spojrzałam na lucasa, który wpatrywał się w telefon. wywróciłam oczami, wzdychając i spojrzałam na ekran. chłopak bawił się efektami do zdjęcia.
„jesteś niemożliwy", westchnęłam cicho.
„czego ty chcesz? dodam na instagrama!"
„i jak podpiszesz?"
„nia jest najlepsza lub coś w tym stylu i dam milion emotek", powiedział.
„whoa, kolego, dzięki"
„nie ma za co", blondyn objął mnie ramieniem i schował telefon do kieszeni spodni. „gdzie teraz?"
„trzy ulice prosto, a potem w lewo"
„masz strasznie daleko do pracy", stwierdził, a ja skinęłam głową. „mi by się nie chciało"
„to z czego się utrzymujesz?"
„mama i tata na mnie płacą"
„jesteś synkiem mamusi, przysięgam!"
„wiem to", przyznał. „moi kumple mówią to cały czas!"
„zgadzam się z twoimi kumplami"
przez chwilę szliśmy w ciszy, aż luke stanął jak wryty.
„co?", spytałam, zerkając w kierunku, w którym on patrzył.
„widzisz to?"
„co? sklep z pluszakami?", zdziwiłam się. „jest tu od za... och, chodzi ci o tego ogromnego pingwina na wystawie, racja?"
„aha", lucas okiwał głową. „muszę go kupić"
„poproś mamusię, może to będzie prezent od niej na urodziny?"
„wolałbym od ciebie", stwierdził i znów objął mnie ramieniem. „choć mogłabyś dać mi coś innego"
spojrzałam na niego zdziwiona.
„niby co?"
„zgadnij..."
„śnisz, lucas, śnisz"