0

294 49 17
                                    

W domu pachniało przepysznymi czekoladowymi ciastami, a w ogrodzie unosił się zapach spalenizny i dymu.

-Kochanie, pilnuj grilla!- mama zawsze wyczuwała wszystkie możliwe zapachy w powietrzu, umiała rozpoznać każde perfumy.

-Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą - tata zaczął zdejmować pieczone bułki z masłem czosnkowym z grilla.

Przyglądałam się przygotowywaniu moich siedemnstych urodzin dla rodziny (wczoraj była impreza z tej okazji dla moich przyjaciół)., pisząc na telefonie ze swoim chłopakiem.

Ash: Co tam kochanie? Jak się czujesz po wczoraj?

Ja: Było świetnie. Tylko... Mam kaca I moi rodzice nie mogą się o tym dowiedzieć :-)

Ash: Nie wierzę spotykam się z nałogową alkoholiczką... :-P

Ja: Zamnij się <3

Ash: Jak sobie życzysz kotku:-*

Ja: Wpadniesz później?

Ash: Nie mogę... Pomagam koledze, bo się przeprowadza... :-( ale jutro przyjdę na noc :-*

Ja: Trzymam cie za słowo <3

Ash: <3

-Grace!  Chodź na chwilę!

-Już idę mamo!

-Wolisz mieć na torcie jabłka czy banany?

- Hm... Banany.

Cztery godziny później, po zakończeniu urodzin oglądałam prezenty. Wśród nich były książki,  ubrania i oczywiście pieniądze. Na moją "imprezę " przyszli dziadkowie, ciocia, wujek, kuzynka i kuzyn. Pomimo zrzędzenia dziadków było całkiem zabawnie. Szczególnie kiedy w międzyczasie pisałam z Ashton'em. Jego wyobraźnia nie zna granic,  dlatego często wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Babcia się na koniec obraziła, bo była pewna, że śmiałam się z niej. Byłam do tego przyzwyczajona, obrażała się przynajmniej raz na tydzień za każdą pierdołę.

Rodzice nie byli zbytnio trzeźwi, więc sama musiałam posprzątać. Założyłam słuchawki i wzięłam odkurzacz.

Nagle jakieś hałasy zagłuszyły Katy Perry. Szybko wyjęłam słuchawki z uszu. Usłyszałam krzyki, więc pobiegłam w stronę salonu.

To co zobaczyłam zmieniło moje życie na zawsze.
Rodzice leżeli związani na podłodze,  a wokół nich stali ludzie ubrani na czarno.

-Gdzie są moje pieniądze, Evans?! - przeszły mnie ciarki jak usłyszałam moje nazwisko wypowiadane przez tego faceta.

-Nie mam ich!- głos taty był przepełniony strachem.

Jak to możliwe? Nie było rzeczy, która wystraszyłaby mojego ojca. Był jednym z najbardziej wpływowych osób w mieście, do tego prowadził firmę, która przynosiła mu ogromne zyski.

-Dawaj kasę albo was zastrzelę!

Pobiegłam do kuchni i wzięłam broń schowaną w szafce.

-Grace! Uciekaj! - Mama płakała.

Weszłam do salonu i zaczęłam strzelać. Kilka razy spudłowałam. Kurwa...co za pieprzony pistolet.
Nawet nie zauważyłam, że ktoś zabrał mi broń.

-Co ty tu robisz mała?  Nie powinno cię tu być, to rozmowa dorosłych.

-Zamknij się sukinsynie albo ropieprzę ci ten twój kurwa obrzydliwy ryj!

-Jaka zadziorna,  po tatusiu! -wybuchł śmiechem.

Wtedy wyrwałam mu z ręki pistolet i strzeliłam mu w nogę. Padł na ziemię. Jego ludzie zaczęli strzelać, lecz byłam szybsza i strzelałam dopóki wszyscy nie znaleźli się na podłodze

-Nie...!-usłyszałam swój głos,  kiedy zobaczyłam ciała rodziców całe we krwi.

-Mamo! Tato! Proszę... Powiedzcie coś do mnie! Kocham was!- Moje krzyki nic nie zdziałały, rodzice nadal leżeli nieruchomo w kałuży krwi.

Zapłakana wyszłam z domu, który stał się cmentarzem i pobiegłam przed siebie.

***
Komentujcie czy się wam podoba :-)
Zachęcam do czytania mojego ff o 1D (jest na moim profilu) 
:-P
Miłego czytania.

(What's) Love Without Tragedy  L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz