dziesięć

4.3K 368 16
                                    

*ten rozdział jest kontynuacją wieczoru, ale z perspektywy ariany, żebyście się nie pogubili ;)*

a r i a n a

Kolacja przebiegła pomyślnie i dość śmiesznie (mam na myśli oczywiście niespodziewane pojawienie się Luke'a i jego bezsensowne gadanie). Byłam przekonana, że nic nie może popsuć mi humoru, kiedy wróciłam z restauracji, ale myliłam się. Po przekroczeniu progu usłyszałam, że ktoś zostawił mi wiadomość na telefonie domowym. Tak, mam takie coś. I tak, to nadal istnieje. Westchnęłam ciężko i wcisnęłam odpowiedni guzik, żeby odsłuchać wiadomość, w międzyczasie ściągając te cholernie niewygodne buty.

-Halo, pani Grande? Jest tam pani? - usłyszałam zdenerwowany głos Bo, mojej pracownicy. - Najwidoczniej nie, więc proszę przyjechać jak najszybciej do przychodni! To bardzo ważne, mamy problemy z jednym z klientów i naprawdę nie mam pojęcia jak sobie z nim poradzić. Wytłumacze pani całą sytuacje, gdy się spotkamy. Poczekam do kiedy trzeba, ale proszę jak najszybciej przyjechać! Proszę! - dźwięk wydobywający się z aparatu zwiastował koniec nagrania. Jęknęłam i zrobiłam nalałam sobie kawy do kubka termicznego.

Jeden dzień. Pragnę jednego, spokojnego dnia, czy to tak wiele? Nie robie nic, tylko urzeram się ze stertą papierów, składam zamówienia, siedzę za biurkiem i odwalam papierkową robotę, bo ktoś przecież musi, i nawet jednego wieczoru spokojnie spędzić nie mogę! Wywracam oczami i zakręcam kubek, po czym idę założyć trampki. W podskokach, zakładając buty, pokonuje drogę do drzwi i wychodzę na zewnątrz. Jest już ciemno, dochodzi godzina dwudziesta druga, a ja jak głupia pędzę do przychodni. Brawo, Ariana! Brawo!

Zamykam drzwi i wsiadam do auta, żeby nareszcie móc napić się odrobiny kawy, bo wcześniej nie miałam okazji. Odkładam kubek na jego miejsce i wyjeżdżam z podjazdu, jednocześnie myśląc zmianie pracy. Myślę o sprzedaniu przychodni, ale po chwili uświadamiam sobie, że nie umiałabym tego zrobić. Jedyna pamiątka po ojcu, a po za tym jest rodzinna i w sumie zarabia sama na sibie, nie musiałabym tam nic nawet robić, gdybym nie była taka uparta i nie chciała brać udziału w rozwoju przejętej przychodni.

Westchnęłam i stanełam na światłach. Rozsiadłam się wygodnie w siedzeniu i napiłam ciepłej kawy. Oblizałam usta z reszty wywaru i gdy pojawiło się zielone światło zmieniłam bieg i ruszyłam. Po mojej głowie biegało tysiąc myśli na minute, ale tylko jedna przykuła moją uwagę na dłużej. Właśnie zdałam sobie sprawę, że kolacja z Loganem nie przebiegła tak pomyślnie jak myślałam wcześniej. Chciałam się zrelaksować, mieć godzine 'wolnego od myślenia', ale chłopak cały czas nawijał o pracy. Nie mieliśmy innych tematów niż praca, czy to nie zabawne? W momencie kiedy stawałam przed kliniką obiecałam sobie, że już nie spotkam się z młodszym Hemmingsem, bo to po prostu nie ma sensu. Weszłam do środka, gdzie od razu zaatakowała mnie Bo.

-Mamy poważny problem. Jeden z pacjentów chcę oskarżyć nas o złe wykonywanie pracy! - tłumaczyła. - Oczywiście postępowałam zgodnie z przepisami, zmieniłam strzykawke, igłe, rękawiczki, ale on nadal upiera się na swoim.

