Amerykańska Motocyklistka [ZAWIESZONE]

Rozdział 6

Dziś poniedziałek, szkoła, ta. Najgorszy budynek na świecie. Ten kto to wymyślił, powinnien zostać spalony na stosie, lub coś takiego. Ogarnęłam się mówiąc w skrócie. I poszłam do kuchni. Na blacie stały naleśniki? Ale przecież...nikogo chyba poza mną nie ma ? Sprawdziłam to...i była moja mama, w ogrodzie, przy marchewkach. Zaraz, my mamy...marchewki ? I ogródek ? Czegoś nie rozumiem. Spytałam się o co chodzi z tymi naleśnikami. Mówiła coś tam, że ze sklepu, że listonosz ma dla mnie paczkę, nie dawno ją przyniósł, itd. Zaraz ma dla ma paczkę !? Pobiegłam do salonu, tam gdzie moja rodzicielka mówia że ją zostawiła, jest. Pobiegłam po nóż, otworzyłam ostrożnie paczkę, tak żeby nie uszkodzić zawartości, która znajduje się w środku. Wzięłam to co było w środku. Tak długo na to czekałam, kask do motoru. Na żywo wygląda jeszcze ładniej niż na zdjęciach internecie. Zachwycałam się tak jeszcze parę minut, po czym przypomniałam sobie że muszę iść do szkoły. Spojrzałam na zegarek, 7:49 ??! Zaraz się spóźnię ! Mieszkam dość daleko od szkoły, więc chwyciłam kask w dłoń, i pobiegłam do motoru. Nie mam czasu, więc albo się spóźnię, i będę miała kolejny ochrzan od nauczycieli, albo nie będę miała gdzie zapracować. Wybrałam obcję, nie mieć gdzie parkować. 200 Metrów od szkoły jest kawiarnia. Tam zaparkuję, i te 200 metrów pobiegnę z buta.

Wróciłam już ze szkoły, zjadłam obiad, i powiedziałam mamie o tym że był brat, chyba wczoraj...

-Co ?! Czemu wcześniej nie mowiłaś ?!-powiedziała moja rodzicielka.

-Musiałam iść do szkoły, sorry...-odpowiedziałam

-A gdzie teraz jest ?!

-Nie wiem...-opowaiadałam o tym co było, jak ich nie było.

-Zadzwonię do niego...-nie fatyguj się tak...

Moja rodzicielka tak jak mówiła, taki zrobiła, kazała mi zostać. Pewnie uważa, że to wszystko moja wina, zresztą jak zawsze. Dzwoniła chyba z 1000 razy bez skutku. Mnie to i tak nie obchodziło, gdzie jest, co robi, itd. Wkońcu jest pełno letni.