Rozdział 4

96 4 0
                                    

-Co ze mną robicie?- Zapytałam ze złością.
Chytry smiech rozproszył się echem po pomieszczeniu.
-I ty myślisz, że ci to tak po prostu powiem?
To się grubo mylisz.
Po jakimś czasie znów się odezwał.
-Wstawaj. Musimy przedstawić cię gościom.
Tym razem odwiazał mi nogi. Chciałam wstać ale nie udawało mi się to za bardzo.
Pociągnął mnie ostro za bluzę. Jak już tak stałam to w głowie mi się zakręciło i się zachwiałam. Pchnął mnie po czym musialam ruszyć. Uwierzcie... chodzenie z zakrytymi oczami nie jest przyjemne.

Droga nie była zbyt długa, ale za to musiałam pokonać schody i kilka zakrętów.
Z oddali słyszałam już ciche głosy i jak zwykle nie było tam głosu damskiego.
-To ona. -Powiedział ten, który mnie prowadził.
-No, no. Niezła sztuka. -Powiedział jeden z nich. Za chwilę poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Zaczęły mnie głaskać. Ja z obrzydzeniem odwróciłam głowę.- Nie uciekaj mi, maleńka.-Teraz zaczął mnie całować po szyi.
-Stary, teraz nie czas na takie bajery. Mamy ważniejsze sprawy na głowie.
-Co może być ważniejsze od takiej ładnej dziewczyny?-Odpowiedział mu.
-Tom, już niedługo będziesz mógł z nią zrobić co tylko chcesz.- Powiedział jeszcze inny głos. Tym razem o wiele niższy.
Dziwnie się czułam słysząc takie rzeczy o sobie. Strach mnie ogarnął.
-Dobra chłopaki. Em.. to jak, jest ktoś na dyżur?- Zapytał z zaciekawieniem ten pierwszy.
Nastała cisza na parę sekund.
-Ja mogę. -Tego głosu jeszcze nie słyszałam.
Był bardzo miękki, ale też niski. Po prostu przyjemny do słuchania.
-No spoko. To my idziemy wszystko obgadać a ty pilnuj jej jak oka w głowie. Wracamy za jakieś 20 minut.
Ten, co mnie tu przyprowadził, teraz posadził mnie na ziemi... jak zwykle.
Nie mam pojęcia ilu tych gości tu było, ale gdy wchodzili do innego pomieszczenia widać, że byli bardzo podekscytowani.
*Trzask drzwi*
I zostałam sama z tym... kimś.

WybawienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz