6.

81 6 0
                                    

Mój umysł nie daje rady. Wydawałoby się, że to miejsce i ci ludzie pomogą mi zapomnieć. Zapomnieć o dniu, w którym moje życie rozsypało się na milion drobnych kawałeczków.
-Hej Alison. Co się stało? -blondynka zapytała, po czym zaskoczona zasłoniła usta dłonią - Oh nie! Tak mi przykro! Zapewne nikt nie miał o tym wiedzieć.-Dziewczyna przytuliła mnie, a ja już się nie powstrzymywałam od łez. Obiecał. Obiecał, że nikomu nie powie.
-skąd..skąd to wiesz?-spojrzałam na nią, jednak widziałam tylko jedną wielką plamę. Łzy zasłaniały mi widok.
-chyba wszyscy wiedzą. Na ścianach są kartki.-odwróciłam się, a ściany były ozdobione papierem. Na każdej pisało ,, Nowa Alison jest adoptowana. Nie wie kim jest. A czy my wiemy? Nie zbliżajcie sie do niej i tak wam nie zaufa." Gdy skończylam czytać,zerwałam jedną kartkę ze ściany, wzięłam swoją torbę i wyruszyłam na poszukiwania Matt'a. Może nie powinnam tego robić, ale chce wiedzieć czemu to zrobił. Szybko pobiegłam do piwnicy gdzie miał mieć basen. Gdy zobaczyłam go w gronie znajomych, śmiejącego się, łzy same popłynęły. Pomachał do mnie i zawołał:
-hah Alison, witaj! Jak się masz?
Podeszłam do niego szybkim krokiem i krzyknęłam:
-nienawidze cię! Nienawidzę! Ty draniu, obiecałeś! Zaufałam ci!
-czekaj co? Alison, o co ci chodzi?
Chciałam coś powiedzieć, ale jedyne co wyszło z mojego gardła to cichy pisk i szloch. Miałam gulę w gardle, z trudem łapałam powietrze. Atak paniki. Ponownie zobaczyłam pożar, strażaka i karetkę. Dźwięk alarmu, bębnił w moich uszach. Wodospad łez leciał po moich policzkach. Gdy Matthew, chciał złapać mnie za rękę, wyrwałam ją, kręcąc głową, na znak, że ma mnie nie dotykać. Powietrza. Dusiłam się. Potrzebowałam wyjść na zewnątrz. Jedyne co zrobiłam to wcisnęłam mu do dłoni papier i szybkim krokiem pobiegłam w stronę wyjścia. Po drodze, potrąciłam mnóstwo osób, a wołanie mnie zdawało się być takie odległe. Otworzyłam drzwi i wciągnęłam, z trudem, dużą ilość powietrza. Usiadłam na chodniku pod murem szkoły i skuliłam się w kłębek. Starałam wyrównać oddech. Nie potrafiłam się uspokoić. Postanowiłam, że napisze do Toma z prośbą o podwózkę. Trzęsącymi się rękoma napisałam sms-a o treści:

Cześć. Mógłbyś po mnie przyjechać? Proszę.

Trzask. Ktoś otworzył drzwi.
-Alison, to nie ja! Musisz mi uwierzyć!
-Chciałabym, ale jak!? Jak mam ci uwierzyć, skoro tylko tobie o tym powiedziałam!
-Alison.. - Jego ręka drgnęła do przodu - Alison prosze, daj mi to wyjaśnić. - usłyszałam klakson.
-Nie ma nic do wyjaśnienia. Nie mam żadnego dowodu, abym mogła ci uwierzyć. Przykro mi.- odwróciłam się i ruszyłam w stronę auta.

***

Szybko weszłam pod prysznic. Muszę wszystko sobie poukładać. Ciepła woda leciała na moje ciało. Gdy skończyłam, ubrałam się w pidżamę i wskoczyłam do łóżka. Była dopiero 12 ale musiałam się przespać...

***

-

Mamo!! Mamo, gdzie jesteś? - łkałam z przerażenia, bałam się. Wszędzie był dym, ogień..
-Alison?! Alison, to ty?!
-Ratunku!!
Sylwetka zbliżała się do mnie, jednak ja czułam, że nie mam gruntu pod nogami. Ogarnęła mnie wszechobecna ciemność. Usłyszałam jeszcze krzyk. Ale.. chwila.. to był mój krzyk!
-NIE!
Gwałtownie usiadłam na łóżku. Pot lał się ze mnie. Rozejrzałam się i zobaczyłam moje biurko. Moje szafki, moje łóżko, moje lustro. To był tylko sen. Serce powoli się uspokajało. Odetchnęłam z ulgą i wygodnie się ułożyłam. To wszystko mnie przytłacza. Już długo nie miałam takiego snu. Znaczy się, zdażało się kilka razy, ale ten wydawał się taki realistyczny i straszny. Sięgnęłam po telefon. 3 po południu. Sięgnęłam po laptopa i włączyłam sobie film.

***
Następny dzień zapowiadał się koszmarnie. Wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie i ruszyłam do szkoły. Myśl, że znowu zobacze Matt'a przytłaczała mnie jak nigdy. On taki nie był. Jeszcze przed chwilą wyznał mi, że mogę mu zaufać i nigdy mnie nie opuści. Nawet gdybym zaczęła myśleć, że to nie on, to i tak nie ma sensu! Nikomu innemu, nie mówiłam tego! Może ktoś nas podsłuchiwał? Sama nie wiem.. byliśmy sami na placu zabaw. A może tak mi się tylko wydaje?
W miedzy czasie, doszłam już do szkoły. Nadal się dużo osób na mnie patrzyło. ,,To nic, idź dalej, dasz rade. Poprostu.. na nich nie patrz." Mówiłam sobie. Poszłam do mojej klasy, która na szczęście była już otwarta, i szybko usiadłam na końcu, w jednoosobowej ławce. Jeszcze 10 minut do dzwonka. Mogłam się tak nie spieszyć... Nagle ktoś wszedł do klasy. Lily, jak dobrze. Potrzebuje jej teraz. Dziewczyna usiadła przede mną i szybko się odwróciła.
-Hej, jak się czujesz?
-Serio?
-Tak masz rację, to było głupie pytanie. Ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to uważam, że Matthew tego nie zrobił. Widze jak na ciebie patrzy. Jakby chciał ochronić cię przed całym niebezpieczeństwem. To naprawde niesamowite. Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać. -Dzięki, to miłe. I tak pewnie na niego wpadnę na stołówce. Siedzimy przy jednym stoliku.
-Ja myślę, że to Kevin.
-co? Czemu?
-No nie lubi Matt'a. A chyba wszyscy wiedzą, że macie się ku sobie. Wie, że dałby mu popalić.
-Czy ja wiem.. nie widziałam, żeby był w parku, zresztą na drugi dzień...ee nieważne.
-Co?
-co co?
-Co?
-nic..
-Alison.. czy ty coś przede mną ukrywasz?
-znaczy sie.. byłam wczoraj na rynku rano i go spotkałam. I poszliśmy poten na k.. do szkoły, nie miałby kiedy powywieszać tych kartek.
-hm.. to rzeczywiście go wyklucza. To może Jane? Leci na Kevina. A po tym co Matt jej ostatnio zrobił. Pamiętasz tę akcję z liścikiem miłosnym? Może chciała się na nim odegrać.
-wiesz.. to możliwe. Ale nie było jej w parku.
-wiesz.. może jednak nie zależało mu na Matt'cie? Może tu chodzi o ciebie? Wiesz.. chyba czas na małe szpiegowanko!
-C-co? Nie, Lily, ja się w to nie bawie.
-no dajesz, będzie fajnie!
-eh..
-proszę!!!
-okej.. ale MAŁE szpiegowanko ma być MAŁE okej?
-okej!
Dzwonek zadzwonił i wszedł nauczyciel. Lekcja szybko minęła.
-Dobra.. to co robimy?
-Musimy znaleźć przyjaciółkę Jane. Zaczniemy na przerwie obiadowej. Ona woli jadać sama, szybko ją znajde.
-Naprawdę? Ale dzisiaj ma być pyszna sałatka..
-dobra, dobra sama pójdę.-dziewczyna się uśmiechnęła.
-dzięki!
Lekcje mijały, aż nadeszła upragniona przerwa obiadowa. Szybko poleciałam na stołówkę i ustawiłam się w kolejce. Tak właściwie, nie widziałam dzisiaj Matt'a. Może to dobrze? Usiądę, bez problemu przy naszym stoliku. Nałożyłam sobie przepysznie wyglądającą sałatkę i jeszcze kilka innych rzeczy. Szybko ruszyłam w stronę stolika, wpatrując się w mój obiad. Jednak nagle poczułam, że ktoś wyrywa mi moją tackę i rzuca nią w moją osobę. Wszystko wylądowało, najpierw na mojej bluzce, a następnie na podłodze. Naprawdę miałam ochotę na tą sałatkę... Spojrzałam na sprawcę tego wydarzenia. Oczywiście nie kto inny, jak Jane. Zaśmiała się szyderczo i powiedziała:
-Sorry mała, tutaj nie ma miejsca dla takich jak ty. Hahaha!
Oddychaj. Nie możesz płakać nie w takim miejscu.. nie! Szybko powstrzymałam łzy, podniosłam tackę z ziemi i ruszyłam do stolika. Usłyszałam za sobą jeszcze:
-no co ty? Będziesz jadła z ziemi? Widocznie tacy jak ty, niczego nie marnują.
Zanim usiadłam, z nikąd pojawiły się dwie wysokie sylwetki. Jedna miała blond włosy, druga natomiast czarne.
-Masz chusteczki.
-Masz chusteczki.
Spojrzałam w prawo. Kevin. Spojrzałam w lewo. Matt. Na jego widok, zrobiłam nagły krok w bok i poczułam, że wpadłam na niebieskookiego.
-Daruj sobie. Z tego co słyszałem dałeś niezły popis swoich umiejętności, posługiwania się drukarką.
Odsunęłam się od nich i czekałam na rozwój wydarzeń.
-Czekaj, co? Ja? To chyba ty powyklejałeś całą szkołę tymi kartkami.
-Haha, nie jestem idiotą, jednak dla ciebie nie ma przeciwwskazań. Niby skąd miałbym wiedzieć takie coś? To ty się z nią spotykasz, ja byłem z nią na jednej kawie.
-Byłaś z nim na kawie?!
-Kevin, czy ja dobrze usłyszałam? Byłeś z tą nic niewartą szmatą na kawie?! - głos Matt'a i Jane rozniósł się po całej stołówce. Zapadła cisza, wszyscy przysłuchuwali się całej sytuacji.
-ja.. znaczy się tak, ale to był przypadek. - Nie chcę by znowu się pobili!
-A co, zabronisz? Chyba nie jesteście razem? - zaczerwieniłam się. Nagle drzwi stołówki otwarły się, a przez nie wparowała Lily wraz z nauczycielem.
-Stop! Wiem kto to zrobił!
-kto?- jednocześnie, zapytałam ja, Jane, Matthew i Kevin.
-To była Jane Hudson!

***

Witam, witam! Tak więc o to jest kolejny rozdział! I jak wam się podoba? Pamiętajcie, możecie dać gwiazdkę lub dodać komentarz! A więc do zobaczenia w następnym rozdziale! :*

Obietnica.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz