osiem

5.7K 462 46
                                    

Uprzedzam, narracja trzecioosobowa!x

Układając włosy, które żyły własym życiem i za cholere nie chciały współpracować, usłyszała dzwonek do drzwi. Była już osiemnasta, więc nie była zdziwiona, Logan miał o tej godzine przyjść. Zrezygnowana związała włosy w wysokiego kucyka i podwinęła rękawy sweterka. Ubrana była w sam raz na wyjście do kina, a zarazem elegancko i gustownie. 'Lata praktyki' zaśmiałam się w duchu. Zabrała torebeczke z komody i popędziła otworzyć drzwi. Miała nadzieję, że spędzi miły wieczór, z młodym, przystojnym mężczyzną, który ewidentnie ją lubił i ona lubiła jego. Czuła, lekkie zdenerwowanie i z lekkim uśmiechem na ustach otworzyła drzwi. To co zobaczyła zbiło ją z tropu. Młody Hemmings miał na sobie garnitur i prezentował się doskonale, ale po cholere zakładać garnitur do kina?

-Wyglądasz niesamowicie. - uśmiechnął się i podał Arianie bukiecik róż. Nienawidziła róż.

-Dzięki. - mruknęła i wyszli z domu, a dziewczyna zamknęła drzwi. - W ogóle to czemu ubrałeś się w garnitur? - spytała, gdy szli do auta. Wystarczyło niecałe pięć minut, żeby Ariana zniechęciła się do tej pseudo randki.

-Zmieniłem placy na dziś. - oznajmił otwierając jej drzwi, jak prawdziwy dżentelmen. - Zabieram cię do restauracji.

-Ale... jak to? - spojrzała na niego zdziwiona, zanim zdążył zatrzasnąć jej drzwi przed nosem. W jednej chwili poczuła, że jej czarne rurki, biała bokserka i pudrowy sweterek wcale nie są gustowne, a tym bardziej eleganckie. Chłopak zajął miejsce obok jej i odpalił auto. - Logan, wytłumacz mi o co chodzi.

-Nie martw się, kochana. Będziemy się świetnie bawić, to najlepsza restauracja w mieście. - farbowany szatyn odparł pogodnie i błysnął w uśmiechu swoimi białymi ząbkami. Dziewczyna wywróciła oczami, prychnęła i zapięła pas. Jeszcze jej jakiegoś wypadku brakowało. Nie lubiła takich niespodzianek, w ogóle nie lubiła niespodzianek.

W niecałe dwadzieścia minut dotarli do celu. Jechali w ciszy, chociaż nie raz Logan próbował ją zagadać. Odpowiadała mu zdawkowo, albo tylko skinieniem głowy, wymuszając uśmiech. Miała nadzieję, że ten wieczór jednak okaże się miły, przyjemny. Kiedy zaparkowali na parkingu przed restauracja, a szyld nas nią głosił nazwe 'a la française' rozpromieniła się. Kochała francuskie żarcie!

-Skąd wiedziałeś, że lubie francuskie klimaty? - spytała, uśmiechając się do niego tym razem szczerze i wysiadła z auta.

-Dobra wróżka mi to zdradziła. - zaśmiał się i wystawił do niej ręke, a ta przyjęła ją chętnie. Weszli razem, trzymając się za ręce, a dla postronnych mogłoby się wydawać, że są szczęśliwą parą. Na szczęście do pary było im jeszcze daleko i niech tak pozostanie na dłużej.

Straszy Hemmings w tym czasie chodził po salonie swojego domu i wyzywał się za swoją głupote. Kurwa, jak mógł mu powiedzieć tak dużo? Mógł od razu odpędzać go od tego pomysłu, a nie z obojętną miną pierdolić mu o wszystkim co wie.

-Uspokój się, Luke. - Michael nalał im do szklanek whisky. Był przejęty zachowaniem swojego przyjaciela, jednak naprawdę nie wiedział jak mu może pomóc. - Bo pomyśle, że jesteś zazdrosny. - próbował zażartować, ale Luke tylko zmroził go wzrokiem.

-Zamknij się idioto, wcale tak nie jest! - warknął i pociągnął spory łyk swojego trunku. Chciał się upić. - Po prostu wiem jaki jest Logan. Zbajeruje ją i zaciągnie do łóżka, a ja mu w tym pomogłem. - chłopak o mały włos nie kopnął w kanape ze złości.

-Ariana nie jest taka głupia. Może nie wyczuje jego zamiarów od razu, ale z czasem przejrzy na oczy. Przecież wiesz.. - Michael uśmiechnął się lekko na wspomnienie, że kiedyś byli tak blisko. Jednak po chwili przypomniał sobie, że to ona zerwała kontakt i jego uśmiech wyparował.

-No właśnie nie wiem! Powiedziałem mu wszystko, że lubi francuskie jedzenie, że lubi jak chłopak jest dżentelmenem, lubi kiedy się jej uważnie słucha, a od czasu do czasu wtrącając swoją słuszną uwagę, lubi dobre poczucie humoru, kiedy się rumieni jest albo zła, albo zawstydzona, a gdy nagle zaczyna bawić się włosami to znaczy, że ma dość i chciałaby iść spać. - wyrzucił z siebie na jednym wdechu i opróżnił szklaneczke.

-Ty.. pamiętasz to wszystko? Przez siedem lat? - oczy Michaela wyrażały żal i smutek. Jego przyjaciel cierpiał tyle czasu, potrafiąc to tak doskonale kamuflować, a on nawet tego nie zauważył. Chłopak zamknął oczy i spuścił głowę, unikając odpowiedzi. - Powiedziałeś mu o słonecznikach..?

-Jasne, że nie. - wyszeptał. - Kiedyś powiedziała mi, że jeśli ktoś dałby jej na randce bukiet słoneczników byłaby cała jego. - zaśmiał się nagle, ale cicho i wstał. - Myśle, że mam pomysł.. - blondyn uśmiechnął się uśmiechem, który mówił 'ten plan jest debilny, ale i tak go wykonam'.

-Aż się boje chyba pytać, co ci przyszło do głowy. - Michael zaśmiał się nerwowo i odstawił szklanke z której nic nie wypił. Był trzeźwy i myślał jasno, a mina Luke'a wcale nie wyrażał nic fajnego.

-Pójdź ze mną na kolacje, Clifford. - Luke przeczesał swoje włosy palcami, a Michael praktycznie zakrztusił się swoją śliną...

-Że co kurwa?!

a/n hej kochani! ;) z okazji tego, że mam dziś imieniny i moja wena nagle wróciła z wakacji (ciekawe na jak długo, eh) przedstawiam wam ósmy rozdział ;) myśle, że jest znośny, a za błędy i literówki przepraszam!x i mam jeszcze małe pytanie.. gdybym zaczęła pisać nowe fanfiction, zupełnie inne, najprawdopodobniej dramione (harry potter), bylibyście zainteresowani? na razie nic nie jest pewne, pytam orientacyjnie ;) oki, kończe hah kocham was wszystkich mocno!❤

hey boy // l.hemmings (sequel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz