„nie siadaj", rozkazałam Lucasowi, kiedy ten zbliżał się do ławki. „powiedziałam - nie siadaj!"
chłopak spojrzał na mnie złowieszczo i usiadł.
„jesteś taki nudny", stwierdziłam i podeszłam do niego.
złapałam go za rękę i ciągnęłam, żeby wstał, ale w pewnym momencie jakoś ją puściłam i upadłam na tyłek.
„auć!"
„w porządku?"
„nie", prychnęłam. „jesteś nudny, rusz się"
luke wywrócił oczami i podszedł do mnie, pomagając mi wstać.
„idziemy?", spytałam.
„możemy"
ruszyliśmy ostatnią ulicą, jaka dzieliła nas od ten, na której znajdował się mój dom. luke dziwnie milczał i choć nie znałam go za dobrze, niepokoiło mnie to. w pewnym momencie, chcąc dodać mu pewności siebie, złapałam go za rękę.
„wszystko okej?"
„jasne, dlaczego miało by nie być okej?", rozchmurzył się. „teraz w prawo?"
skinęłam głową. szliśmy środkiem ulicy, ale ruch był zerowy. nawet w ciągu dnia mało kto jeździł po tym osiedlu. przed moim domem świeciło się światło. uśmiechnęłam się sama do siebie. po kilku sekundach luke zatrzymał się i odwrócił mnie twarzą do siebie.
„to była niezapomniana noc, nia", powiedział. „jesteś cudowną osobą i obiecuję, że jeszcze kiedyś się spotkamy"
„też mam taką nadzieję", przyznałam cicho.
podeszliśmy pod sam dom, ale usiedliśmy jeszcze chwilę na schodach. nadal trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy w przestrzeń przed nami. w pewnej chwili zegar w moim domu zaćwierkał, zwiastując godzinę czwartą. lucas wstał, więc niechętnie zrobiłam to samo. stałam o dwa stopnie wyżej niż on i patrzyłam prosto w jego oczy.
„do zobaczenia, nia", wyszeptał.
„do zobaczenia, lucas"
po tych słowach chłopak ujął moje policzki i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy luke odsunął się. posłał mi ostatnie spojrzenie i zaczął iść, a ja patrzyłam, jak odchodzi.