Rozdział 3

857 56 2
                                    


Siła łamiącego lodu odepchnęła mnie do tyłu tak, że wylądowałam na bandzie. Przed oczami miałam mroczki. Przycisnęłam rękę do czaszki. Syknęłam z bólu. Dopiero, gdy minęło dziwaczne brzęczenie w mojej głowie usłyszałam, że ludzie u ciekają w popłochu krzycząc. Wśród zgiełku wyłowiłam znajmy wrzask.

-Percy – mruknęłam pod nosem dźwigając się na nogi. Omijając uciekających ludzi zaczęłam jechać w samo centrum wydarzeń. Stamtąd właśnie dochodziły krzyki mojego brata.

Ratunku – mężczyzna, który mnie staranował jadąc w przeciwną stronę niż ja przewrócił się na lód z obłędem w oczach pomieszanym ze strachem. W normalnych okolicznościach pomogłabym mu się dźwignąć, ale te warunki nie były normalne. Mojemu bratu coś groził( wyjątkowo to nie ja byłam tym zagrożeniem), musiałam go uratować. Wszystko inne miałam w dupie. Przesunęłam się zgrabnie pod pachą jakiejś pani. Tłum już się przerzedził tak, że i mi dane było oglądać tarapaty w jakie wpadł mój brat. Zamarłam w osłupieniu. W miejscu, w którym eksplodował lód utworzyła się przerębla. Z ciemnej, mętnej i prawie czarnej wody, która delikatnie falowała wychodziły ogromne ciemno – różowe macki. Wyglądały jak te, które ma kałamarnica tyle, że...nie to niemożliwe. Przecież to morskie stworzenie nie może mieć tak gigantycznych kończyn. Jeżeli to jest jedno z tych potwornych mitycznych stworzeń? Przełknęłam głośno ślinę. Wtedy zauważyłam coś co przykuło moją uwagę. Jedna macka poruszała się dziwacznie. Mknęła w dół wyraźnie chcą się zanurzyć, ale po chwili bycia w wodzie ponownie wynurzała się na chwilę na powierzchnię. Zdałam sobie sprawę, że owija się wokół czegoś. Jakiegoś nastolatka o kruczych włosach, który szarpie się bezsilnie próbując wyśliznąć się z objęć potwora. Postać więzionego chłopaka migała tak szybko, że rozpoznałam go tylko po kolorze jasnobłękitnej bluzy.

-Percy – uświadomiłam sobie na głos. Nie mógł zaatakować potwora orkanem, bo macka oplatała go niczym niezwykle szerokie koło ratunkowe sprawiając, że nie miał szans sięgnąć do kieszeni dżinsów, gdzie spoczywał złoty długopis przemieniający się w miecz. Ogromna kałamarnica chciała wciągnąć mojego bata w morską otchłań. Stała jakieś sześc metrów od przerębli. Zaczęłam przenosić ciężar ciała z nogi na nogę obmyślając strategię...

-Nie!! - Annabeth śmignęła na swoich łyżwach nacierając od frontu na potwora ze sztyletem w ręku. Łup! Jedna z macek niczym miotła uderzyła córkę Ateny z impetem w brzuch sprawiając, że dziewczyna przeleciała przez całą długość lodowiska i wparowała na bandę. Osunęła się po niej, z daleka widziałam, że jest nieprzytomna. Percy tracił siły. Zobaczyłam jak jego ciało zostaje zanurzone w wodzie...Moje serce zabiło szybciej, a krew zaczęła żwawiej krążyć w żyłach. Adrenalina plus ADHD. Ruszyłam w stronę potwora skupiając się na lodzie pod moimi stopami. Odpychałam się energicznie nie mając zamiaru się zatrzymać. Nie zahamowałam nawet na granicy przerębli. Lód wyrósł mi sprzed nosa na mój rozkaz tworząc coś w rodzaju skoczni. Bez chwili wahania wjechałam na nią wybijając się z całej siły w górę. Po chwili byłam już w powietrzu. Czułam się niczym lekki ptak. Ptak z ciężkimi łyżwami na stopach. Ups. Ich ciężar gwałtownym szarpnięciem zaczął ciągnąć mnie ku dołowi. Leciałam tuż pod macką. Niewiele myśląc wyciągnęłam sztylet i wbiłam - go w nią. Teraz będzie mądrość życiowa więc słuchajcie uważnie. Dopiero, gdy w próbie uratowania brata przed wielką ośmiornicą wbijasz się w jej mackę wtedy przychodzi olśnienie i myślisz: „ Cholera i co to dało?". Rączka sztyletu wyślizgiwała mi się z dłoni. Moich uszu dobiegł ryk, a następnie moim ciało zaczęło dygotać. Nie, nie moje ciało. To macka się trzęsła, a ja wraz z nią. Kończyna zanurzyła się w wodzie. Czarny płyn był nagle wszędzie. Zaczęłam się krztusić. To nie była zwyczajna woda, gdyby była funkcjonowałabym w jej normalnie. Oddychała. W tej był jakiś gaz. Wpełzał do moich uszu, oczu i płuc nie pozwalając nic słyszeć widzieć i oddychać. Czułam się jakby ktoś mi wepchał zatyczki do narządu słuchu. Wtedy w mojej głowie usłyszałam głos. „ Kazano mi wziąć dziecię Posejdona – zasyczał – Ty jesteś, w twoich żyłach płynie ocean. Ale kazali mi przyprowadzić chłopca – kontynuował – A ty nie jesteś chłopcem. Jesteś dziewczynką."

Historie z Olimpu (seria II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz