Mała dziewczynka o pięknych długich brązowych włosach splecionych w wysokiego kucyka i dużych czekoladowych oczach, bawiła się swoimi palcami siedząc na wysokim, drewnianym krześle. Miała na sobie dżinsowe ogrodniczki sięgające jej do połowy ud i białą podkoszulkę. Na jej twarzy można było zauważyć niepokój, który ją ogarniał i również.. strach, przed kolejnym odrzuceniem. Nie było to jej pierwsze spotkanie z osobami, które chciały zaadoptować dziecko. Jednak była ona zawsze ponownie oddawana, ponieważ rodzicom zastępczym nie odpowiadała jej cicha natura. Nie rozumieli jej, tego co przeżyła i jak wiele straciła, tak naprawdę w przeciągu jednego dnia. Osoby ją przygarniające nie zdawały sobie sprawy, że ta mała istotka mimo tak młodego wieku, tak wiele zdążyła już przeżyć, że wystarczyłoby jej dać więcej czasu i poczucia bezpieczeństwa by im zaufała. Przecież była ona tylko sześcioletnią dziewczynką potrzebującą odrobiny ciepła.
Hope, oczekiwała przybycia młodego małżeństwa, które miało ją zabrać do swojego domu. Oni natomiast, w tym czasie, znajdowali się w pokoju dyrektorki, która była zajęta opowiadaniem im trudnego dzieciństwa sześciolatki. Małżeństwo bardzo się przejęło losem tej małej istotki.
- Hope, jest bardzo cichą i nieśmiałą dziewczynką. Proszę państwa by dali jej trochę czasu do przekroczenia granicy, która ją uwolni od przykrej przeszłości- powiedziała siwa kobieta, nazywana w tym miejscu przez wszystkich dyrektorką- Bardzo bym chciała, żeby w końcu znalazła dom, w którym będzie się czuła bezpiecznie- dodała po chwili szeptem z wyczuwalną troską w głosie.
- Ma pani moje słowo- odparła po chwili młoda kobieta, po której twarzy spływały łzy- Ta dziewczynka właśnie znalazła nowy dom- kończąc swoją wypowiedź Anastazja, bo tak miała na imię, ścisnęła dłoń starszej od siebie kobiecie, ten gest był niczym obietnica dana właścicielce sierocińca.
Po podpisaniu wszystkich papierów, małżeństwo wyszło wraz z dyrektorką na korytarz, na którym czekała na nich mała dziewczynka. Gdy tylko usłyszała kroki dochodzące z końca korytarza podniosła wzrok i wbiła go w parę. Po chwili ujrzała w dłoni mężczyzny swoją skórzaną walizkę, dzięki czemu na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zeskoczyła ze swojego wcześniejszego miejsca spoczynku i udała się w kierunku trojga dorosłych. Gdy tylko stanęła naprzeciwko nich, młoda kobieta ukucnęła przed nią i powiedziała:
- Cześć, ty pewnie jesteś Hope. Ja jestem Anastazja- oznajmiła ukazując szereg swoich perliście białych zębów- a to mój mąż Leo- wskazała na mężczyznę stojącego po jej prawej stronie, który w tym czasie pomachał wolną ręką w stronę dziewczynki- Jeśli nie masz nic przeciwko, chcielibyśmy zabrać cię do swojego domu i uczynić go również twoim. Zgadzasz się?- po zadaniu tego pytania przez Anastazję, nastała głucha cisza.
Malutka brunetka znała już odpowiedź na to pytanie. Wiedziała, że są to dobrzy ludzie bo czuła od nich bijące ciepło, które zawsze odczuwała podczas rozmowy z Angelą. Wiedziała, że ci ludzie to zapewne jej sprawka. Po krótkiej chwili, Hope spojrzała w niebieskie, niczym ocean oczy kobiety klęczącej przed nią. Anastazja odczuwała strach, tak jak i Leo. Oboje bardzo się bali, że dziewczynka nie będzie chciała z nimi pojechać. Wtedy nagle stało się coś czego kompletnie się nie spodziewali, malutka istotka stojąca przed nimi rzuciła się w ramiona kobiety i mocno przytuliła. W tym momencie po zaróżowionych policzkach młodej żony Leona spłynęła jedna łza, która ciągnęła za sobą łańcuch pozostałych, były to łzy szczęścia. Niemalże od razu po otrzęsieniu się z szoku, który ją ogarnął również wtuliła w siebie drobne ciało sześciolatki. Mąż kobiety widząc to wszystko położył walizkę na podłodze i ukląkł przy nich by móc je mocno do siebie przytulić. Nie wiedzieli ile trwali w takiej pozycji, ale nie liczył się dla nich w tym momencie upływający czas tylko to, że mogą być razem.
Gdy wszystko dobiegło końca małżeństwo wzięło małą Hope za jej drobne rączki i udało się w stronę auta, którym następnie skierowali się do swojego dość sporych rozmiarów domu. Wiedzieli, że jest to dla nich duże wyzwanie, ale również wiedzieli, że dadzą sobie z nim radę ponieważ mieli siebie, a teraz również ją, dziewczynkę dla, której byli gotowi zrobić wszystko byle była szczęśliwa i zapomniała o swojej przygnębiającej przeszłości.
YOU ARE READING
What Do You Mean?
FanfictionDwanaście lat. Dwanaście długich lat pozmieniało ich oboje. On już nie jest tym samym sześcioletnim chłopcem z podbitym okiem. Ona nie jest już tą samą pięcioletnią dziewczynką chowającą się za plecami siostry. Czy uda im się odkryć prawdę n...