Rozdział 8

5.2K 202 18
                                    

Promienie świecącego nad Seattle słońca padają mi na twarz. Przy mnie leży Christian. Śpi jak dziecko, usta ma lekko rozchylone. Pragnę ich teraz dotknąć, ale nie chcę go budzić. Delikatnie wstaję z łóżka, gdyż nagli mnie potrzeba pójścia do toalety. Podchodzę do drzwi naprzeciwko łóżka i otwieram je, ale nie trafiam do łazienki, tylko do garderoby wielkości mojej sypialni. Po jednej stronie marynarki, płaszcze, T-shirty i koszule, a po drugiej spodnie i buty. Na samym środku znajduje się wielkie lustro i gablotka z krawatami i dodatkami typu zegarki, czy spinki do mankietów koszul. Pod tym względem mógłby rywalizować z Kristen. Ona to ma pokaźną kolekcję ubrań. Właśnie Kristen, miałem do niej zadzwonić wczoraj wieczorem. Muszę do niej zadzwonić, ale najpierw toaleta. Otwieram kolejne drzwi, tak w końcu trafiłem. Jest pokaźnych rozmiarów. Wanna z jacuzzi, kabina prysznicowa, sauna i dwie umywalki. Po co mu dwie umywalki? Znając go jednej pewnie nie używa. Załatwiam swoja potrzebę i podchodzę do lustra. Moja włosy jak zwykle w nieładzie. Nie pasuje mi fryzura po seksie, w przeciwieństwie do Blacka, który nadal śpi. Wychodzę drugimi drzwiami na korytarz i kieruję się w kierunku gabinety, gdzie zostawiłem wczoraj listonoszkę z telefonem. Musze zadzwonić do Kristen, pewnie już się martwi. Wygrzebuję spośród tony dokumentów i innych śmieci telefon. Pięć nieodebranych połączeń i 3 wiadomości.

,,I jak dolecieliście?"

,,Michael!!!"

,,Cholera odpisz"

Bez zastanowienia wciskam zielony guzik, aby się z nią połączyć. Czekam chwilę, ale słyszę tylko automatyczną sekretarkę. Patrzę na godzinę, jest 9:14. Zaczyna burczeć mi w brzuchu. Nieśmiało kieruję się do kuchni. Przypominam sobie, że Christopher wczoraj jadł omlet z samych białek. Otwieram lodówkę, akurat jest dużo jajek. Nabieram ochoty na naleśniki z czekoladą i bananami. Włączam iPoda, którego wziąłem razem z telefonem i zakładam słuchawki. Wybieram z albumu kilka utworów Michaela Buble. Podkręcam głośność i zaczynam wspominać wczorajszą noc, wykładając na blat potrzebne składniki. Ta wczorajsza noc była wspaniała, co prawda jestem nadal obolały, ale było tego warte. Nigdy nie doświadczyłem takiej przyjemności przepełnionej bólem. To niebiańskie uczucie jego nasienia we mnie, było jedyne i raczej niepowtarzalne. Jednakże cały czas chodzi mi po głowie ,,Ja się nie kocham, ja się ostro pieprze" potrząsam głową, aby skupić się. Kuchnia jest supernowoczesna i parę chwil zajmuje mi włączenie płyty ceramicznej. Zaczynam od omletu dla siebie. Rozlewam kilka białek na patelni i kroję trochę pomidora i szczypiorku. W słuchawkach rozbrzmiewa piosenka Amy Winehouse, co powoduje u mnie nieskoordynowane ruchy. Odwracam się, a przy blacie na krześle barowym siedzi Christopher z rękami opartymi o nadgarstki, z zainteresowaniem mi się przygląda. Peszę się i zdejmuję słuchawki.

-Dzień dobry Panie Stewart, widzę że energia Pana dzisiaj rozpiera-mówi zaspanym głosem.

-Dobrze dzisiaj spałem-podśmiewuję się.

-Jestem Ciekaw dlaczego?-mówi sarkastycznie-Ja również się wyspałem.

-Jesteś głodny? Zrobiłem śniadanie.

-Umieram z głodu. Dzisiejsza noc mnie nieco zmęczyła. Co ugotowałeś?

-Omlet i za chwilę naleśniki. Nie wiem gdzie trzymasz talerze.

-Ja się tym zajmę. Mam włączyć jakąś muzykę, abyś mógł kontynuować hmm, swój taniec?

Czerwienieję. Zdejmuję swój omlet z patelni.

-Jakie lubisz jajka?

Wstaje i łapie mnie w pasie szepcząc do ucha.

-Dobrze roztrzepane i ubite-ma ten sam grzeszny uśmiech co wczoraj.

Pięćdziesiąt Twarzy BlackaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz