Rozdział 8: Ty tak serio?!

448 33 2
                                    

Lukas, zaniósł mnie do mojego domu.
- Masz klucz?
- Oczywiście że nie, Sara ma wolne, więc jest w domu.
- Cholera.
- Nie przeklina się przy damach- Lukas uśmiechnął się mimo woli.
- Właśnie się wykrwawiasz, a i tak masz poczucie humoru.
- Taka już jestem.
Nadal czułam jak krew spływa mi po karku. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami.
- Odpływam Lukas- szepnęłam i straciłam przytomność. Zdążyłam tylko usłyszeć głos Lukasa: "Alekso nie zamykaj oczu!"

"Biegnę pustą ulicą, jest noc. Nagle Słyszę szelest, zatrzymuje się i odwracam. Widzę postać w czarnym płaszczu, twarz zakrywa jej kaptur. Nie trudno domyślić się że to śmierć.
Znów zaczynam biec. Ona jednak rusza za mną. Uciekam, staram się uciekać. Cały czas biegnę w miejscu, a ona się zbliża. Zbliża...zbliża...zbliża"

Obudziłam się z krzykiem. Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Rozejrzałam się. Czy...ja jestem w przychodni dla zwierząt? Leże na stole operacyjnym. Starałam się wstać, ale na próżno. Rozbolała mnie szyja. Odruchowo chwyciłam się za nią.
- Szwy- szepnęłam.
Do pokoju wszedł weterynarz..
To znaczy tata Lukasa.
- Widzę że się obudziłaś, jak się czujesz?
- Nadal boli mnie szyja i trochę plecy, ale żyje i to się liczy.
- Dobre podejście.
- Gdzie Lukasa i reszta?
- Obecnie, pewnie gonią wampira.
- Ohh, czy wyjaśni mi Pan co tu się dzieje.
- Wydaje mi się że Lukas wolałby to zrobić.
- No...dobrze, mogę wrócić do domu?
- Radzę ci poczekać na nich, nie długo wrócą.
- To...?
- A tak! Zapraszam cię do pokoju obok.
Pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do wspomnianego pokoju.
W nim znajdowała się kanapa (bardzo wygodna) na której to posadził mnie. Podał mi pilota do ręki.
- Muszę wracać do pracy, ale jakby coś się działo to wołaj. Poczęstuj się ciastkami, leżą na stoliku. Moja żona piekła są pyszne.
-Dziękuję.
Gdy tata Lukasa opuścił pomieszczenie, natychmiast dorwałam się do ciastek. Zjadłam chyba z 13. Włączyłam Tv.
Nic ciekawego, zmieniałam programy aż natrafiłam na Teen Wolf. Kocham ten serial!
Obejrzałam już 2 odcinki, a ich ciągle nie ma.

W pewnym momencie do pokoju wbiegł Lukas. Usiadł obok.
- Jak się czujesz?
- Wpożo, tylko...- Nie zdążyłam dokończyć bo do pokoju wbiegła Balla. Zaczęła mnie ściskać za szyję.
- Jak się czujesz?
- Szwy...- ledwo wydusiłam z siebie te słowa.
- Oh! Wybacz!
- Nic nie szkodzi, a jak polowanie na wampira.- powiedziałam gładząc szyję.
- Nie dorwałem go.- powiedział Lukas.
- Nie dorwaliśmy- poprawiła go Balla.
-Tak ale to ja jestem Alfą, więc to ja powinienem go złapać.
-Mylisz się! My jesteśmy jednym stadem!
- Ale jestem Alfą!
-Wybaczcie mi że przerwę wam te pogaduchy, ale czy ktoś coś wyjaśni!- wtrąciłam.
Oboje spojrzeli na mnie. Lukas chwycił mnie za rękę.
- Jesteś pewna że chcesz wiedzieć.
-Tak!
- No dobrze. Ja, Balla, Amber, Matt, Sean... Jesteśmy wilko-krwistymi.
-Ty tak na serio!
-Tak.
- Jesteście czymś w rodzaju wilkołaków?
- Nie, wilkołaki to wilki na dwóch łapach. Wilko-krwiści to duże wilki. W naszych żyłach płynie wilcza krew.
- Nadal nie ogarniam.
- Dawno temu, nasi przodkowie chcieli stać się niepokonani. Więc zmieszali wilczą krew z ludzką. Nastąpiła mutacja, od tego momentu mogli zamieniać się w wilki.
- Łał, czyli wasi przodkowie byli wilko-krwistymi.
- Właściwie to nie.- powiedziała nieśmiało Balla.
-Co?
- Tu tylko ja jestem czystym wilko-krwistymi. Balla i reszta...zostali obdarowani tym czymś przezmnie.
-Dlaczego?
-Balla... Ty opowiedz.
- Każdy z nas ma swoją historię. Ja miałam raka mózgu. Pół życia spędziłam w szpitalu. Lekarze nie dawali mi żadnych szans.- łzy spłyneły jej po policzkach, a ja ją przytuliłam.- Po nie udanej operacji, umierałam i... Lukas wkradł się na salę operacyjną. Spytał się czy chce zostać wilko-krwistym. Zgodziłam się i teraz jestem szczęśliwa.- Balla się rozpromieniła.- Żyje, mama jest szczęśliwa. Jestem wdzięczna Lukasowi.
- Lukas, jesteś bohaterem.
- Eee tam.
- Nie, eee tam tylko brawo.
-Lukas, naprawdę ci dziękuję.- powiedziała Balla i przytuliła Lukasa.

Do pokoju wszedł brązowowłosy chłopak za nim blondyn i blondynka.
- A co tu się wyprawia.- powiedział szatyn. Balla jak na komendę oderwała się od Lukasa.
-Nic.
Lukas wstał i pokazał na mnie.
-To jest Aleksa.
Blondynka podeszła do mnie i przytuliła delikatnie.
- Jestem Amber, gdzie kupiłaś te buty są świetne.
- Miło mi cię poznać, buty mam ze sklepu w moim małym miasteczku.
- Pożyczysz mi je kiedyś?
- Jasne.
Teraz podszedł do mnie szatyn, wziął moją dłoń i pocałował.
-Nazywam się Carter, Matt Carter.
- Witaj Matt.
Blondyn również pocałował mnie w dłoń.
- Sean Richardson.
-Również miło mi poznać.
- To może pójdziemy do Pop Café.
- Dobry pomysł.- powiedzieliśmy jednocześnie...

C.D.N

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Tam, Tam Ta... Pomyślałam że zrobię wam niespodziankę i dodam rozdział. Dziękuję za 294 wyświetleń i za 54 gwiazdki. Naturalnie proszę o gwiazdki.
    Pozdrawiam Aleksa











Wilko-krwiści (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz