Part 14

1.5K 105 13
                                    

Ciemność pochłaniała nas stopniowo. Lecz dzięki obecności Thomasa nie bałam się. Chłopak ujął moją dłoń i to dzieki temu nie rozpadłam się ze strachu. To właśnie on dawał mi tą siłę, by stawiać kolejny krok w nieznane.

Szliśmy już dość dłuższą chwilę, a nasze oczy zaczęły sie przyzwyczajać do panującego tam mroku. Był to po prostu długi pusty korytarz. Nie znajdowało się w nim nic, co jeszcze bardziej napawało mnie strachem. Na końcu korytarza ujrzeliśmy delikatne, mrogające światełko. Mógł to być jakis pokój co wydawało się logiczne, przy założeniu, że już dłuższą chwilę szliśmy przez sam korytarz. Z zewnątrz ta kamienica nie wyglądała na aż tak wielką.

Gdy byliśmy już przy drzwiach to nieznanego pokoju, Thomas przystanął i popatrzył mi się w oczy. Dzięki chwilowych przebłyskach światła dostrzegłam troskę wymalowaną na jego twarzy. Uśmiechnął się, ujął moja twarz i powiedział:

-Nie martw się. Pomyśl, że to tylko zabawa.

Na te słowa uśmiech wykwitł na mojej twrazy, ale nie odwróciłam wzroku. Thomas nachylił się i opiekuńczo pocałował mnie w czoło.

-To co? Idziemy? - spytał lekko rozbawiony, podając mi dłoń.

-Idziemy - odpowiedziałam z największym entuzjazmem na jaki było mnie stać. Podałam mu dłoń i przeszliśmy przez drzwi.

Pokój, co mogłam dostrzec jedynie kiedy żarówka mignęła delikatnym światłem, był średnich rozmiarów. Wyglądał jak typowa, amerykańska jadalnia z dwudziestego wieku. Ogromny stół na środku, kilka obrazów i kolejne drzwi, do kolejnego pokoju. Po drugiej stronie pomieszczenia. Czyli jakieś 5 metrów od nas. Wiem. Normalnie to nic, ale my byliśmy w jakimś potwornym domu, gdzie działy się jakieś dziwne rzeczy. Więc przez te 5 metrów świat mógłby wybuchnąć, a mnie już by to chyba nie zdziwiło. Ruszyłam przed siebie, lecz Thomas stanowczo nie pozwolił mi się ruszyć. Jegostalowyuścisk dłoni unieruchomił mnie. Popatrzyłam się na niego i zobaczyłam, że bardzo wolno przykłada palec do ust. Pokiwałam głową, dalej nic nie rozumiejąc. Chłopak wskazał głową na kąt po drugiej stronie jadalni, pomiędzy drzwiami i nami, lekko po boku. Gdy popatrzyłam co tak się znajduje oniemiałam. Tylko dzięki temu, że Thomas był tuż za mną nie zemdlałąm ze strachu. Stał tam bowiem człowiek odziany w białą maskę i ciemny kombinezon (od razu przyszła mi namyśl postać z popularnego serialu PPL, który uwielbiałam oglądać wieczorami - oczywiście potem nie mogłam zasnąć). Pomału cofnęłam się i wpadłam na chłopaka. Omało nie wykrzyknęłam z zaskoczenia, ale ręka Thomasa skutecznie mi to uniemożliwiła, bowiem całkowicie zakryła moje usta. Popatrzył się na mnie, a ja skinieniem głowy zapewniłam go, że już w porządku. Opuścił dłoń i ruchem głowy wskazał mi żebyśmy ruszyli pomału w kierunku drzwi. Może to tylko manekin.

Postawiłam pierwszy krok, a potem drugi, a wtedy postać w masce poruszyła się. W tym momencie oczywiste było, że już nas zauważyła i mój krzyk nie zmieni zbytnio naszego położenia, więc bez ogródek krzyknęłam ze strachu. Postać ruszyła szybkim krokiem, obchodząc stół. W tym momencie Thomas zerwał się, ciągnąc mnie za sobą. Biegiem okrążyliśmy stół, lecz postac w masce była zbyt blisko byśmy mogli spokojnie wybiec z pomieszczenia. Zrobiliśmy jeszcze jedno kółko i kolejne, aż stało się oczywiste, że musimy zwiększyć odstęp od człowieka w masce. Lecz wydawało się to niemożliwe. Zatrzymaliśmy się w połowie drogi do drzwi i tak samo uczyniła postać. Wydało mi się to od razu dziwne. Kto by się zatrzymał, kiedy ofiara sobie stoi? Może on nie chciał nas skrzywdzić? Może to były tylko żarty? Ale w takim razie dlaczego nie mogliśmy iść z resztą? Dlaczego nas tu zamknęli?

Musiało mi coś umknąć, bo dopiero w tej chwili zobaczyłam, że coś błyszczy w ręku zamaskowanej postaci. To nie było takie sobie zwykłe coś. O co to, to nie. To była siekiera. Tak. Siekiera. Jakoś mnie to specjalnie nie zdziwiło, jedynie dostałam zawału serca. Pikuś. Nie musiałam patrzeć na Thomasa by wiedzieć, że jest tak samo przerażony jak ja. On pewnie obmyślał teraz kolejny genialny plan, a ja zastanawiałam się jaki sarkastyczny tekst mógłby zmniejszyć napięcie w tym pomieszczeniu, ale wydawało się to nierealne. Oczywiste było, że jeśli wykonamy nawet najmniejszy ruch to ten psychopata zacznie nas gonić. I wtedy będzie po nas. To my musieliśmy wykonać pierwszy ruch i go dobrze wykorzystać, aby jak największą przewagę zyskać. Poczułam jak Thomas kreśli mi coś na plecach. Starałam się nie ruszyć ani o milimetr. Skupiłam się jedynie na tym aby zrozumieć co ma mi do przekazania Thomas. Kreślił jakieś szlaczki, linie, ale wydawało mi się, że chodzi mu o to, że na jego znak pobiegniemy do drzwi. Ale dziwne było, że kreślił znaki w dwie strony. Nagle pocałował mnie w głowę i popchnął w stronę drzwi. Z rozpędu wpadłam przez drzwi i upadłam potykając się o próg. Przeleciałam na dobre dwa metry i dopiero gdy otrząsnęłam się z podłogi zobaczyłam jak Thomas wpada przez drzwi i szybko je zamyka. Działo się w przeciągu nanosekund. Sądząc po odgłosach zamaskowana postać wpadła na drzwi i zaczęła w nie szaleńczo uderzać. Thomas opierał się o nie, próbując nie wpuścić przybysza do środka. Doskoczyłam do niego i również oparłam się plecami o drzwi, a stopami starałam się zapierać podłoża. Nacisk słabł z każdą chwilą, tak jak słabły moje i Thomasa siły. Chłopak zlany był potem, jego oddech stawał się coraz bardziej nierówny. Dodatkowo słabe oświetlenie nie sprzyjało zaistaniałej sytacji. W końcu nieznajomy zaprzestał ataku i mogliśmy odsapnąć.

Nice girl with nice storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz