Rozdział 4: Może będzie dobrze...

590 49 4
                                    

Ja i Balla idziemy do weterynarza. Venator i Kira naprawdę się lubią, skaczą na siebie i merdają ogonami. Zyskałam przyjaciółkę, Balla naprawdę jest fajna. Niedługo zaczynam szkołę i nie będę samotna. Co prawda należy do paczki do której jak się dowiedziałam należy:
-Lukas, jest liderem,
-Sean,
-Matt
-Amber,
Nasza rozmowa tak się rozwinęła że nie zauważyłam jak doszłyśmy do zielonego budynku. Na plakacie wiszącym na dębowych drzwiach było napisane "Klinika dla zwierząt".
-No i jesteśmy.-oświadczyła Balla- Weterynarza to tata Lukasa. Potrafi dogadać się z każdym zwierzakiem.
- To miło, a propo Lukasa to on chyba mnie nie polubił.
- Daj spokój on cię lubi. Opowiadał mi że jak cię ratował to odrazu wyczuł że jesteś sympatyczna.
-Ratował? Jak to wyczuł?
- Oj! Mam za długi jęzor!- krzyknęła- Muszę już iść na spodkanie.- chwyciła Kira i pobiegła- To cześć! Zadzwoń.
- Hej! Poczekaj, co miało znaczyć wyczuł?!- krzyczałam za nią ale ona udawała głuchą.- Zostaliśmy sami Venatorku.- powiedziałam patrząc na psa, który gonił swój ogon.
Weszłam do środka kliniki. Zapach futra zmieszany z odświeżaczem powietrza (zapach lawendy) udeżył mnie na dzień dobry. W poczekalni była czarna kanapa i kilka foteli. Na jednym z nich siedział Lukas. Zdziwił się kiedy mnie zobaczył, ale na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Witaj, miło mi cię znów zobaczyć.
- O! Hej fajnie że się spotkaliśmy. Czekasz na ojca?
- Z kąd wiesz że...aha Balla ci wszystko opowiedziała.
- No...tak, jest bardzo fajna, dobrze nam się rozmawia.
-Przyszłaś tu z psem, uroczy.
- Venator, znalazłam go w lesie. Chciałbym dowiedzieć się jaka to rasa, a ty masz jakieś zwierzęta ?
-Mam szczura, Luna- wyjął szczura z kieszeni.
-Śliczna, mogę podtrzymać- Lukas podał mi Lune z uśmiechem.
- Zazwyczaj dziewczyny boją się Luny.
-Może miałeś pecha do dziewczyn.- głaskałam szczura po główce.
-Najwyraźniej tak, mama nie znosi szczurów, dlatego trzymam ją w tajemnicy.

Nagle drzwi się otworzyły i z gabinetu wyszedł dobrze zbudowany mężczyzna z czarnymi włosami i oczami. Lukas schował szybko Lune do kieszeni. Weterynarz zaprosił mnie gestem do środka. Pożegnałam się z Lukasem. Weszłam za jego ojcem do gabinetu. Wziął Venatora i położył na stół. Piesek usiadł i grzecznie czekał. Weterynarz wyjął książeczke zdrowotną psa.
-Nazywam się Max Wolf, żądam ci teraz kilka pytań, dobrze?- kiwnełam głową- Imię psa.
-Venator
- Mały łowca, a rasa?
- Liczyłam że dowiem się od Pana, bo znalazłam go w lesie.
- Miło z twojej strony że go przyjełaś. Zrobię mu kilka badań i zaraz dowiem się wszystkiego.
Badanie Venatora zajęło mu trochę czasu.
- Wiem wszystko, Venator ma 2 miesiące, rasy Wilczak Saaraloosa jest zdrowy i szczęśliwy.
- Dziękuję, ma Pan podejście do zwierząt, Do widzenia.
- Do widzenia.
Gdy wyszłam Lukasa już nie było. Wróciłam do domu.
Sara zrobiła sushi, co mówiąc szczerze nie wyszło jej najlepiej.
- I tak sushi?- powiedziała siadając przy swojej porcji.
- Kochanie...słowa tego nie opiszą.- powiedział Dave ledwo przełykając posiłek.
- A tobie Alekso?
- Zgadzam się z Davem, słowa tego nie opiszą.
- Cieszę się że wam smakuje.- sprubowała kawałek i natychmiast wypluła.- Cholera co to za paskuctwo...! Dave zamawiaj pizze.
- Już się robi.- powiedział ucieszony.
Zjedliśmy dobrą kolacje. Poszłam na górę do swojego pokoju. Obejrzałam film "Koralina i tajemnicze drzwi" kocham tą bajkę. Nie mogłam jednak skupić się na oglądaniu. W głowie miałam tylko słowa Balli "wyczuł". Tak więc pogrążona w myślach zasnełam...

___________________________________
Przepraszam za krótki rozdział ale szkoła. Proszę o gwiazdki :-D
Pozdrawiam Aleksa ;-)




Wilko-krwiści (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz