Stany?

2.4K 289 52
                                    

-PARK CHANYEOL DLACZEGO DO CHOLERY DO MNIE NIE ZADZWONIŁEŚ! USIEDZIEĆ NA MIEJSCU NIE MOGĘ, A TY CO?!
Ups...
No tak, miałem dac mu znać. Ale przywitać mógł mnie trochę czulej.
-A gdzie twoje 'dzień dobry kochanie'?-zapytałem, wyciągając ręce, żeby go przytulić.
Na daremne.
-Tam gdzie twoje 'dam znać'-odpyskował.
Uśmiechnąłem się.
Tyle słodyczy w jednej osobie.
To powinno być zabronione!
-No więc...?-spojrzał na mnie wyczekująco.
Odchrząknąłem.
-Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. Którą chcesz usłyszeć najpierw?
Rzucił mi piorunujące spojrzenie.
-Okej, okej-powiedziałem szybko.-Ja wybiorę.
Zastanawiałem się, czy trochę się z nim nie podrażnić, ale nie w tej sytuacji. Zresztą, chcę wyjść z tego cało. A Baekhyun naprawdę miał temperament.
-Cóż, dnia dzisiejszego, dowiedziałem się, że nie zostanę ojcem.
Widziałem jak Baek odetchnął z ulgą.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę-w końcu posłał mi delikatny uśmiech i objął delikatnie.
Odwzajemniłem jego uścisk i oparłem podbródek na jego głowie.
-A ta zła wiadomość?
-Ekhm... no więc, tylko się nie denerwuj, Baekki.
Odsunął się ode mnie na wyciągnięcie ręki, mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem.
Podrapałem się po karku, uśmiechając lekko.
-Można powiedzieć, że... zaproponowałemtiffanyżepomogęjejztymwszystkimbłagamniebijpamiętajżeciękocham!
Spodziewałem się wybuchu Baekhyuna, jednak on tylko obrzucił mnie dziwnym spojrzeniem.
-Twoja decyzja.
-Huh?
Skąd ten spokojny ton?
Nie miał zamiaru wybić mi tego pomysłu z głowy?
Tym bardziej dosłownie?
Nie jest zły?
Lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Zdziwiony?-zapytał.
-Jak jasna cholera-odparłem szczerze, wciąż zdumiony.
On tylko wzruszył ramionami, odsuwając się i siadając na kanapę.
-Uważam że to nie jest dobra decyzja, Chanyeol. Mimo wszystko, zrobisz co będziesz chciał.
Podszedłem do niego i kucnąłem na przeciw niego tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości.
-Czemu to brzmi jak 'Rób co chcesz, ja mam to gdzieś'?
Westchnął ciężko i spojrzał mi w oczy.
-Bo nic nie jest pewne.

BAEKHYUN POV

-Co masz na myśli?
Jak miałem mu to powiedzieć?
Tiffany to jego była. Skoro byli razem, znaczy że coś do siebie czuli, tak? To nie było wcale tak dawno.
Samo to, że było prawdopodobieństwo jego ojcostwa, względem jej dziecka...
To naprawdę duży bagaż.
Co jeśli ta 'pomoc' przerodzi się w coś więcej?
Co jeśli Chanyeol chciałby być ojcem?
Ja mu tego nie zapewnię, to oczywiste.
Kochałem Chana, ale nie mogłem być egoistą i trzymać go w mojej żelaznej klatce.
-Baekhyun!-jego niski głos wyrwał mnie z zamyślenia.-Pytałem, co masz na myśli?
Przejechałem dłońmi po twarzy. Miałem tego dość.
-Tak mi się powiedziało-skłamałem.-Po prostu rób, co uważasz za słuszne.
-Nie doradzisz mi nic?-był... zawiedziony?

Ja też miałem swoje granice.
-Już powiedziałem-warknąłem.-A teraz powinieneś już sobie iść. Mam parę rzeczy do zrobienia.
Widząc, że to definitywny koniec rozmowy, wyszedł nie żegnając się, lekko trzaskając drzwiami.
-Pieprz się Park. Pieprz się Tiffany. Pieprzcie się wszyscy.

W niedzielę wrócił w końcu mój brat, po kolejnej delegacji. Cieszyłem się, bo miałem już dość pustego domu, nawet jeśli często wpadał Chen czy Chanyeol. Nie rozmawialiśmy ze sobą od wczoraj.
Zastanawiałem się, co mam dalej robić. Jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.

