Rozdział edytowany 27.01.2016
-El zejdź do salonu!
Przetoczyłam się na drugi bok, nie miałam najmniejszej ochoty wstawać.
-El do cholery!
- Już idę!
Jęknęłam i ociężale zwlokłam się z łóżka. Przetarłam oczy i poczłapałam na dół.
Spojrzałam na mamę była niską,szczupłą i zawsze uśmiechniętą szatynka po 40-tce.
-Eleno spakuj się.
-Po co?
-Wyjeżdżamy na wakacje.
Na jej twarzy zagościł wymuszony uśmiech, a oczy co chwilę nerwowo spoglądały na drzwi.
-Mamo co się dzieje?
-Szybciej Ellen bo pojedziesz tak jak jesteś.
Zlustrowałam się wzrokiem miałam na sobie tylko majtki i czerwony podkoszulek.
Czym prędzej popędziłam schodami na górę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zajrzałam do łazienki wypełnić poranne czynności, następnie wciągnęłam na siebie koronkową sukienkę.
Zbiegłam na dół w locie chwytając sandałki i niczym Chuck Norris wybiegłam na 40C gorączkę wsiadając do nagrzanego auta w którym czekała już na mnie zniecierpliwiona matka.
Dlaczego w Australii zawsze jest tak potwornie ciepło?
-Włączysz klimatyzacje?-Zaproponowałam cukierkowym głosem.
-Oczywiście kotku i...przepraszam że tak krzyczałam.
-Nie ma sprawy. - Posłałam jej pogodny uśmiech.
-Mogę się pożegnać z Aby?
Jest moją jedyną "prawdziwą" przyjaciółką od podstawówki.
-Nie kontaktuj się z nią El.
-Dlaczego? O co chodzi?
-Znaleźli nas.
-Kto nas znalazł?
-Kto nas znalazł mamo?-powtórzyłam.
***
Jedziemy już 2 godziny na północ, mam dosyć jest mi duszno a tkanina lepi mi się do ciała, to..obrzydliwe.
Spojrzałam do przodu, dojeżdżamy do większego miasta.
-Lecimy do Kanady.
-Co?!?!
-Tam się odnajdziesz i będziesz bezpieczna,El. - wyszeptała wyraźnie przestraszona moim tonem. Bała się, bała się mnie,własnej córki.
Zatrzymała auto na parkingu i z kocim wdziękiem wyskoczyła z naszej terenówki, ja niemniej estetycznie chwyciłam torby i podreptałam za nią.
Po załatwieniu wszystkich formalności zajęłyśmy nasze miejsca w samolocie. Z tego co widzę Susan nieco się odprężyła ale czego ona się boi?
-Mamo?
-Tak?
-Przed kim uciekamy?
-Przed czym, El. Odpocznij.
Ochoczo kiwam głową.
-Eleno.-słyszę.
-Pomocy.-woła moja matka.
Ciągnie ją wielki wilk, próbuję jej dosięgnąć, ale.. nie mogę.
Umiera na moich oczach.
Budzę się zlana zimnym potem.
-Znowu?-pyta z troską w głosie.
-Te tabletki nie działają.
PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY, LĄDUJEMY.
Posłusznie spełniamy czynność.
-Ile spałam?
-Bardzo długo.-chichocze.
Po odnalezieniu naszych bagaży kierujemy się do postoju dla taxówek, mama wręcza kobiecie karteczkę i po chwili jak mniemam mkniemy ulicami Calgary.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwsze dwa rozdziały trzeba przebrnąć, potem się mam nadzieję rozkręci.
Gwiazdka,Komentarz=Motywacja=Nowy rozdział.
Do następnego! :)
CZYTASZ
Akademia Czarownic
FantasyJestem siedemnastoletnia Ellen Madeline Bannath. Wychowuje mnie matka Susan, nigdy nie cierpiałam z powodu iż nie poznałam ojca. Jest mi dobrze tak jak jest mam wszystko o czym marzy każda nastolatka, pieniądze, markowe ciuchy, znajomych , wygląd i...