowiedziec bo zaniemowil na widok swojego nazwiska stojacego obok nazwiska Malfoy'a.
Przyjaciele zaraz zorientowali sie o co chodzi.

- Tez na jego miejscu bym zaniemowil, w koncu kazdy by chcial byc ze mna w parze...-rzekl z samouwielbieniem stojacy obok Blondyn.- Ech Potter jak sie otrzasniesz to czekam na ciebie przy stole- wlasnie, do tego mieli razem jesc!
- Dasz rade. Bedziemy blisko- probowala go pocieszyc Hermiona.

Harry przelknal sline i usiadl kolo Malfoy'a, ktory wlasnie nalewal sobie kawe.
- Tez chcesz?- zapytal.
Biedaczek nie wiedzial co powiedziec...
- Nie dzieki, nie mam ochoty.- Mimowolnie usmiechnal sie.
- No coz. Jak wolisz Potter, nawet nie wiesz co tracisz...
Obaj dokonczyli sniadanie w milczeniu.

Na zajeciach z opieki nad zwierzetami Hagrid zwow przyprowadzil Hipogryfa. Tym razem proszac pare: Harrego i Draco. Dal im instrukcje i sie odsunal.

Obaj uklonili sie, chociaz Malfoy uwazal ze to ponizej jego godnosci...
Hipogryf rowniez wykonal niski uklon w ich kierunku. Zrobili krok ku zwierzeciu. Mimo iz Draco zgrywal odwaznego to od ostatniego razu bal sie tego stworzenia.
- Nie boj sie- szepnal mu Harry.- Spojrz!- powiedzial po czym dosiadl Hipogryfa jak konia. To samo Hagrid nakazal zrobil Blondynowi.
Gdy juz obaj siedzieli na grzbiecie. Zwierze wzbilo sie do lotu.

Draco odruchowo przytulil sie do Pottera, bo mial lekki lek wysokosci. Co dziwniejsze Harremu cieplo plynace od Ślizgona wydawalo sie bardzo przyjemne... Bardzo... Czul ze ta chwila moze trwac wiecznie. Ale jak wiadomo nie mogla. Hipogryf wyladowal. Tylko gdzie ca wszyscy?
- Brawo Potter! Widzisz gdzie nas wywiozles?- Syknal z pogarda Draco.
- To nie ja! Pozatym to ty sie do mnie tuliles jak male dziecko!- Harry'emu jednak wogole to nie przeszkadzalo...
- Ach tak? Pff jeszcze czego! Musialem sie czegos trzymac bo ten potwor by mnie zaraz zrzucil!- Blondyn wykonal dosyc duzy krok ku Wybrancowi.

Nie zdazyli sie zabic, poniewaz zaraz znalazla ich reszta uczniow razem z Hagridem.

Ron nie mogl uwierzyc w to co zobaczyl. Harry i ten dupek byli tak blisko siebie ze zaraz rownie dobrze mogliby sie pocalowac, gdyby nie obecnosc innych. Stwierdzil ze musi porozmawiac o tym z przyjacielem...

Akurat do pokoju wszedl Harry.

- O co chodzi z toba i Malfoy'em?- zaczal Ron.
- O nic. - odpowiedzial mu kolega ze spokojem w glosie. Sam nie mial pojecia.
- Ach tak? A to ze jestescie w parze i ze byliscie tam tak blisko siebie i to ze byl u ciebie kiedy lezales w skrzydle szpitalnym jest normalne?!- Rozmowa zaczela zmieniac sie w klotnie.
- Skad wiesz?
- Chcialem przyniesc ci ciastka z kolacji ktora ominalws, ale zobaczylem tego idiote jak z toba gada!

Harry nie mial pojecia ze ktokolwiek ich wtedy widzial...

- Niewiem musze o tym pomyslec...- Wybraniec wolal skonczyc ta rozmowe...

Wrogowie? ~DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz