* oczami Harry'ego*
Siedzieliśmy na zewnątrz, przy grillu. Jesteśmy tu już parę ładnych godzin, a ja nadal nie rozgryzłem tego Cody'ego.
Coś mi w nim nie pasuje. A raczej jemu coś nie pasuje we mnie, ewidentnie.
Zdziwiło mnie jego zachowanie już na wejściu gdy dopytał o moje nazwisko, najwyraźniej mnie skądś kojarząc. Ale nadal zachowywał się podejrzanie. Spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem.
Ojciec Julie przed kilkunastoma minutami pojechał do sklepu po węgiel do grilla, a więc siedzieliśmy we czwórkę z czego kobiety trajkotały o jakichś przepisach i swoich tematach a my ledwo zamieniliśmy kilka słów. Właściwie pasowało mi to, bo nie odpowiadał mi sposób w jaki ze mną rozmawia. Zastanawiam się o co mu chodzi.
Nie poznaliśmy się nigdy, jestem tego pewny. W ciągu tych kliku godzin, dogłębnie nad tym myślałem, ale nie widziałem go nigdy wcześniej.
Więc o co do cholery mu chodzi?
- Pójdę przygotować mięso na grilla, bo niedługo będzie można je już smażyć. – powiedziała nagle Samantha wstając.
- Pomogę ci. – zaoferowała od razu Julie i też wstała. Oho. Czyżby szykowała się chwila sam na sam?
Julie poszła za Samanthą do domu, posyłając mi uśmiech.
Uh.
- Więc – odezwał się chłopak. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi dane cię poznać, a zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Huh? – zmarszczyłem brwi.
- Słuchając tyle o wspaniałej i ułożonej Julie, świeżo upieczonej pani adwokat, nie sądziłem, że ta idealna dziewczyna może mieć takiego niegrzecznego chłopaka. – zakpił.
Zagotowało się we mnie.
- A więc jednak mnie znasz.
- Jest ktoś w tej okolicy kto cię nie zna? – zaśmiał się.
Nie podoba mi się to. Jest zbyt arogancki i pewny siebie.
- Na pewno ktoś się znajdzie. A zresztą od czasów kiedy bawiłem się w wyścigi i inne gówna, trochę minęło. – westchnąłem.
- Owszem. – zgodził. – Za to od opychania dragów? Może kilka dni? – zaśmiał się szyderczo.
O kurwa jebana mać.
- Julie i jej ojciec wiedzą, jak sobie dorabiasz? – spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, który mógł oznaczać tylko kłopoty.
Przez chwilę pomyślałem by skłamać, ale to byłoby zbyt oczywiste.
Zacisnąłem szczękę.
- Nie i się nie dowiedzą, prawda? – rzuciłem opanowanym głosem. Nie dam się chujowi sprowokować, zagram z nim w jego własną grę.
- Skąd taka pewność? – spojrzał na mnie beztrosko.
- Bo nikt nie jest na tyle głupi, żeby o tym wspominać, nie sądzisz? – spojrzałem na niego pewnie.
-Nie nazwałbym tego głupotą. – wzruszył ramionami.
- A jak inaczej nazwiesz świadome ryzyko swojego tyłka? – mój ton się nie zmieniał. Oboje blefowaliśmy i graliśmy sobie nawzajem na nerwach. Nie dam się kurwa szantażować takiemu szczylowi, co to to nie.
- Nazwałbym to poświęceniem dla rodziny. – odparł z uśmiechem.
Trzeba mu przyznać, jest sprytny i nie głupi. I zaczyna mi działać na nerwy.
CZYTASZ
SINISTER | h.s
Fanfiction- W TRAKCIE POPRAWY_ Bo mówię Ci, jesteś wszystkim czego potrzebuję Obiecuję Ci, że jesteś wszystkim co widzę. Bo mówię Ci, że jesteś wszystkim czego potrzebuję. Nigdy Cię nie opuszczę. Więc przeciągnij mnie przez piekło, Jeśli to oznacza, że będę m...