Rozdział 9

300 37 1
                                    

Gdy James wszedł do sali syna magia znów zawirowała, przeniknęła przez niego i wniknęła w serce Harry'ego. Drugi wybuch magii spowodował włączenie nałożonych przez Lily zaklęć alarmujących. Kobieta podskoczyła w miejscu.

- James! On powoli wraca! Jego mózg i serce zaczęły pracować! - zawołała przyciskając czerwony guzik przy łóżku syna.

Rogacz uśmiechnął się radośnie biorąc żonę w objęcia. Nie pamiętał nawet kiedy ostatnio byli tak szczęśliwi.

- Musimy podłączyć go do aparatury podtrzymującej oddech. W takim stanie nie możemy używać magii - powiedział jeden z uzdrowicieli. - Zgadzacie się państwo?

- Jeszcze się pan pyta? Oczywiście, że tak! - zawołała Lily. - On żyje.. nasz Harry... Boże.. - płakała w ramię męża. - On oddycha, właśnie zauważyłam jak wciągnął głęboko powietrze! - zwróciła się znów do uzdrowicieli.

Pan Potter w tym czasie wysłał swojego Patronusa do rodziców i Syriusza z informacją o Harry'm. W jednej chwili wszyscy powiadomieni stali obok niego. 

- Tata! - zawołał mały chłopiec wyciągając rączki w stronę ojca. James westchnął i wziął malca.



Siedział na białej ławce w parku. Wszystko było białe. Rozglądnął się nie mając pojęcia co robić.

- Co pan tu robi? - zapytał, gdy zauważył zbliżającego się do niego profesora Snape'a.

- Ja dziecko? Co ja tu robię? Mam do wykonania ostatnie zadanie. Spójrz na nich - machnął ręką i pokazał chłopcu rodziców i jego braciszka. - Oni cię potrzebują. Twój czas jeszcze nie nadszedł. Nie możesz zostawić swojej rodziny w takim momencie.

- Ile czasu tam upłynęło od... no wiesz... mojej śmierci...

- Około dwa lata. Posłuchaj. Voldemorta nie ma. Śmierciożerców też. Masz dla kogo wracać.

Tym razem przed ich oczami pojawił się obraz Lily klęczącej na ziemi.

- Minęło tyle czasu...

- Tak Harry, ale nikt do tej pory sobie nie poradził z tą stratą. Musisz wrócić.

Chłopak skinął głową i zanim zdążył zapytać jak tego ma dokonać zapadła ciemność.

Czuł pulsujący ból głowy. Serce waliło mu w piersi tak szybko, że aż zaczął się obawiać, czy zaraz nie wyskoczy. Odetchnął głęboko zaczerpując powietrza. Nagle zaczął słyszeć jakieś bardzo dalekie głosy. Powoli otworzył oczy niepewny tego co zaraz zobaczy.

- Harry! Syneczku! - momentalnie otoczyła go burza rudych włosów. Uśmiechnął się delikatnie. - Nigdy więcej tak nie rób! Rozumiesz! Dzisiaj, gdyby nie wiadomość Remusa pewnie bym z sobą skończyła! - jęknęła i podała synowi wodę.

- Przepraszam... Kocham was... - zwrócił się do rodziny. - Mały! Ależ wyrosłeś! - uśmiechnął się do dwulatka.

- Tata? Kto to?

- Twój starszy braciszek Harry. - wytłumaczył dziecku.

- Bracisek! Bracisek!

Wybraniec bardzo zdziwił się, gdy Mike wyciągnął rączki w jego stronę. Usiadł więc przy pomocy mamy podkładając pod plecy poduszkę i wziął brata na ręce.

Wszyscy zaśmiali się wesoło, gdy dziecko wzięło do rączki garść jego długich włosów i wsadziło do buzi.

- Hej mały! Nie wolno jeść włosów brata! - Harry dołączył do reszty.

- A mamusi? - dwulatek spojrzał w stronę rudowłosej kobiety.


Miłość jest mocą.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz