Rozdział 7- Głupie przepowiednie psują mi życie

350 32 2
                                    

Po krótkiej drzemce postanowiłam spotkać się z Drakiem. Siedliśmy na arenie i w milczeniu patrzyliśmy, jak jego rodzeństwo trenuje.
- Jasmine, przepraszam. Jestem strasznie głupi- zaczął rozmowę.-powinienem ci powiedzieć mimo, że nie ...
-Wiem, Drake, ale to inny świat.- przerwałam mu- Gdybym była no wiesz... normalna, to nie chciałabym wiedzieć. Tak byłoby lepiej.- uśmiechnął się smutno.
- A jednak... w każdym razue zastqnawiam się, dlaczego nie widziałaś bitwy o Nowy Jork... to było dość huczne wydarzenie.- zadumał się.
- Kiedy była ta bitwa?- zapytałam.
- Około pięć lat temu, a co?- zapytał.
- Bo wtedy tata zabrał mnie na pierwszy wyjazd za granicę- spojrzał na mnie zdziwiony- pewnego dnia wrócił z pracy i powiedział, żewyjeżdżamy na trzy tygodnie.- powiedziałam i popatrzyłam w oczy Drake'a. Te cudowne oczy w kolorze mlecznej czekolady... zaraz, co?!
- Rozumiem- odparł aksamitnym głosem - masz piękne oczy- stwierdził, a ja zarumieniłam się.
- Dzięki- mruknęłam, odwracając głowę.
- Czy ty właśnie się...- z niezręcznej sytuacji wyrwał mnie dźwięk gongu albo czegoś podobnego. Ze strony dzieci Aresa dało się słyszeć okrzyki typu ,,kolacja!" albo ,,czas się nażreć!". Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- No to idziemy na kolację- stwierdziłam i zabim Drake się zorientował wstałam i dosłownie uciekłam z areny.
*****
Biegłam do pawilionu jadalnego, gdy nagle potknęłam się o nogę kogoś z tłumu i runęłam na twarz.
- Wszystko ok?- usłuszałam czyjś głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wyciągniętą rękę. Jej właścicielka była ruda, w pobrudzonych farbą ciuchach. Miała ładną, przyjazną twarz i około dwadzieścia lat. Chwyciłam jej rękę, a ona pomogła mi wstać.
- Jestem Rachel, wyro...- dziewczyna nie dokończyła, a w jej oczach zamigotała zieleń. Jej ręka ściskała moją aż do bólu, a z ust wydobywał się zielony dym. Krzyknęłam, zwracając uwagę kilku osób, a Rachel zaczęła mówić wieloma głosami, jakby zamiast jednej osoby znajdowało się tam co najmniej kilka.
Z dwunastu ciał i krwi pięciorga
Wyłoni się pan pierwotny
Z szóstki z trójki powstanie siła
Dwunastu zjednoczy się w jedno
Miłość zwycięstwo zapewni
Lub zagładę sprowadzi
Decyzja światłości losy przeważy
Świat pochłonie głębia
Uścisk na ręce poluźnił się, a ja prawie upadłam. Usłyszałam tęten kopyt i zgadłam, że to Chejron przybył. Moje przypuszczenie potwierdziły się, gdy siwy centaur przepchnął się przez tłum i podszedł do lekko roztrzęsionej Rachel.
- Czy wszystko...- zaczął, ale nie zdążył dokończyć, bo upadł na ziemię związany przez zielone sznury, podobnie jak reszta obozowiczów. Tylko ja, Drake, Mindy i Don zostaliśmy na nogach. Rachel zaczęła dziwnie drgać, a głosy ponownie przemówiły:
Potomkini magii i lasu na misję się uda
Wraz z trójką sprzymierzeńców
Wyzwanie rzuci powstałym
Śmierć zbierze swe żniwo
Wróci tylko troje
By uratować życie
Trzeba inne poświęcić
Półtora księżyca do klęski
Gdzie nie ma wygranych
Zielone sznury rozwiały się, a spanikowani obozowicze zaczęli się podnosić. W całym tym zamieszaniu ktoś mnie potrącił i straciłam Rachel z oczu. Byłam oszołomiona i przestraszona jednocześnie.
-Spokój!- usłyszałam opanowany głos Chejrona. Jako jedyny nie odszedł od Rachel, wokół której zrobiło się puste koło o średnicy czterech metrów. Dziewczyna patrzyła na swoje ręce i mamrotała pod nosem coś, co brzmiało jak przekleństwa. Herosi natychmiast spojrzeli na niego, ale byli cały czas spięci, jakby czekali na kolejny atak zielonej mgły.- Tak więc proszę wszystkich o pójście do pawilonu jadalnego. Ty Jasmine- spojrzał na mnie- i Rachel zostajecie ze mną.- no nie! Czy zrobiłam coś nie tak? I dlaczego ta dziewczyna tak dziwnie gadała? Mimo pytań poczekałam, aż obozowicze znajdą się poza zasięgiem słuchu i wtedy podeszłam do Chejrona.
-Dlaczego...- zaczęłam, ale on uciszył mnie ruchem ręki.
- Najpierw pójdziemy do Wielkiego Domu, potem odpowiem ba wszystkie twoje pytania- mówiąc to zaczął kierować się do budynku, w którym zobaczyłam go po raz pierwszy. Ruszyłam za nim, a Rachel z tyłu wyłamywała sobie palce. Cisza była okropna, wydawało się, jakby cały świat zamarł. Gdy nareszcie dotarliśmy na miejsce centaur usadził nas w salonie, a sam wyszedł do pokoju obok. Gdy wrócił siedział znów na wózku i powoli podjechał do stolika.
- Pytaj- powiedział do mnie.
- Dlaczego Rachel pluje dymem i dziwnie mówi? Czemu wszyscy spanikowali? Czemu tu siedzę i dlacze...
- Stop- przerwał mi Chejron- zacznijmy od początku: Rachel jest wyrocznią, wypowiada przepowiednie, co widziałaś przed chwilą, choć nigdy nie było dwóch naraz. Wszyscy spanikowali, bo nigdy nie wiązała nikogo dymnymi sznurami, a jesteś tu, bo masz misję.- odpowiedział.
- Ja? Misję?- zapytałam jak głupia.
- Tak, misję.
- Ale... czemu ja?
- Po pierwsze: to do ciebie podeszła Rachel, po drugie w drugiej przepowiedni jest o tobie mowa.- odpar, a widząc moją zdziwioną minę postanowił mi wszystko wytłumaczyć- Widzisz, masz dość ciekawą rodzinę. Twoją matką jest Atena, ale tu chodzi o twojego ojca. On jest synem herosa, potomka Hekate, i driady dębu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że owa driada, Fereina, była jedną z łowczyń Artemidy. Oznacza to, że ślubowała czystość i odrzucenie miłości. Ponieważ złamała przysięgę ona i jej ukochany zginęli. Twój ojciec został sierotą i zamieszkał w obozie, kiedy był niemowlęciem.- wow. To rzeczywiście mam dziwne drzewo genealogiczne. No właśnie- drzewo...
- Moja babcia była drzewem?- wypaliłam. Chejron uśmiechnął się pod nosem, a Rachel zachichotała.
-Można tak powiedzieć- odparł centaur- a teraz twoi towarzysze...
- Drake, Mindy i Donvar- odparłam bez zastanowienia, a Chejron przytaknął.
- Muszę coś jeszcze dodać, ale to bie może wyjść poza ten pokój. Mogą o tym wiedzieć tylko twoi przyjaciele na misji.- powiedział centaur, a ja skupiłam się na jego słowach- Nie chciałem martwić tym obozowiczów, ale zniknęło kilku potężnych herosów. Nie mówiłbym o tym  gdyby nie przepowiednia- było ich dokładnie dwunastu, po jednym na każdego boga, a przynajmniej tak mi się wydaje. Thalia od Zeusa, Jason poświęcony Herze, Percy od Posejdona, Nico od Hadesa, Annabeth od Ateny, Piper od Afrodyty, Leo od Hefajstosa, Will od Apolla, Frank od Marsa, czyli Aresa, Garret od Demeter, Connor od Hermesa, i Zanna, łowczyni Artemidy. Od Dionizosa z wielkiej dwunastki nikt nie zaginął, ale on nie miał zbyt potężnych dzieci, a właśnie taka była reszta. To byli najlepsi z najlepszych tego wieku. Boję się, że zginą. Macie półtora księżyca, żeby ich uratować, czyli czterdzieści trzy dni, albo sześć tygodni. To całkiem sporo, ale nie należy lekceważyć przepowiedni. Poza tym bez Valdeza nie macie Argo2, musicie podróżować normalnie.- mówił centaur, a ja ledwo rejestrowałam jego głos. Po prostu genialnie! Ten KTOŚ pokonał dwunastu najpotężniejszych herosów, a my mamy go pokonać we czwórkę. Nie ma wygranych- usłyszałam w głowie głos Rachel. Nie, nie, nie! Aby zająć czymś głowę postanowiłam zadać Chejronowi ostatnie nurtujące mnie pytanie:
- A co z drugą przepowiednią?- na te słowa centaur zmarszczył brwi i podrapał się po głowie.
- TO jest sprawa długoterminowa, najpierw omówię to z radą. Póki co przypuszczam, że to kolejna wielka przepowiednia, ale nie jestem pewien. Teraz musisz się przygotować do misji i porządnie wyspać. Jutro rano musicie wyruszać.- odparł. Wyruszać... ale dokąd? Wstałam, pożegnałam się i w milczeniu poszłam na kolację.
*****
No i jest! Akcja się rozkręca, mam nadzieję, że ktokolwiek to czyta.  W każdym razie jutro szkoła, a ja muszę jeszcze odrobić lekcje.

Zemsta herosa (percy jackson ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz