W pokoju nie zastaję nikogo, prócz listu leżącego na poduszce. Siadam na rogu łóżka i biorę kawałek kartki w rękę a potem zsuwam się na podłogę.
"Niektórzy nie są tacy za jakich ich uważasz"
Każda literka jest przyklejona i wycięta z gazety. Czuję się w jakimś chorym programie telewizyjnym. Co ma niby znaczyć ta kartka? Nagle do mojego pokoju wchodzi kobieta z odkurzaczem w ręce.
-Tata mówi że twój gość wyszedł minutę przed twoim przyjściem -mówi krótko po czym zauważa moją zbitą rękę, robi wielkie oczy i odkłada odkurzacz na bok. -Co ci się stało? -pyta zmartwiona i gładzi moją rękę.
-Wywaliłam się na rolkach -tłumacze.
-Ten chłopak -mama zaczyna tworzyć własne teorie -Czy on ci coś zrobił? -mówi powoli łapiąc mnie za czoło by sprawdzić czy nie mam gorączki.
-Nie mamo -wywracam oczami -To był mój znajomy -odpowiadam krótko. Następne dwie godziny spędziłyśmy w szpitalu siedząc w kolejce do lekarza. Okazało się że ten ból to jakiś uraz w nadgarstku i jestem skazana na bandaż i maści przez kolejny tydzień. Od razu po wyjściu napisałam do Pana Hoseok'a usprawiedliwienie nieobecności na następne pięć dni.
-Lucy daj mi tą torbę -mówi Suga wyszarpując mi plecak z ręki i przekłada go sobie przez ramię.
-Nic mi nie jest przecież -tłumaczę mu.
-Nie interesuje mnie to -odpowiada ostrzejszym tonem.
-Suga doceniam to ale wiesz, że to tylko drobny uraz i dam sobie radę -uśmiecham się.
-Pójdziesz ze mną na zajęcia taneczne pojutrze?
-Jestem uziemiona jakbyś nie zauważył -pokazuję chłopakowi spuchnięty nadgarstek.
-Nie będziesz tańczyć -uświadamia mi -Popatrzysz na układ jaki wymyśliłem
-No dobrze -odpowiadam i razem idziemy na zajęcia.
Dwa dni zleciały szybko. Jedyne co mnie martwiło to brak śladu życia od Junga. Od naszego spotkania i jego tajemniczego zniknięcia chłopak nie odezwał się ani słowem, wydaje mi się to podejrzane. Mam straszną pustkę w głowie. Dzisiejszego dnia Sugi nie ma w szkole lecz obiecał, że dziś we dwoje pójdziemy do Energi by zobaczyć jego układ taneczny. W szkole lekcje szybko leciały a przerwy spędzałam na siedzeniu na najwyższym piętrze, słuchając muzyki lecz na jednej z godzin wolnych podsiadł się do mnie ten zielony chłopak.
-Czego chcesz? -pytam oschle.
-Chce zadać Ci pytanie -mówi spokojnie patrząc wzdłuż korytarza.
-Co robiłaś o tej porze pod starbucksem?
-Nie twój interes –mówię złośliwie.
-Oj kruszynko. Nie powinnaś się włóczyć o później porze po jakiś ciemnych zaułkach. –wydaje mi się, że chłopak mnie ostrzega. Zauważam na jego nadgarstku owiniętą białą chustę, tą samą którą podniosłam tej nocy. Tylko jak on ją odzyskał? Nie ściągałam jej z ręki przez całe spotkanie z Jungiem ale za to Jung wyszarpał ją z mojego nadgarstka. On by się znał z tym chłopakiem? Przecież oni są kompletnymi przeciwieństwami.
-Kim ty jesteś by takie rzeczy mi mówić? –łapiemy kontakt wzrokowy a zielonowłosy obdarza mnie lekkim uśmiechem. Jestem rozwścieczona i już mało brakowało do tego by poniosły mnie emocje. Dzwonek zadzwonił a ja bez zastanowienia wbiegłam do sali, zostawiając chłopaka samego na korytarzu.
W połowię lekcji dostaję wiadomość, pierwsze co mi przyszło na myśl to Jung jednak to był Suga. Poinformował mnie, gdzie będzie czekał. Lekcje kończą się szybko a chwilę po ostatnim dzwonku już byłam w drodze do domu. W oddali dostrzegłam chłopaka o białych włosach, wyglądał dość dziwnie ponieważ nie miał ułożonej idealnie fryzury i zapiętego na ostatni guzik swetra. Stał tam, z rozwianymi włosami i czarnym dresie. Już z daleka chłopak zaczyna mi machać. Uśmiecham się do niego na co on odpowiada tym samym.