Like fire and rain
You can drive me insane
But I can't stay mad at you for anything
We're Venus and Mars
We're like diffrent stars
But you're the harmony to every song I sing
And I wouldn't change a thing
*oczami Julie*
Droga powrotna dłużyła mi się niesamowicie. Dodatkowo ciągłe powstrzymywanie się od wybuchnięcia płaczem utrudniało sprawę do granic możliwości.
Nie mogłam skupić myśli, wściekłość i żal mnie wręcz rozsadzały. Nadal nie mogę do końca uwierzyć w tą absurdalną sytuację. Dlaczego ja tego nie zauważyłam? Jak mogłam być tak głupia? To ciągnęło się tyle czasu!
Wczoraj słysząc tą ich kłótnie i widząc przerażone spojrzenia, gdy do nich podeszłam, wiedziałam że dzieje się coś złego. Stworzyłam w głowie milion scenariuszy, ale żaden nie był nawet zbliżony do tego, czego się dzisiaj dowiedziałam. Podkopało to ostatecznie moją wiarę w Harry'ego.
Zachowuje się jak cholerny dzieciak! Dorosły facet bawi się w takie gówno! I jeszcze wplątuje w to mojego przyszywanego, pożal się Boże, braciszka, który swoją drogą jest takim samym idiotą jak Harry. Z tą małą różnicą, że Cody jest jeszcze dzieciakiem, który narobił głupot, a Harry jest do cholery jasnej dorosłym mężczyzną!
Ile razy kłamał patrząc mi w oczy?
Aż boję się pomyśleć.
I ja mam takiemu człowiekowi ufać? Mam na nim polegać, myśleć o jakiejkolwiek przyszłości?
Chyba jeszcze nigdy nie czułam tak ogromnej nienawiści wobec niego jak teraz. I o ile w większości przypadków, kiedy tak się wobec niego czułam, wiedziałam też, ze go kocham, tak teraz to uczucie jest skutecznie zagłuszane przez wszechogarniającą mnie wściekłość.
Najchętniej wybuchnęłabym i zaczęłabym na niego wrzeszczeć i okładać pięściami za każde jedno pieprzone kłamstwo. Hamuję się resztkami sił, bo nie chcę robić scen przy Cody'm, który jest kolejny w kolejce.
Czy ja w ogóle znam tych ludzi, którzy siedzą obok mnie?
***
- Musimy częściej organizować takie zjazdy. – powiedziała wesoło Samantha.
- Wspaniale jest mieć was wszystkich w domu. – przyznał mój tata.
Wysiliłam się na uśmiech. Naprawdę cieszyłaby mnie radość taty i Samanthy gdyby nie fakt, że nadal kipiała we mnie złość i żal.
Chyba najgorsze w tym wszystkim było to, że musieliśmy wrócić tu na te kilka godzin i udawać, jak jest miło.
Czy naprawdę każda wizyta w domu musi kończyć się jakąś katastrofą?
*oczami Harry'ego*
Czułem się jak ostatni dupek. I pewnie nim jestem.
Widziałem, jak Julie udaje wesołą i radosną przez Charlesem i Samanthą, rozmawia z nimi siląc się na pełny szczęścia ton.
Odkąd przyjechaliśmy, ani razu nie spojrzała mi w oczy. Ba, w ogóle na mnie nie patrzy, niemal traktuje mnie jak powietrze, jedynie stara się, aby Samantha i Charles niczego nie zauważyli.
Sam sobie bym najchętniej przyjebał.
Wetchnąłem ciężko i oparłem się o blat kuchenny, spuściłem głowę i wpatrywałem się w owy blat, jakby miał mi powiedzieć co mam robić.
CZYTASZ
SINISTER | h.s
Fanfiction- W TRAKCIE POPRAWY_ Bo mówię Ci, jesteś wszystkim czego potrzebuję Obiecuję Ci, że jesteś wszystkim co widzę. Bo mówię Ci, że jesteś wszystkim czego potrzebuję. Nigdy Cię nie opuszczę. Więc przeciągnij mnie przez piekło, Jeśli to oznacza, że będę m...