-Spokojnie, Bo. Przecież mamy monitoring, nic nie może nam zrobić, jeśli rzeczywiście było tak jak mówisz. - uśmiechnęłam się do niej lekko i ruszyłam do swojego gabinetu. - Jedź do domu, a ja to wszystko pozałatwiam.

-Ale....

-Nie ma żadnego 'ale' jedź i już. jak coś to będę dzwonić, a teraz dobranoc. - dziewczyna westchnęła, ale po paru minutach już jej nie było.

Postanowiłam przejrzeć monitoring, a że nie spytałam Bo o jakiekolwiek szczegóły związane z wyglądem pacjenta lub chciażby przybliżonej godziny zdarzenia, przeszukiwanie tego zajęło mi całą noc i kawałek poranka. Byłam wykończona, śpiąca i wypiłam przy okazji więcej kawy niz przez całe swoje życie, ale opłacało się, bo po przejrzeniu materiału już wiedziałam, że moja przychodnia jest czysta, robimy wszystko tak jak powinniśmy, zgodnie z przepisami. Uśmiechnęłam się leniwie do ekranu monitora i oparłam wygodnie o oparcie krzesła. Zamknęłam na chwile oczy, dosłownie na pięć minut, ale gdy obudził mnie Tom było już sporo po czternastej. Zasnęłam, super!

-Ariana, jesteśmy w dupie. - rzucił i siłą ściągnął mnie z krzesła. - Ten cholerny pacjent przyszedł tutaj z policjantem i wymaga odszkodowania, chodz!

-Przejrzałam wszystko i jest okey, Bo postępowała zgodnie z zasadami. - rzuciłam pewnie, koedy wychodziłam ze swojego gabinetu, nie miałam się czego bać. Na korytarzu czekał już policjant wraz z człowiekiem, który śmiał oskarżyć mnie i moją przychodnie o coś, czego nie zrobiliśmy. Dupek!

-Dzień dobry. Nazywam się Max Schneider i będę prowadził dochodzenie w sprawie pani przychodni. Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko jeśli się rozejrze? - spytał uśmiechając się uprzejmie, chociaż ja wiedziałam co może się kryć za tym uśmiechem.

-Oczywiście, że nie, bo nie mam nic do ukrycia. - powiedziałam pewnie i zrobiłam krok w bok, żeby go przepuścić. - Przejrzałam dziś w nocy monitoring i wiem, że moja pracownoca nie zrobiła nic złego. - dodałam.

-To się jeszcze okaże. - mruknął, podchodząc do pierwszych drzwi na prawo. - Jednakże radę pani, żeby sprowadziła sobie pani prawnika.

Otworzyłam szeroko oczy i przełknęłam nerwowo śline. Okey, może i nie byłam winna (ani nikt z mojego otoczenia), ale kto by się nie denerwował na moim miejscu? Wypuściłam powietrze z płuc i szybkim, aczykolwiek zgrabnym ruchem dopadłam drzwi do mojego gabinetu i zamknęłam się w nim. Zostało mi tylko jedno wyjście. Chociaż nie chciałam tego robić to musiałam, bo bałam się, że jeden głupi pacjent może zaszkodzić mojej przychodni. Wzięłam telefon do ręki i długo obracałam go w palcach. Wreszcie zaknęłam głośno i nacinełam zieloną słuchawke.

-Luke, potrzebuje cię. - zdenerwowanie było wyczuwalne w moim głosie. Odetchnęłam i kantynuowałam. - Potrzebuję cię, ale jako prawnika.

a/n blah, blah, blah! soreczka za tak długą nieobecność z mojej strony na wattpadzie, ale naprawdę nie miałam czasu... i weny :( w sumie byłam pewna, że już tutaj nie powróce i miałam zostawić to ff niedokończone, ale spiełam dupe i oto jestem! ;) rozdział nie najlepszy, bo wydaje mi się, że wyszłam już z wprawy w pisaniu eh eh tak, wiem, jest milion błędów hah ale nie ważne, mam nadzieję, że chociaż troszkę się podoba. pozdrawiam i kocham was ;)x

hey boy // l.hemmings (sequel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz