Diana

524 22 5
                                    

-Diana! Na dół! I to w tej chwili! - krzyczała, a bardziej skrzeczała mama z ogromnej kuchni, która łapała jej słowa i przedłużała, tworząc echo.
-Już mamuś! Chwilka, tylko się zapakuję! - odkrzyknęłam swoim niezwykle męskim głosem i podniosłam z podłogi książkę z matematyki. Nienawidzę matematyki. Dlaczego Egipcjanie zaczęli się interesować cyferkami, kółkami? Po co greccy rozwijali egipską i sumeryjską matematykę? Skąd się wzięła głupia liczba Pi? Jaki ma sens matematyka? Czy w szkole, ktora nazywa się ŻYCIE przyda się ona chociaż raz?  Rozmyślając o tym stworzeniu diabła, nie zauważyłam, że coraz mocniej ściskam książkę. Z tego też powodu moje dzieło matematyczne za 30zł wygięło się w łuk. Oh, przecież ta kanalia, inaczej mówiąc PANI OD MATMY nie bedzie zadowolona i znowu będzie prawić wykład na temat szanowania książek. Kocham czytać, szanuje nawet staroświeckie dzieła. Ale nie matematyko-książkę.
-Diana!!!!
Boziu, zawsze musi tak piszczeć. Wkładam matematykę i pozostałe przedmioty szkolne do kolorowego plecaka z pumy. Schodzę na dół i już przy drugim schodku widzę, jak zawsze - niezadowoloną minę mamy.
-Zawsze musisz się tak guzdrać. Jak mucha w smole. - mówi z irytacją w głosie.
-Od dobra, weź. Zjem śniadanie w szkole.
Mama popatrzyła się na mnie spod byka i cmoknęła kilka razy, mówiąc sama do siebie "nie dbasz o siebie dziecko, oj nie dbasz".
-Dzisiaj o 21:30 chcę Cię widzieć w łóżku! Jasne?
-Dobrze mamuś, możemy juz iść? - wolałam nie pyskować i odpowiedzieć normalnym tonem. (Męskim)
-Wyjdź pierwsza i poczekaj przed wjazdem.
Pchnęłam ogromne drzwi i poszłam w stronę ulicy.  Obróciłam się na chwilkę, aby popatrzeć na mój domek jednorodzinny. Pomalowany został na kolor zielony, który idealnie pasuje do czerwonego dachu. Ramy okien są brązowe i w każdym z nich można zauważyć inny kolor zasłon. Drzwi również są brązowe, ale dodatkowo wyryto na nich wzorek z kwiatów i liści. W dwóch oknach, które są po prawej i lewej strony drzwi postawiono czerwone doniczki z czerwonymi pelargoniami. Przed drzwiami wejściowymi leży wycieraczka z wizerunkiem owieczki, która mówi:"Witamy". Przy domku stoi garaż, którego dach posłużył za taras, na którym leżą chwilowo złożone krzesła i stół ogrodowy. Brama garażu jest koloru ciemnozielonego, a na jednej z jego ścian przyczepiono kosz do grania w koszykówkę. (Nie mam pojęcia po co. Ja przecież nie gram w koszykówkę.) Całość okala ogrodzenie w czarnym kolorze.
Wychodzę przed bramę, stoję prawieże na ulicy. I wtedy widzę, jak po przeciwnej stronie, kilka domków dalej - wyjeżdża na motocyklu mężczyzna/chłopak... Nie wiem, nie widze jego twarzy. Na głowie umieszczony ma czarny, matowy kask. Jego postura przypomina
20-latka. Ubrany jest w czarny obcisły strój. Widać każdy cal jego poruszających się mięśni. "To całkiem seksowne" - pomyślałam. Bo to było naprawdę CAŁKIEM seksowne. Wpatrywałam sie w niego, jak sroka w gnat. Nie wyglądał na idiotę, który się ściga. Wyglądał na kogoś niezwykłego.
Kilka razy przygazował i ruszył w moją stronę. Jechał - powoli.  I nagle przyśpieszył. Potrzebował zaledwie 2 sekund, żeby przejechać, a bardziej przelecieć obok mnie i zniknąć mi z oczu. "Idiota, idiota, idiota" tylko to słowo tkwiło mi w głowie.
-Chcesz się zabić?! - krzyknęłam. Tak naprawde nie było szans, że mnie usłyszy. Już go przecież nie widziałam. Jednak to pytanie, samo wyślizgnęło mi się z ust.
-Kto chce się zabić?! - zapytała z przerażeniem mama.
-A, jakiś niepoważny motocyklista. Jechał chyba z 300km/h !
-Wszyscy są tacy sami. Diana, nigdy się z nimi nie zadawaj. To DAWCY.  A teraz szybko wsiadaj do auta, jesteś spóźniona w drugi dzień szkoły.

Tajemniczy Motocyklista - The mysterious motorcyclist (Taylor Launter)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz