(...) - Czytałam w twoich fusach od herbaty, pamiętasz, Nocny Łowco? Nie zakochałeś się jeszcze w niewłaściwej osobie?
- Niestety, Damo Nieba, moją jedyną prawdziwą miłością pozostaję ja sam.
Dorothea wybuchnęła śmiechem.
- Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
- Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej."
"- Trzymaj się z daleka od mojej broni. Nie dotykaj żadnej bez mojego pozwolenia.
- Cóż, właśnie pokrzyżowałeś moje plany sprzedania jej na eBayu - rzuciła Clary
- Sprzedania na czym?
Clary się uśmiechnęła
- Mitycznym miejscu o wielkiej magicznej mocy."
"- Wolałbym, żeby się pośpieszył - burknął Jace. Siedział na łóżku w brudnym ubtaniu, oparty o puchate poduszki.
- Dlaczego? - zapytała Clary - Coś cię boli ?
- Nie. Mam wysoki próg bólu. Nawet nie tyle próg , ile duże i gustowne urządzone foyer. Ale łatwo się nudzę. - Mrugnął do niej - Pamiętasz, jak mi obiecałaś w hotelu, że jeśli przeżyjemy, ubierzesz się w strój pielęgniarki i umyjesz mnie gąbką?
- Chyba źle usłyszałeś - stwierdziła Clary - To Simon obiecał ci mycie gąbką.
Jace mimo woli zerknął na Simona, a ten uśmiechnął się do niego szeroko i powiedział:
- Jak tylko stanę z powrotem na nogach, przystojniaku. "
" - Jest tutaj salon? - zdziwiła się Clary.
- Oczywiście, że jest - obruszyła się Dorothea. - Gdzie indziej miałabym przyjmować gości?
- Tylko zostawię kapelusz lokajowi - powiedział Jace.
Madame Dorothea posłała mu gniewne spojrzenie.
- Gdybyś był w połowie tak zabawny, za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny, niż jesteś."
"- Jace! - przerwała mu, podnosząc głos. - Zamknij się na sekundę i wysłuchaj mnie, dobrze?
Wzięła głęboki wdech i z niepewną miną spojrzała mu w oczy, a w nim wezbrało nieznane mu do tej pory pragnienie, żeby ją objąć i powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Nie zrobił tego. Z doświadczenia wiedział, że rzadko "wszystko jest w porządku"."
"- Jasne. Ale od lat nie mamy Kielicha, a ponieważ wielu z nas ginie młodo, nasz szeregi się kurczą.
- Czy wy nie... eee... - Clary szukała odpowiedniego słowa. - Nie rozmażacie się?
Jace parsknął śmiechem. (...)
- Oczywiście, że się rozmnażamy - powiedział spokojnie. - To jedno z naszych ulubionych zajęć."
"Na postumencie była wyryta data ,,1234", a wokół niej słowa ,,Nephilim: Facilis Descensus Averni".
- To ma być Kielich Aniołów? - zapytała Clary.
Jace skinął głową.
- I motto Nefilim, Nocnych Łowców.
- Co ono oznacza?
Zęby Jace'a zabłysły w mroku.
- ,,Nocni Ławcy, W Czerni Wyglądacie Lepiej Niż Wdowy Naszych Wrogów od 1234".
- Jace...
To znaczy ,,Łatwe jest zajeście do piekieł", powiedział Jeremiasz.
- Miłe i radosne - skomentowała Clary, ale mimo upału po jej skórze przebiegł dreszcz."
"-Skąd wiedziałeś, że mam w sobie krew Nocnych Łowców? Po czym poznałeś?
(...)
- Zgadywałem - odparł Jace, zamykając za nimi drzwi. - Uznałem, że to najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie.
- Zgadywałeś? Musiałeś być dość pewny, zważywszy na to, że mogłeś mnie zabić.
(...)
- Byłem pewien na dziewięćdziesiąt procent.
- Rozumiem.
Ton jej głosu sprawił, że Jace odwrócił się i na nią spojrzał. Spoliczkowany, aż się zachwiał. Złapał się za twarz, bardziej z zaskoczenia niż bólu.
- Za co to było, do diabła?
- Za pozostałe dziesięć procent - powiedziała Clary."
"- A ty zamieszkałaś z farbowanym pseudofanem gotyku!
(...)
- Tak na marginesie moje włosy to naturalny blond."
"- W przyszłości, Clarisso, może byłoby rozsądnie wspomnieć, że masz już mężczyznę w swoim łóżku, żeby uniknąć takich niezręcznych sytuacji - powiedział.
- Zaprosiłaś go do łóżka? - spytał Simon, wstrząśnięty.
- Śmieszne, co? - rzucił Jace - Przecież wszyscy byśmy się nie zmieścili.
- Nie zapraszałam go do łóżka - warknęła Clary. - Po prostu się całowaliśmy.
- Tylko całowaliśmy? - Ton Jace'a był pełen udawanej urazy. - Tak szybko zapomniałaś o naszej miłości?
- Jace...
Urwała, dostrzegłszy złośliwy błysk w jego oczach. Nagle poczuła ciężar na żołądku.
- Simon, jest już późno - powiedziała ze znużeniem. - Przykro mi, że cię obudziliśmy.
- Mnie również. - Wkroczył dumnie do sypialni i zatrzasnął za sobą drzwi."
"- Może powinnaś się zastanowić, zanim mnie pocałowałaś.
Clary spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Ja cię pocałowałam?
- Nie martw się, dla mnie również nie było to takie pamiętne przeżycie- odparował złośliwie."
"- Podoba ci się przyjęcie?
Odwróciła się i zobaczyła Magnusa opartego o jedną z kolumn. Jego oczy lśniły w półmroku. Clary rozejrzała się i stwierdziła, że Jace i reszta znikneli, wchłonięci przez tłum. Próbowała się uśmiechnąć.
- Z jakiej okazji? - spytała.
- Urodzin mojego kota.
- O! A gdzie jubilat?
- Nie wiem - z powagą odparł Bane. - Pewnie uciekł."
"(...)Chłopiec już nigdy więcej nie płakał i nigdy nie zapomniał tego, czego się nauczył: że kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy być zniszczonym."
"Po prostu jesteś wściekły, że Simom ma coś czego ty nie masz.
- Ma wiele rzeczy, ktorych ja nie mam - odparował Jace. - Na przyklad krótkowzroczność, złą postawę i beznadziejny brak koordynacji ruchowej."
"- Spójrz na to - powiedziała Clary, przewracając kartki szkicownika, aż znalazła właściwy rysunek.
Jace usiadł obok niej, odsuwając T-shirt na bok.
- Kubek do kawy.
- Wiem, że to kubek do kawy - powiedziała z irytacją Clary.
- Nie mogę się doczekać, aż narysujesz coś bardziej skomplikowanego, na przykład Most Brooklyński albo homara. Pewnie przyślesz mi śpiewający telegram."
"- Simon?
- O, Boże - jęknął Jace z rezygnacją - A ja miałem nadzieję, że złapałem coś interesującego."
"- Była żoną Valentine'a, a teraz on zmartwychwstał i jej szuka. Może chce, żeby znowu byli razem? - Wątpię, żeby w tym cely wysyłał Pożeracza do jej domy - odezwał się Alec. (...) - Fakt, że nie taki byłby mój pierwszy krok - zgodził się Jace. - Najpierw słodycze i kwiaty, potem list z przeprosinami, a dobiero później hordy żarłocznych demonów. W takiej właśnie kolejności."
"(...)Nie jest - Zapewnił pospiesznie Alec.- To znaczy, z nikim się nie spotykam. I to nie jest ważne. W każdym razie nie byłoby ważne, gdybym się z kimś spotykał, a nie spotykam się.
Magnus spojrzał na niego jak na idiotę."
"- Och, daj spokój, Jace - powiedziała Clary. - Nie możesz oczekiwać od wszystkich idealnego zachowania. Dorośli też potrafią wiele rzeczy schrzanić. Wróć do Instytutu i porozmawiaj z nią rozsądnie. Bądź mężczyzną.
- Nie chcę byc mężczyzną - oświadczył Jace. - Chcę być gniewnym nastolatkiem, który nie umie poradzić sobie z wewnętrznymi demonami i dlatego wyżywa się werbalnie na innych.
- Cóż, świetnie ci idzie - zauważył Luke."
"Jece słuchał jego przemowy z wściekłością płonącą w bursztynowych oczach.
- Nie, ale jesteś jedynym znanym nam czarownikiem, który umawia się z naszym przyjacielem - wypalił.
Przez chwilę wszyscy tylko się na niego gapili: Alec z przerażeniem, Magnus ze zdumieniem i gniewem, Clary i Simon z zaskoczeniem.
- Dlaczego mówisz takie rzeczy? - zapytał w końcu Alec drżącym głosem.
- Jakie? - zdziwił się Jace.
- Że umawiam się... że my... to nieprawda. - Alec bez powodzenia starał się nad sobą zapanować.
Jace popatrzył na niego spokojnie.
- Nie powiedziałem, że Magnus umawia się z tobą. Ale zabawne, że wiedziałeś, co mam na myśli, prawda?"
"- Przyszliśmy do Jace'a - powiedziała Clary. - Dobrze się czuje?
- Nie wiem. Normalnie też tylko leży na podłodze i się nie rusza?"
"- Krew - powiedział. - Dwie noce temu miałem sen. Widziałem miasto pełne wież z kości. Krew płynęła jego ulicami jak woda.
Simon zerknął z ukosa na Jace'a.
- Czy on przez cały czas tak stoi przy oknie i mamrocze coś o krwi?
- Nie. Czasami robi to, siedząc na kanapie."
"- Dlaczego myślisz, że zmiana planów Valentine'a ma coś wspólnego z twoim bratem?
- Bo tylko Jace potrafi tak bardzo kogoś wkurzyć - odparła z posępną miną Clary."
"- Wiesz, kiedy rozmawiałem z Isabelle, przyszło mi coś do głowy. Powiedziałem jej, żeby nie próbowała wyskoczyć przez okno, bo się zabije.
Jace pokiwał głową.
- Braterska rada.
- Ale potem zacząłem się zastanawiać, czy w twoim wypadku nie byłoby inaczej. Widziałem, jak dokonujesz różnych rzeczy, niewiele różniących się od latania. Widziałem, jak spadasz z trzeciego piętra i lądujesz jak kot, wskakujesz z ziemi na dach...
- Słuchanie o moich osiągnięciach jest całkiem przyjemne, ale nie jestem pewien, do czego zmierzasz, Alec.
- Chodzi mi o to, że w twoim więzieniu są cztrery ściany, a nie pięć.
Jace wytrzeszczył oczy.
- Więc Hodge nie kłamał, kiedy mówił, że w codziennym życiu znajomość geometrii się przydaje. Masz rację, Alec. W tej klatce są cztery ściany. Gdyby Inkwizytorka zadowoliła się dwiema, mógłbym...
- Jace! - Alec stracił cierpliwość. - Chodzi o to, że w tej klatce nie ma góry. Niczego między tobą a sufitem.
Jace zadarł głowę. Krokwie znajdowały się tak wysoko, że ginęły w cieniach.
- Chyba oszalałeś.
- Niewykluczone"
" Właściwie nie nazwała cię przestępcą...
- Nie, jestem tylko bardzo niegrzecznym chłopce. Robię różne złe rzeczy. Męczę koty. Wykonuję brzydkie gesty przy zakonnicach."
"- A tak przy okazji, ile masz lat? - spytała z ciekawości.
- Chodziłem po tym świecie, kiedy Morze Martwe było jeszcze jeziorem, które źle się poczuło."