Stoję niepewnie z zamkniętymi oczami czując jedynie jego oddech na mojej szyi i dłoń wplątaną w moją rękę. Po chwili już nic nie czuję, słyszę jedynie kroki, które z sekundy na sekundę cichną.
-Jungkook? –wołam chłopaka wciąż nie otwierając oczu. Chłopak się nie odzywa, czuję napływ adrenaliny i słyszę jak wiatr powiewa na drzewa powodując szelest liści.
-Już jestem –mówi szeptem –Chodź –łapię mnie za rękę i ciągnie za sobą. Zerkam na jedno oko i dostrzegam wielki koc i wiklinowy koszyk. Brunet staje obok mnie i ponownie splątuje nasze palce.
-Otwórz oczy –każe mi a ja to robię. Dostrzegam kilka drzew a w ich centrum leży zwykły koc, parę świeczek i poduszka.
-Sam to zrobiłeś? –pytam go zszokowana.
-Jak na mordercę przystało –uśmiecha się do mnie po czym siada na kocu i klepie miejsce obok siebie. Postanawiam siąść kilka centymetrów dalej od chłopaka. Jung wyciąga z kosza winogrona i kładzie je pomiędzy nami, biorę kilka do ręki i zerkam na niebo, na którym widać już gwiazdy.
Brunet kładzie się na kocu i poszukuję mojej ręki po omacku. Ja jednak zabieram ją na swoje kolana nie dając mu jej złapać. Mogę się rozejrzeć po terenie na którym się znajdujemy. Jest to mały lasek koło pobliskiego parku. Siedzimy w ciszy jedynie raz na jakiś czas spojrzymy się na siebie.
-To powiesz mi czemu zaczęłaś dopiero teraz szkołę? –chłopak przerywa ciszę między nami.
-Wprowadziłam się niecały miesiąc temu –tłumaczę.
-I jak szkoła? –siada i przysuwa się bliżej mnie a ja siadam twarzą do niego po turecku.
-Mam przyjaciela –tłumaczę.
-Zazdroszczę mu –mówi. Czuję jak policzki mi płoną.
-A ty masz jakiś znajomych w szkole?
-Prawie –oznajamia mi a ja robię pytającą minę po czym on się zaczyna się tłumaczyć –Długa historia.
-Nie będę cię pytać skoro nie chcesz.
-I tak mnie prędzej czy później znienawidzisz –mówi pod nosem jednak ja usłyszałam każde słowo.
-Nie sądzę –mówię z lekkim uśmiechem na co chłopak go odwzajemnia. Resztę wieczoru spędziliśmy leżąc na kocu i oglądając gwiazdy. Po pewnym czasie zadecydowaliśmy wrócić już do domu. Po złożeniu koca i wpakowaniu wyciągniętych rzeczy z powrotem do koszyka, wyszliśmy z małego lasku i zaczęliśmy się kierować w stronę domu. Kiedy chłopak próbował mnie złapać za rękę dojrzał na jej nadgarstku chustę, pewnie nieświadomie podwinęłam rękawy u bluzy.
-Skąd to masz? –pyta mnie ze złością w głosie.
-To zwykła chusta –trzęsę mu ręką przed twarzą. Jednak ten ze złości chwycił za mój nadgarstek i pociągnął nim w dół a ja zaczęłam krzyczeć z bólu.
-Co ci odbiło? –pytam rozwścieczona. Chłopak kuca i bierze w rękę białą bandanę. Dostrzega mój siny nadgarstek i łapie go drugą ręką. Zaczynam się przyglądać mu i powoli gładzi go kciukiem.
-Co to jest? –spogląda mi prosto w oczy i ociera jedną łzę, która spływa mi po policzku.
-Nic co by mnie bardzo bolało –odpowiadam. Łapię głęboki oddech, zaciągam rękaw bluzy i zaczynam ponownie iść w stronę domu.
-Coś się stało? –widzę przez ramię jak Jungkook idzie kilka metrów za mną.
-Nic –odpowiadam krótko a chłopak oddala się ode mnie po czym przysiada na brzegu chodnika, chowając głowę. Idę jeszcze kawałek sama nie zauważając jego zniknięcia lecz gdy zbieram się w sobie by do niego zagadać dostrzegam, że chłopaka nie ma. Siedzi przy ulicy, postanawiam dosiąść się do niego. Chłopak spogląda na mnie z przygnębieniem wypisanym na twarzy. Robi mi się go szkoda więc kładę głowę na jego ramieniu, łapię go za rękę i zaczynam bawić się jego palcami.
-Dziwię się, że jeszcze nie uciekłaś.
-A powinnam?
-Chcę być przy tobie jak najdłużej –mówi po czym całuję mnie w czoło.
Stoimy już na naszym miejscu, nadeszła pora się pożegnać. Wtulam się w chłopaka i nagle świat zwalnia. Nie chcę by ta chwila się skończyła. Po krótkim czasie puszczamy się z uścisku i machamy na pożegnanie. Stoję przy bramie gdy słyszę jak ktoś biegnie.
-Lucy! –woła zmęczony Jungkook.
-Co ty tu robisz? Powinieneś już iść do domu –karcę go za to, że za mną pobiegł bo nie powinien wiedzieć gdzie mieszkam.
-Jedno pytanie–pokazuję jednego palca i dopowiada – i pójdę -zaczyna mnie prosić. Czuję nagle rękę chłopaka na moim biodrze, próbuje się cofnąć ale on trzyma mnie za mocno.
-Proszę cię tylko o jedno -mówi gdy nagle rozpalają się światła przed moim domem a w progu staje moja mama patrząc na nas zdziwiona. Jung wycofuje swoje ręce i wita się z moją mamą.
-Dzień dobry proszę Pani -mówi poważnym tonem, odpowiada mu skinięciem głowy a Jungkook poprawia kołnierz u swojej koszuli.
-Lucy? -pyta mnie kobieta ubrana w biały fartuch.
-Tak? -wystawiam głowę i macham.
-Do domu -pokazuję ręką na dom -masz gościa -oznajmia. Przytakuję mamię a gdy odwracam się w stronę Junga by się z nim pożegnać lecz już go tu nie było.
Hej hej hej!
Nowy rozdział!
Standardowo zapraszam do komentowania i gwiazdkowania :)