Rozdział 6

66 9 4
                                    

Po jej wyjściu nie wiedział co ma zdobić. Rzeczywiście ćpał. Tak jak kiedyś. Psia jego mać, trzeba było zostać tym handlarzem narkotyków, przynajmniej miały spokój. Co teraz ma zrobić? Czy Sophie właśnie się na niego obraziła? Zaraz, zaraz, momencik, chwilunia, czy on przejmuje sie co pomyślała na jego temat ta wkurzająca dziewczyna? To niemożliwe. Jest dla niego nikim. Kolejnym zużywającym tlen człowiekiem. Ale czy na pewno?

Wziął do ręki lek i cisnął nim przez kuchnię. Miał ochotę co potłuc. Najlepiej własną czaszkę. Znowu to poczuł. To czego nie czuł już od dawna. A może tak leki zadziałały, na niego? Oby tak, inaczej rzuciłby się pod samochód. Nie chciał tego czuć, bo wiedział z czym to się wiąże. Nie przeżyłby tego raz jeszcze, nie teraz.

Zadzwonił jego telefon.

- Tak Emma? - przywitał się z pracownicą.

- Cześć Jared. Chcę ci tylko przypomnieć, że idziesz dzisiaj na bankiet w Brilliant Hotel.

- Tak, wiem. Na którą to miało być? Na 20?

- Tak. Tylko się nie spóźnij. Pa - blondynka rozłączyła się. Kolejny raz będzie musiał zakładać maskę. Ale pójdzie. To tylko 2 godziny, wytrzymasz Leto. Może nawet znajdziesz chętną, aspirującą modelkę? Przyda ci się pożądne pieprzenie.

Jared ubrał się w garniak i wsiadł do samochodu. Nie jechał długo - hotel znajdował się rzut beretem od jego domu. Kiedy dojechał na miejsce przywitało go grono fotografów. Czas na przedstawienie. Przywdzieając kolejną maskę wysiadł z samochodu i szeroko się uśmiechnął do paparazzi. Błusnęli mu fotki. Standard, kiedy jest się wielką gwiazdą. Wszedł do środka. Kelner podał mu szampana, a brunet wziął go bez wachania. Przechadzał się głównym holem. Było mnóstwo ludzi. Dwie osoby poprosiły go o zdjęcie. Zgodził się, ani na chwilę nie zdejmując uśmiechu.

Było dość spokojnie. Cicho grała sobie muzyka klasyczna, a ludzie gawędzili sobie. Bankiet jak bankiet. Już upatrzył sobie dzisiejszą zdobycz. Piękną, długonogą 20 latkę. Właśnie zamierzał ją ustrzelić kiedy jego oczom ukazała się Ona. Zamurowało go. Zapomniał o modelce, mógł myśleć tylko o Niej. Nie był przygotowany na konfrontacje z nią, mimo upływu lat. Ćwiczył to miliony razy. Szczególnie ostatnio. Ogarnij się Leto. Nie musisz z nią rozmawiać. Niestety kobieta zmierzała w jego stronę. Wyprostował pierś, a kiedy była już wystarczająco blisko powiedział:

- Cześć, Cameron...

*****

Brunetka usiadła przed komputerem. Sprawdziła pocztę i odpisała na maile. Chciała już skończyć pracę i wrócić do domu. Zajęta myśleniem o Jaredzie nie zauważyła, że Kurt niósł w jej stronę bukiet kwiatów.

- Witaj, szczęściaro! Super kwiatki dostałaś!

- Jakie? Od kogo?

- Pisze, że od twojego przeznaczenia. Fajnie.

- Dzięki. Połóż je na stole, zaraz je zabiore do domu. - powiedziała. Kto mógł wysłać jej kwiaty? Chyba, że... Nie to nie możliwe. A jeśli?

***************

Hejka. Akcja się rozkręca. Komentujcie

Bright lights, big city...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz