Rozdział 4

316 36 1
                                    

Wtem na monitorze pojawiła się pozioma kreska, a obecni na sali usłyszeli ciągnący się sygnał.

Piii!

Lily zerwała się z miejsca i spojrzała przerażona na syna. Wszyscy mówili jej, że będzie dobrze, ale ona przestała w to wierzyć.

- On nie może umrzeć rozumiecie! Zróbcie coś do cholery! - krzyknęła spanikowana do wbiegających lekarzy. Z wielkimi oczami patrzyła jak Lunatyk wykonuje resuscytację.  

Pik! Pik! Pik! Pik!

Wszyscy westchnęli z ulgą.

- Boże James... To najstraszniejsza noc w moim życiu... - jęknęła ruda wtulając się w pierś męża.

- Liluś... no już... nie płacz.. wszystko będzie dobrze... Lekarze panują nad sytuacją.

Nawet nie zauważyła kiedy pogrążyła się w głębokim śnie.

Następnego dnia obudziła się wtulona w Jamesa. Spojrzała na syna. Tak bardzo chciała by wreszcie się obudził. Nagle zauważyła drgnięcie powiek.

- Rogacz! Harry się budzi! - zawołała uradowana.

Harry czuł się ospały. Nie miał siły nawet by otworzyć oczy. W końcu jednak zebrał się w sobie i rozwarł ciężkie powieki. Westchnął widząc z ulgą, że jest w szpitalu, a obok niego siedzą jego najbliżsi.

- Synku... na reszcie...

- Mamo... Draco on jest jednym z nich... Ten list był świstoklikiem... ja nie wiedziałem... i... mamo... - szeptał chłopak, po czym wyciągnął panicznie ręce. Lily zrozumiała o co chodzi i objęła Harry'ego. Gdy poczuła jak mocniej wtula się w nią zaczęła gładzić jego plecy próbując tym sposobem go uspokoić. - On nie da nam spokoju mamo... zamierza wytępić wszystkich mugoli, mugolaki i  półkrwi - szepnął. Nagle poczuł jak opuszczają go siły. Zaczął się dusić i miotać w pościeli.

Miłość jest mocą.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz