Rozdział 4

254 29 5
                                    

*UWAGA mam problem z klawiaturą, dlatego zamiast jednej spacji robią się dwie.*

Kolejny raz poprawiłam burze czarnych loków. Przyjrzałam się sobie w lustrze.

Granatowy mundurek nieco przeze mnie skrócony idealnie przylegał do mojego smukłego ciała.

Prezentowałam się atrakcyjnie.

Odwróciłam się, chwyciłam w dłoń książki nieznacznie je przyciskając aby nie spadły.

Omiotłam wzrokiem pokój, wolną ręką dwukrotnie przekręciłam zamek w drzwiach.

Niespiesznie ruszyłam ku schodom. Poczułam wibracje w lewej kieszeni marynarki. 

"Telefony tylko w weekendy..."

Akurat teraz? Super, świetne wyczucie czasu...

Stanęłam i wyciągnęłam elektroniczność, na wyświetlaczu zamajaczył numer Aby.

Cholera przecież nie mogę odebrać. Ale to jednak moja najlepsza kumpela...

Bez dalszych przemyśleń, które z pewnością by się przydały odebrałam.

- Wreszcie El!

Wyczułam, że musiała być na plaży jej melodyjny głos zakłócały odgłosy rozbijającej się o brzeg piany morskiej.

Nastała niekomfortowa cisza po mojej stronie "słuchawki" ale co miałam powiedzieć?

"Cześć Aby jestem w Akademii Czarownic i powinnam być już na lekcji?"

Zamiast tego wydukałam ciche:" Hej."

- Czemu nie odbierałaś? 

I co teraz skłamię?..

-Sorry, zgubiłam na lotnisku telefon i dopiero go odzyskałam.

Nie było to kłamstwo-kłamstwo. Byłam na lotnisku? Byłam.

Więc w czym problem ?

- Na jakim lotnisku?!?!?

-Możemy pogadać później? Spieszę się Ab. 

-Do później.

Do nigdy,Ab.

Przerwałam połączenie i spojrzałam na wyświetlacz. 7:59.

Wystarczy mi minuta na dotarcie do gabinetu B26?

Czym prędzej zbiegłam do segmentu B, które drzwi? 

Ruszyłam długim korytarzem oglądaj się na lewo i prawo.

B12. B16. B17. B24. B26.

W sumie to dlaczego te drzwi są czarne?

Po wejściu do klasy usłyszałam donośne: -Spóźniona!

-Przepraszam jestem nowa i.. nie mogłam znaleźć gabinetu...-odparłam niewinnie. 

Nauczyciel spojrzał na mnie spod wielkich żółtych okularów. Ale bezguście.

- Ellen Bannath?-spytał.

-Tak.

-Dobrze zajmij miejsce.

Spostrzegłam, że wzrok uczniów spoczywa na mnie. 

Myślą że mnie onieśmielają? I co jeszcze, frytki z keczupem? 

-Mam coś na twarzy?- Ojojoj ktoś tu się chyba nie spodziewał takiej reakcji.

Zajęłam przedostatnią ławkę i zdałam sobie sprawę że.. boże nie.

Moja ręka wyskoczyła w górę niczym frisbee.

-Tak??

-Zgubiłam zeszyt najprawdopodobniej na schodach mogę po niego pójść?

-Idź.-wyczułam w jego głosie bezsilność i rezygnację.  No cóż... 

Wyszłam z klasy i zamaszystym krokiem ruszyłam ku schodom.

Niema.Niema. Cholera.

Zaliczyłam z czymś kolizje i niezgrabnie się odbiłam. 

Przetarłam kark i rozejrzałam się za przyczyną " stłuczki".

Moim oczom ukazał się ciemnowłosy chłopak ze stołówki, jak on miał?

- Uważaj jak leziesz pokrako.-wysyczałam.

Co on święte ciele?

"Nie myl przeznaczenia, z przypadkiem."

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Sorry za te odstępy ale klawiatura mi nawala (chyba ona?) i robią się takie odstępy jak stąd do Paryża. Egch..No cóż. Mam nadzieję że się podoba. :)

Gwiazdka,komentarz.=motywacja=kolejny rozdział :)


Akademia CzarownicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz