3.

316 27 8
                                    

:W: Alan :W:

Kiedy dotarłem na podane przez mojego przyszłego szefa miejsce, byłem trochę poddenerwowany. Po głowie chodziło mi zdanie mojej siostry "Wszystko będzie dobrze". Teraz te słowa po prostu doprowadzały mnie do śmiechu. Popatrzyłem ponownie na adres, który zapisałem wcześniej na kartce. Ulica Tomasza 24. Na pewno to tutaj. Powiedziałem patrząc się na budynek. Nie wyglądał mi zbytnio na jakąś agencję. No ale praca to praca, nie marudzę.

-Alan?- usłyszałem za sobą czyjś głos.
Natychmiast się odwróciłem w stronę dobiegającego dźwięku.

Przede mną stał młody mężczyzna, na oko był gdzieś tak w moim wieku. Jego czarne włosy, były średniej długości. A sylwetka.. Istny chuderlak. Chwila, chwila to był chłopak z kawiarni! Dopiero po chwili doszło to do mojej świadomości. Moje serce gwałtownie stanęło.

-Tak, to ja. A pan to mój szef..? - spytałem niepewny.

Chłopak na to się lekko uśmiechnął.
Wyglądał na podobnie zestresowanego co ja.

-No można powiedzieć, że tak. Dawid Wrona . - powiedział wyciągając przede mną swoją lekko trzęsącą się dłoń.

-Alan Zimny- odpowiedziałem mu, ściskając jego rękę.

Staliśmy jeszcze chwilę w ciszy. Nadal nie mogłem uwierzyć, że to on.

-Może wejdziemy do środka?- zapytał się patrząc mi w oczy.

- Jasne - odpowiedziałem niemalże natychmiast

Chłopak wziął się za swoje. Wyciągnął klucze z kieszeni płaszcza, po czym nim się obejrzałem drzwi stały przede mną otworem. Dawid czekał aż dostanę się do środka. Atmosfera była trochę sztywna. Co ja mówię bardzo! Zapominając o tym, że to mój szef zacząłem zachowywać się swobodnie.

-Skąd pochodzisz?- powiedziałem równocześnie, zaczynając marsz na wyższe piętra.

-A z Warszawy, ale przeprowadziłem się tu kiedy byłem naprawdę mały więc słabo pamiętam dlaczego. - mówiąc to spuścił głowę tak abym nie mógł jej zobaczyć.

Warszawa.. Nigdy tam nie byłem choć nieraz chciałem się wybrać. Jeszcze raz popatrzyłem w jego stronę. Możliwe, że płakał. Sam nie wiem. Ale nie chciałem widzieć tego na takiej pięknej twarzy. Od dłuższego czasu przed moimi oczyma, ukazywała się wizja uśmiechniętego chłopaka. Jego dołeczki przy każdym uśmiechu powodowały u mnie miłe ciepełko w brzuchu.

-A ty?-usłyszałem nagle cichą odpowiedź.

-Tutaj się urodziłem, i mieszkam...Masz dziewczynę?- wypaliłem zanim zdążyłem zorientować się nad swoimi słowami.

-Nie, nie mam i raczej nie będę miał.. Niezbyt mnie interesują.-powiedział uśmiechając się pod nosem.- A coś ty taki ciekawski?-dodał po chwili.

Pierwsze co poczułem to ciepło wpływające na moje policzki. Zlekceważyłem je i zatrzymując się przed nim odpowiedziałem mu:

-A chyba mogę co nie?

-Możesz,możesz, zezwalam, i tak przy okazji słodko się rumienisz.- mówiąc to otworzył drzwi do prawdopodobnie mojego stanowiska pracy.

Stałem zamurowany. Agh..! Czemu mu się daję?!

;W; Dawid ;W;

Ah.. Był naprawdę słoodki. Ledwo powstrzymywałem się od całowania jego kuszących usteczek. Jeszcze ta mina oburzonego kociaka. Coraz bardziej go pragnąłem. Dawid opanuj się, praca, nie on, praca! -powiedziała ponownie moja podświadomość. No faktycznie. Spotkaliśmy się tu z innego powodu.

-Będziesz tak stał czy mam wysłać Ci jakieś specjalne zaproszenie? - spytałem się pokazując mu wejście do biura.

-Oczywiście, że wejdę! - odparł wbiegając do pokoju prawie nie wywalając się na dywanie.

Na moje szczęście złapałem go w idealnym momencie kiedy to jego głowa miała zetknąć się z podłogą.

-Mam rozumieć, że jestem aż takim złym szefem, że chcesz już trafić do szpitala?- zaśmiałem się równocześnie pomagając mu wstać.

-Taa..-powiedział, szybko wyrywając się z moich objęć.-Może wytłumaczysz mi czym mam się zajmować? -dodał najwidoczniej zawstydzony.

-A więc twoja praca będzie polegać na tym aby mi pomagać.- odparłem dumny.

Co z tego, że tak naprawdę miał się zajmować zatwierdzaniem, i korektą przesłanych przeze mnie do niego artykułów. Chciałem mieć go blisko siebie. No co! Troche rozrywki od życia nie zaszkodzi!

-Dobrze, a na czym dokładniej miało by to polegać..? - to mówiąc uniknął mojego wzroku i zaczął wpatrywać się w krajobraz za oknem.

Trochę mnie to zabolało. Chciałem go teraz mieć dla siebie. Chciałem żeby popatrzył mi w oczy. Nim zdążyłem oprzytomnieć zauważyłem iż moje ręce wylądowały na biodrach chłopaka, nie wiedząc dalej co robię przyciągnąłem go do siebie. Alan nie stawiał mi się. Pozwolił mi abym go przytulił. Nawet nie wiedział jak mi pomógł. W tym momencie nie potrzebowałem noża, pieniędzy, domu, wszystkiego co posiadałem.. Wystarczył mi tylko on.
Z zdziwieniem stwierdziłem iż Alan odwzajemnił uścisk. Odsunąłem go na chwilę i popatrzyłem na jego oczy.. Przepiękne ciemne niczym otchłań, pożerały mnie całkowicie. A te usta.. Lekko rozwarte jakby wręcz prosiły o pocałunek. Bez namysłu lekko musnąłem ustami, wargi Alana. Kiedy ponownie mi się nie przestawiał, a wręcz przeciwnie poddawał, złączyłem nasze usta jeszcze raz w delikatnym ale jakże i czułym pocałunku. Chciałem aby poczuł co do niego czuję. Chciałem aby upewnił się co do wszystkiego. Moje ręce zaczęły błądzić po jego jakże umięśnionym ciele. Mmm.... Chciałem go schrupać. Najlepiej tak od razu..

-OGARNIJ SIĘ!- usłyszałem nagle dość potężny krzyk w mojej głowie.
Dopiero teraz zrozumiałem to co zrobiłem. Sama jego bliskość już mnie zdekoncentrowała. A bycie przy nim. Całowanie jego usteczek było takie uzależniające, że po prostu zabłądziłem w własnych myślach. Jak oparzony odsunąłem się od Alana, po czym przypomniałem sobie o jego wcześniej zadanym pytaniu.
Na czym polegała ta praca..? To było dziecinnie proste, oraz zabawne.

-Na wszystkim.- rozpocząłem mówić- Zaczynając od pomocy w artykułach kończąc na ... Raczej twoja pomoc nie będzie miała granic. Tak łatwiej to wytłumaczyć - odparłem rozbawiony własnymi słowami. -Możesz przyjść jutro jeżeli Ci pasuje, o 8 rano,stawka to 4,5 tysiąca miesięcznie. Z czasem możesz liczyć na jakieś podwyżki, o ile nasza firma.. To jest moja firma się utrzyma i będzie nam dobrze szło. Wybacz za moje dzisiejsze kardynalne zachowanie. Żegnam- mówiąc to wyprowadziłem go przed drzwi po czym szybko je zamknąłem.

Nie chciałem rozmawiać z nim o tym co właśnie zaszło. Sam już nie rozumiałem samego siebie. Czemu zrobiłem to teraz..? Czemu nie mogłem poczekać na lepszy moment? A nie, tak od razu straszyć biednego chłopaka.
Od dłuższego czasu się nie odzywał. Po pocałunku stał jak wmurowany. To samo po wszystkich innych czynnościach. Nie wiedziałem co myśleć. Brakowało mi go. Tylko tego byłem pewny. Chciałem zanurzyć głowę w jego nagi umięśniony tors...
Tak to byłaby jedna z najlepszych rzeczy jakie mnie dotychczas spotkały.Lecz mimo wszystko wiedziałem, że jest to niemożliwe. Zakazany owoc. Tak na to mówią. Już w pełni rozumiem ból wszystkich moich pobratymców.

Tylko mnie pokochaj /Yaoi/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz