Lily patrzyła z szeroko otwartymi oczami na cierpieniącego syna. Momentalnie poczuła potworny ból brzucha.
- James... myślałeś pewnie, że ja tylko przytyłam, ale.. au... jestem w ciąży... połowa dziewiątego miesiąca... - jęknęła - Au! Pomóż! - jęknęła z bólu.
- Domyśliłem się Ruda...
Ginekolog pojawił się w okamgnieniu i natychmiast przeniósł ją do innej sali twierdząc, że nie może się w tym stanie stresować.
- Idź do Harry'ego.
James stanął w drzwiach i spojrzał z szokiem na syna. Harry nie był sobą. Miał czerwone tęczówki, a głos jaki wydobył się z jego ust tylko to potwierdzał.
- Ze mną nie wygrasz dzieciaku.
Zobaczymy.
W pewnym momencie na sali można było tylko usłyszeć ciągły sygnał oznaczający zatrzymani akcji serca.
James runął na kolana i zaniósł się płaczem.
- Remusie... ja się z nim pokłóciłem i nawet nie zdążyłem go przeprosić, czy nawet się pożegnać. Proszę powiedz mi, że go uratujecie.
- James tu nic już nie możemy zrobić lekarze stwierdzili śmierć kliniczną.
Przez kilka godzin starszy Potter płakał nad martwym ciałem syna.
- Lily nie może się dowiedzieć. Przenieśmy Harry'ego do innej sali i powiedzmy jej, że musieliście go zabrać na terapię czy coś, że nie możemy go odwiedzać i tak dalej. Proszę cię... Ona nie może stracić kolejnego dziecka... - panikował biorąc do ręki Proroka Codziennego - Cholera! Dowiedzieli się!
Harry Potter po raz drugi uratował świat!
Koło południa w Azkabanie i na ulicach padali ludzie. Nie ważne czy szli, stali, czy siedzieli. Jak się okazało mają ze sobą coś wspólnego. Każdy miał na lewym przedramieniu Mroczny Znak, za jego pomocą Voldemort wzywał swoje sługi. Było to swego rodzaju połączenie na całe życie. Pewnie zadają sobie państwo pytanie dlaczego tak się stało? Otóż wiemy z anonimowego źródła, że Harry Potter został opętany przez Sami-Wiecie-Kogo. Wygrał on Pojedynek Dusz i umarł ciągnąc za sobą samego Voldemorta, a jako, że pan był połączony ze swoimi sługami oni wszyscy również dokonali żywota.
- Dlaczego Harry?! - krzyknął James z rozpaczą.
Mgła otoczyła salę, a przed Potterem stanął duch jego syna.
- Tato... Proszę cię nie smuć się. Zawsze będę z tobą, mamą i małym. Mama urodziła przedwcześnie mojego braciszka wiesz? Wszystko z nim w porządku. Na pewno się jeszcze spotkamy tato. Do zobaczenia. - uśmiechnął się i udał się do matki.
Wszedł w momencie karmienia i zapłakał.
- Mamo... kocham cię... - jego mały braciszek spojrzał na niego ogromnymi zielonymi oczkami. - Ciebie też mały - szepnął. - Nie płacz mamo. Masz synka. Wiem, że nie zastąpi on... mnie, ale wiedz, że zawsze będę z wami. Wrócę. Obiecuję - i rozpłynął się w powietrzu.
Lily patrzyła chwilę przed siebie i zaczęła płakać, a wraz z nią jej malutki synek.
CZYTASZ
Miłość jest mocą.
FanficZawieszony ~ Opowiadanie o prawdziwej miłości, która została wystawiona na próbę. O utraconej przyjaźni. O wierności i lojalności jasnej stronie. Zapraszam! ~Zwieszony