Rozdział 5

227 29 2
                                    

...Szybkim krokiem ruszyłam w stronę lasu. Miałam nadzieję, że nie uciekł, że czeka na mnie tak jak obiecał. Gdyby nie dotrzymał słowa, wydrapałabym mu oczy przy pierwszej możliwej okazji. Nienawidziłam, gdy ktoś łamie obietnice. Chociaż w domu miałam to praktycznie na codzień. Zawsze jak o coś prosiłam, mówili: "Dlaczego nie córeczko, ale będziesz musiała na siebie uważać ". Dzień, może dwa przed ważnym dla mnie wydarzeniem, uważali, że na nic takiego się nie zgodzili. Nie wysłuchując mnie wcale, stanowczo odmawiali. Płakałam, krzyczałam, trzaskałam drzwiami, żeby tylko zwrócili na mnie uwagę. A oni nic. Siedzieli tylko na dupach i krytykowali. Nie raz, jak chciałam wejść do kuchni, aby napić się wody to słyszałam coś w stylu: "Gorszej córki, nie moglibyśmy mieć " lub "Ona do niczego się nie nadaje, jest nam zbędna!". Na początku robiło mi się przykro, że tata nie reagował ale przyzwyczaiłam się już. Nawet nie byłam smutna kiedy ona to mówiła. Miałam do niej tak cholerny wstręt, że sobie nie wyobrażacie. Nie chciałam na nią patrzeć. Jej krzywy uśmiech kiedy przynosiłam jakąś dobrą ocenę, sprawiał, że miałam ochotę ją uderzyć. Tak po prostu. Ale liczyłam się z konsekwencjami. Ostatnim możliwym wyjściem, było zamknięcie się w pokoju, żeby nie musieć na nią patrzeć. Jedynym oparciem w tym domu, był dla mnie tata, ale tylko wtedy kiedy ona szła do pracy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, oglądaliśmy filmy. Kiedyś nawet, tata zabrał mnie do teatru na musical. Było tak wspaniale! Kochałam tańczyć i śpiewać, sprawiało mi to taką frajdę. Ale jak już pisałam, ze względu na matkę, nie mogłam się rozwijać. Wolała tracić kasę na fajki czy też alkohol. Nie wspomniałam chyba, że była alkoholiczką. Mniejsza z tym bo i tak dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby umarła...

Za jakieś dziesięć minut byłam na miejscu. Na szczęście był tam Jasiek. Nie uciekł, dotrzymał słowa. Zaimponował mi tym, dlatego postanowiłam, że będę dla niego łagodna i dam mu wszystko na spokojnie wytłumaczyć. Siedział wciąż na śniegu cały przemoczony. Natychmiast dałam mu ubrania od Pana Drowst'a. Nawet nie pytał skąd je mam i od razu założył je na siebie. Doradziłam mu, żeby zdjął najpierw te mokre ubrania. Posłuchał mnie. Kiedy zdejmował koszulkę, nie mogłam oderwać wzroku od ładnego choć nieprzesadnie wyrzeźbionego ciała. Był w sam raz, jeśli mogę to tak określić. Zaproponowałam spacer, aby trochę się rozgrzać. Było bardzo zimno jak już wspominałam. Próbował mnie zagadać tekstami typu: "Jak w szkole?" lub "Masz jakieś rodzeństwo?". Zirytowana, nieodpowiadałam. Czekałam, aż to zauważy i zacznie mówić o wiecie czym. Popatrzył na mnie zadając pytanie, które w połowie urwał, kiedy zobaczył moją minę. Powiedziałam, że albo mówi na temat albo idę do domu. I tak nie miałabym przypału, gdyż jak wiecie rodzicie nie zwracali na mnie uwagi. Nagle stanął, biorąc głęboki wdech. Pomyślałam: "No w końcu ",ale już nie chciałam być chamska i mówić tego na głos.

Opowiadał bardzo długo. Jego słowa wstrząsnęły mną totalnie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Było mi go tak strasznie żal. Nie chcę mi się nawet tutaj o tym mówić. Jedyne co wam zdradzę to to, że Karol kazał mu podrywać młode, ładne dziewczyny, które potem razem mieli wykorzystywać seksualnie. Ze względu na brak urody Karola (mało powiedziane), nie mógł robić tego sam więc wykorzystał sprytnie Jaśka. Dlaczego sprytnie? Otóż, kiedyś Janek zdradził mu pewien sekret, który jeżeli wyszedłby na jaw, Jaśkiem groziłoby dożywocie. Dlatego po sprzeciwieniu się obrzydliwemu "koledze", bał się, że to wszystko się wyda. Zapytałam więc, czemu naraził się na podłość Karola. Odpowiedział tylko, że kiedy mnie lepiej poznał, wiedział już, że nie chce tego robić. Wycofał się trochę za późno, ale w końcu lepiej późno niż wcale...

AFRAID OF OURSELVESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz