Pół godziny później usłyszałam dzwonek do drzwi. Udało mi się zdążyć przygotować, więc teraz w skupieniu czekałam. Szybko wybiegłam do przedpokoju.
-Wybierasz się gdzieś? - usłyszłam pytanie mamy.
-Tak - odkrzyknęłam, ubierając buta.
-A z kim?
-Z Thomasem.
-Ach! No, więc dobrze.a gdzies konkretnie?
-Mamo!
-Już dobrze! Zadzwoń tylko jakby coś!
-Dobrze.
Otworzyłam drzwi, a to co tam zobaczyłam odebrało mi mowę. Przede mną stał Thomas w kurtce skórzanej i zwykłych jeansach, a wręca trzymał bukiet róż. Przepięknych róż.
-Matko! Thomas, nie trzeba było! - wykrzyknęłam.
-Ale ja bardzo chciałem - odparł, a promienisty uśmiech wykwitł na jego pięknych, malinowych ustach. Czekoladowe oczy rozbłysły szczęściem, co dopełniło ten pięny widok.
- Och! Witaj, Thomasie! - nagle zza moich pleców wyrosła moja rodzicielka. - Wejdź!
- Dziękuję bardzo - uśmiechnął się do mojej mamy. - Właśnie miałem zaproponować włożenie kwiatów do wody, by nie zwiędły.
-To bardzo mądrze z twojej strony - moja mama wyraźnie była nim zachwycona. - Hope nie ma głowy do takich rzeczy.
Oboje wybuchnęli śmiechem. Świetnie się dogadywali. Normalnie miło byłoby na nich patrzeć, gdybym nie była w tej chwili obrażana.
-Ej! Ja tu wciąż stoję i wszystko słyszę.
- No tak - zreflektował się Thomas. - My już chyba musimy iść.
- Bardzo miło było cię znowu spotkać, Thomasie.
- Panią również - ujął dłoń mojej matki i delikatnie ucałował. No nie! Tego to chyba za wiele. Złapałam go za ramię i zaczęłam wyciągać z mieszkania. Mojej rodzicielce posłałam tylko wymowne spojrzenie, czego chyba nie dostrzegła.
-Mów mi Kate - zdążyła wykrzyczeć na odchodnym.
Gdy już wyszliśmy na zewnątrz, oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Ty to potrafisz się podlizać - wydusiłam z siebie, jednocześnie ocierając spod oka łzę.
-No co ty! Twoja mama jest po prostu bardzo miła.
-Jasne! A ty każdej dziewczynie całujesz rękę na pożegnanie? - spytałam z kpiną.
-Tylko tym, które na to zasługują - odparł poważnie.
-Czyli ja nie zasługuję na to? - spytałam oszołomiona, z nutą gniewu w głosie. Rodziła się we mnie prawdziwa, zła kobieta.
-My po prostu nie mieliśmy okazji - próbował się usprawiedliwić.
-Phi... - odwróciłam teatralnie głowę i udałam urażoną tą zniewagą. - Gdybyś tylko chciał, to niepotrzebowałbyś okazji...
Nie zdążyłam dokończyć, bo w jednej chwili znalazłam się w jego ramiona, 10 centymetrów nad ziemią, wrzeszcząc, by mnie postawił na ziemi. Ludzie z pewnością dziwnie się na nas patrzyli, ale nie miało to już większego znaczenia.
-Thomasie Brodie-Sangster - wykrzyczałam, a przynajmniej spróbowałam to zrobić. - Puszczaj mnie natychmiast!
-Jakbym cię póścił to byś upadła, złotko. A do tego nie dopuszczę - usłyszałam cichy szept, tuż przy moim uchu.
CZYTASZ
Nice girl with nice story
FanfictionHistoria pewnej dosyć skrytej, lecz jakże szalonej nastolatki, która pewnego dnia przestała marzyć, a zaczęła żyć.