W poniedziałek na godzinie wychowawczej, zostałem wezwany do gabinetu dyrektora.
-Proszę usiąść, panie Byun-zaproponował przystojny mężczyzna w średnim wieku. Było widać lekkie podobieństwo między nim, a Jonginem. Chociaż gdybym o tym nie wiedział, pewnie nie zwróciłbym na to uwagi.
Usiadłem w dość wygodnym fotelu. Zaciskałem kurczowo dłonie, nie wiedziałem z jakiego powodu się tu znalazłem. Przecież nie zrobiłem nic złego, chyba...
-Pewnie zastanawia się pan, dlaczego pana wezwałem?-uśmiechnął się delikatnie.
Nie no, gdyby nie był ojcem Kaia to bym na niego poleciał.
Ugh... dobry był. Szczególnie, że ubrany był w zajebiście dobrze skrojony i widać, że nie najtańszy garnitur.
-To nie ja-wolałem od razu to powiedzieć.
Tamten tylko się zaśmiał.
-Wiem, że nic nie zrobiłeś, Baekhyun. Mogę tak do ciebie mówić? Będzie łatwiej.
Przytaknąłem, w myślach przeżywając, jak moje imię dobrze brzmi w jego ustach.
Ogarnij się!!!
-Mam dla ciebie świetną propozycję. Jeśli będziesz zainteresowany, dalszych informacji i szczegółów udzielą ci sami interesanci.
-Co to za propozycja?-zapytałem, już szczerze zaciekawiony.
-Pamiętasz przygotowywanie tych projektów integracyjnych we wrześniu z innymi klasami?
-Oczywiście.
-Za każdym razem jest na nich ktoś ze świata rozrywki, że tak powiem. Nie wszyscy zdolni młodzi ludzie trafiają do artystycznych szkół. Ponieważ, albo niewiele jest świadom tego co potrafi, albo nie ma na tyle pieniędzy. Mam znajomego, który kiedyś zaproponował mi taki układ, a że dzięki temu uczniowie lepiej się dogadują tym lepiej.
-To naprawdę świetnie, ale wciąż nie rozumiem...
-No tak, już przechodzę do sedna sprawy, Baekhyun. Zostałeś uznany za, można tak powiedzieć, nie oszlifowany diament.
Pominąłem to, że właśnie nazwał mnie węglem. Wciąż coś było nie jasne.
-Przecież jest już prawie koniec roku, dlaczego dopiero teraz?
Dyrektor ponownie obdarzył mnie swoim perfekcyjnym uśmiechem.
-To nie jest takie proste. Po pierwsze środki, po drugie ta wytwórnia ma swoje 'serce' w Ameryce.
-Huh?
-Masz szansę wyjechać do Stanów, Baekhyun.

-Stany?-Chen był tak samo zaskoczony, a nawet bardziej niż ja.
-Też tak zareagowałem.
-Co mu odpowiedziałeś?
-Muszę najpierw porozmawiać z ludźmi z wytwórni i oczywiście porozmawiać o tym z bratem. Zdanie Taehyunga tak naprawdę jest najważniejsze.
W końcu zadał najtrudniejsze pytanie.
-A Chanyeol?
No właśnie...
Gdy myślałem o tym pod tym względem, moją pierwszą myślą było 'To jest wyjście'.
Egoistyczne?
Na pewno.
Jednak, czy nie jest to lepsze?
Kurewsko mocno zależy mi na Chanie i dlatego chcę także jego szczęścia.
-Jeszcze nic nie wie-odparłem.
-Baek, jestem twoim najlepszym przyjacielem nie od dziś i znam cię naprawdę dobrze. Czemu tak dziwnie się ostatnio zachowujesz? Ciąża Tiffany, rozumiem. Ale z tego, co wiem to nie Chanyeol jest ojcem, tak?
Kiwnąłem głową, milcząc.
-Więc? Czemu wygląda jakby ci się znudził? Jakbyś już miał go gdzieś? On to widzi, Baekhyun.
-Oczywiście, że mi zależy. Kocham go-szepnąłem.
-To co ty wyprawiasz?
-Już sam nie wiem...

-Żartujesz sobie ze mnie?!
Nie robiłem tego.
-Jak to Stany?! Jak to dwa lata?! Jak to pierdolone dwa lata!-krzyczał z... desperacją?
Rozdzierało mi to serce.
Zdecydowałem wraz z bratem o wyjeździe do Ameryki. On miał tam nawet lepsze warunki pracy, nie musiałby tak często wyjeżdżać w delegacje.
Decyzja zapadła.
-Czemu mówisz mi o tym teraz?! Czemu podjąłeś tak ważną decyzję bez mojej wiedzy?!
Patrzył mi w oczy, a ja nie umiałem mu odpowiedzieć.
-Dlaczego?!-wrzasnął.
-Bo to koniec-powiedziałem, odwracając wzrok.
-Co?
Nic.
-Rozstańmy się, Chanyeol.
Chwila ciszy, która dla mnie trwała wieczność.
-Jeśli jesteś pewien, spójrz mi w oczy i to powtórz.
Nie umiem.
Nie chcę.
Nie mogę.
Minuta.
Dwie.
Trzy.
Z ociąganiem zrobiłem to.
-To koniec, Chan.

Are u kidding me (Baekyeol)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz