Początek

212 6 2
                                    

-Ej, kochanie, nie uciekaj - krzyknął zalotnie, gdy ja już zatrzaskiwałam z uśmiechem na twarzy drzwi.  Co za koleś! Bezczelny... ale jego oczy są przepełnione magią. Szkoda, że nie mogłam podziwiać jego całej twarzy... Musi być tak samo piękna, jak reszta jego ciała...
Siadam pod drzwiami i rozmyślając o tajemniczym Taylorze uśmiecham się, przepełniona szczęściem. Jednym ruchem ściągam moje nike i biegnę na górę, by mama nie przyłapała mnie na rumienieniu się. Zatrzaskuję drzwi i odpływam myślami do Taylora. Taylor Taylor Taylor.. ale ładne imię.

-Diana!! – krzyknął ktoś z dołu.

Imię dawcy i samobójcy, przestań o nim myśleć! ...Jego oczy.. zielone, duże, wpatrujące się prosto w moje.. Przeszywające mnie na wylot..

-Diana, zejdź na dół? – kontynuowała swoje krzyki, jak się okazało mama, gdyż tylko ona traci głos po jednym głośno wypowiedzianym słowie.

Nawet   nie wiesz jak wygląda! Co jeśli jego oczy to jedyny atut, którym może się pochwalić?

-Chcę go zobaczyć .  Ty głupia idiotko!

Moje myśli wirowały wokół „przystojnego" chłopaka i toczyły ze sobą walkę, która miała nigdy nie zaznać końca. Serce mówi TAK, rozum mówi NIE..

-Diana! – od głośnego krzyku, dochodzącego spod moich cienkich drzwi, wystraszyłam się i spadłam z łóżka. Pełna złości odkrzyknęłam -No co? – i już wiedziałam, że mama będzie na mnie wściekła.

Otworzyła drzwi z hukiem i szeroko otwierając oczy, wpatrywała się ze złością we mnie leżącą na podłodze.

-Czy ja do Ciebie zawsze się muszę wydzierać z dołu? - zapytała mama. -Czy to takie trudne podnieść swój leniwy tyłek i przejść po kilku schodach na dół? - kontynuowała swoją wypowiedź z lekką nutką ironii w głosie.

- Tak.- "zgodziłam" się z jej pytaniem retorycznym,a potem - może jeszcze nie przyzwyczajona do tego, że zaczynam pyskować do mamy - spuściłam wzrok. Jej reakcja na moje słowo uświadomiła mi, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała. Jej twarz wypełniał czerwony kolor, a jej złość rosła wraz z mijającymi w cięży sekundami.

-Koniec z wychodzeniem na imprezy, koniec z koleżankami, z którymi siedzisz do nocy, koniec z chodzeniem spać o 24! KONIEC, rozumiesz?! - krzyczała, wymachiwała rękami zdenerwowana mama.
Z mamą nigdy nie miałam takich dobrych kontaktów, jak Amelia ze swoją, mimo że bardzo bym chciała.  Moja mama chorowała na nerwicę, a jej huśtawki humorów doprowadzały każdego do szału. Tego dnia nie wytrzymałam także ja.
- O co Ci tak naprawdę chodzi, co?! - odpowiedziałam, wstając i patrząc mamie prosto w oczy. - Nie zależy Ci na niczym oprócz szkole - kontynuowałam- moje życie i szczęście masz głęboko gdzieś! Kiedy ostatnio powiedziałaś mi, że mnie kochasz? - kula łez ściskała mi tak mocno gardło, że każde słowo, które wypowiadałam sprawiało mi ból nie do opisania. - Jesteś okropna! - łzy ciekły mi po twarzy niczym mały strumyk, nie wiedziałam, czy to tylko przez kłótnie z mamą czy przyczyniło się do tego cos jeszcze. Jednego byłam pewna, dłużej w tym domu nie wytrzymam. Posłałam mamie gorzkie spojrzenie, widziałam po jej wyrazie twarzy, że moje słowa sprawiły jej przykrość, źle się z tym czułam, ale nie miałam siły jej przepraszać.
Wybiegłam nie oglądając się za siebie, ubrałam
kapcie i wyszłam na zewnątrz, zatrzaskując ciężkie drzwi za sobą i pobiegłam przed siebie.
Po kilku metrach zatrzymałam się przed dużą parterowką, nie wiedziałam, że to dom Taylera, nie byłam w stanie pojąć, dlaczego znalazłam się właśnie tu. Emocje przejęły kontrole nad moim ciałem, mimo ze próbowałam skojarzyć fakty, mój mózg nie mógł się na niczym innym skupić, niż złości.. Dopóki nie zobaczyłam czarnej postury wychodzącej leniwym krokiem z garażu. O kurde. Taylor...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 03, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tajemniczy Motocyklista - The mysterious motorcyclist (Taylor Launter)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz