Zaniemówiłam. Widok Jeon'a opierającego się o betonowy murek, trzymającego niebieską różę w jednej ręce a kask motorowy w drugiej sprawił, że stoję w osłupieniu i nie wiem co mam zrobić. W głowię mam pełno pytań. Co on tu robi? Jak mnie znalazł? Po co mu ta róża? ~Głupia jesteś Lucy~ obraża mnie głos w głowie. Przecież ten kwiat jest dla mnie. Chyba... Chłopaka widzę tylko do połowy ponieważ światło z lampy pada jedynie na część jego twarzy. Dostrzec można prostokątny uśmiech który tak bardzo mi się podoba. Jeon wyciąga ze swojej skórzanej kurtki telefon i wystukuje coś na klawiaturze. *Pik pik* Komórka wibruje mi w ręce, odblokowuję ją a na wyświetlaczu widnieję wiadomość od bruneta.
Jeon Jeongguk napisał/a: O patrz znalazłem cię :P
Spoglądam na niego i obdarowuję go uśmiechem.
-Jak mnie tu znalazłeś? –pytam ostrzejszym tonem. Chłopak poklepuje mi miejsce na murku tuż obok a ja udając że nie zauważyłam tego gestu nie siadam koło niego.
-Muszę iść do domu. Jest już późno a jutro we dwoje mamy szkołę –uświadamiam mu. Jednak ten tylko wstaje i podaje mi kask. Zdziwił mnie jego gest ponieważ myślałam, że to co znajduję się w jego drugiej ręce zostanie mi podarowane. Jednak nie, mam ten zaszczyt przytrzymania mu jego kasku kiedy ten poprawia sobie fryzurę. Wybucham śmiechem a jego ochraniacz na głowę ląduję z powrotem na murku. Mijam chłopaka i kieruję się w stronę domu.
-Ej czekaj! –woła za mną męski głos. Zerkam przez ramię do tyłu i zauważam jakieś dziesięć metrów dalej chłopaka, który nieustannie wykrzykuje moje imię.
-Na chacie prościej się rozmawiało –stwierdza Jeon. Ponownie uśmiech wkrada mi się na twarz.
-Ale to jest prawdziwe życie nie tylko jakiś chat –odpowiadam.
-W prawdziwym życiu jesteś równie zadziorna jak w wirtualnym –czuję jak krew we mnie zaczyna się gotować. Odczuwam ciepło narastające na moich policzkach. Przy najbliższym skrzyżowaniu chłopak wyprzedza mnie i w ten sposób nie potrafię go ominąć i pójść dalej.
-Stoisz mi na drodze –uświadamiam mu.
-Chciałem się spotkać i poznać tą prawdziwą Lucy –wzdycha –I o to ona –chłopak przemierza wzrokiem po moim ciele. Czuję się przez to skrępowana.
-Słuchaj Jeon możemy się spotkać kiedy indziej? –proponuję chłopakowi dalej się tłumacząc –Nie teraz gdy jestem zmęczona po ciężkim dniu –Chłopak posmutniał lecz łatwo nie dał za wygraną.
-Będę po ciebie codziennie przychodził i odprowadzał pod sam dom byś czuła się bezpieczniej.
-A skąd ja mogę wiedzieć, że nie jesteś seryjnym mordercą? –droczę się z nim.
-No racja. Nie ufałbym mi jeszcze cię wywiozę do lasu i zakopię tam przy najwyższym drzewie –oboje zaczynamy się śmiać. Jestem zbyt zmęczona by się z nim kłócić. Przytakuję chłopakowi a ten staję znowu przede mną.
-Zgadzasz się bym cię mógł odprowadzać czy na to bym cię zabił i zakopał w lesie? –chłopak robi złowieszczą minę a ja uśmiecham się szeroko i odpowiadam mu, że bardziej chodziło mi o odprowadzanie.
-Mam coś dla ciebie –Jeon wyciąga zza pleców kwiat róży i wręcza go mi –Pod kolor twoich oczu.
Uśmiecham się do niego i bezgłośnie dziękuję. Mijam go powoli kierując się w stronę domu.
-Na następny raz zapamiętaj, że ja mam zielone oczy! –krzyczę do chłopaka.
-Ale to właśnie chodziło mi o liście które są tego... samego koloru co twoje oczy –zmyśla na poczekaniu. Macham Jeonowi na pożegnanie i po przejściu krótkiego odcinka drogi wchodzę w bramę niosąc mój pierwszy w życiu kwiat którego nie dostałam ani od rodziców ani od koleżanek na dzień Świętego Walentego. Wchodząc do domu próbuję bezszelestnie wejść na górę po schodach i z łatwością mi się to udaję. Rodzice już spali a ja i tak nie miałam chęci na rozmowę z nimi. Jakby tata zauważył różę w mojej ręce to by się zaczęło sto pytań do. Poszłam się szybko wykąpać i już po paru minutach leżałam płasko na łóżku.