55. Like fire and rain

302 25 3
                                    

Like fire and rain

You can drive me insane

But I can't stay mad at you for anything

We're Venus and Mars

We're like diffrent stars

But you're the harmony to every song I sing

And I wouldn't change a thing

*oczami Julie*

Droga powrotna dłużyła mi się niesamowicie. Dodatkowo ciągłe powstrzymywanie się od wybuchnięcia płaczem utrudniało sprawę do granic możliwości.

Nie mogłam skupić myśli, wściekłość i żal mnie wręcz rozsadzały. Nadal nie mogę do końca uwierzyć w tą absurdalną sytuację. Dlaczego ja tego nie zauważyłam? Jak mogłam być tak głupia? To ciągnęło się tyle czasu!

Wczoraj słysząc tą ich kłótnie i widząc przerażone spojrzenia, gdy do nich podeszłam, wiedziałam że dzieje się coś złego. Stworzyłam w głowie milion scenariuszy, ale żaden nie był nawet zbliżony do tego, czego się dzisiaj dowiedziałam. Podkopało to ostatecznie moją wiarę w Harry'ego.

Zachowuje się jak cholerny dzieciak! Dorosły facet bawi się w takie gówno! I jeszcze wplątuje w to mojego przyszywanego, pożal się Boże, braciszka, który swoją drogą jest takim samym idiotą jak Harry. Z tą małą różnicą, że Cody jest jeszcze dzieciakiem, który narobił głupot, a Harry jest do cholery jasnej dorosłym mężczyzną!

Ile razy kłamał patrząc mi w oczy?

Aż boję się pomyśleć.

I ja mam takiemu człowiekowi ufać? Mam na nim polegać, myśleć o jakiejkolwiek przyszłości?

Chyba jeszcze nigdy nie czułam tak ogromnej nienawiści wobec niego jak teraz. I o ile w większości przypadków, kiedy tak się wobec niego czułam, wiedziałam też, ze go kocham, tak teraz to uczucie jest skutecznie zagłuszane przez wszechogarniającą mnie wściekłość.

Najchętniej wybuchnęłabym i zaczęłabym na niego wrzeszczeć i okładać pięściami za każde jedno pieprzone kłamstwo. Hamuję się resztkami sił, bo nie chcę robić scen przy Cody'm, który jest kolejny w kolejce.

Czy ja w ogóle znam tych ludzi, którzy siedzą obok mnie?

***

- Musimy częściej organizować takie zjazdy. – powiedziała wesoło Samantha.

- Wspaniale jest mieć was wszystkich w domu. – przyznał mój tata.

Wysiliłam się na uśmiech. Naprawdę cieszyłaby mnie radość taty i Samanthy gdyby nie fakt, że nadal kipiała we mnie złość i żal.

Chyba najgorsze w tym wszystkim było to, że musieliśmy wrócić tu na te kilka godzin i udawać, jak jest miło.

Czy naprawdę każda wizyta w domu musi kończyć się jakąś katastrofą?

*oczami Harry'ego*

Czułem się jak ostatni dupek. I pewnie nim jestem.

Widziałem, jak Julie udaje wesołą i radosną przez Charlesem i Samanthą, rozmawia z nimi siląc się na pełny szczęścia ton.

Odkąd przyjechaliśmy, ani razu nie spojrzała mi w oczy. Ba, w ogóle na mnie nie patrzy, niemal traktuje mnie jak powietrze, jedynie stara się, aby Samantha i Charles niczego nie zauważyli.

Sam sobie bym najchętniej przyjebał.

Wetchnąłem ciężko i oparłem się o blat kuchenny, spuściłem głowę i wpatrywałem się w owy blat, jakby miał mi powiedzieć co mam robić.

SINISTER | h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz