Rozdział V

699 37 9
                                    


Leżałam na łóżku w domku mojej matki i wpatrywałam się tępo w sufit próbując zasnąć. Moje rodzeństwo już dawno chrapało. Myślałam o Percy'm. O jego morskich oczach i zmierzwionych czarnych włosach. O jego ciepłych, miękkich i słonych ustach, które z taką czułością dotykają moich ust...Wróciłam myślami do naszych zaręczyn. Za każdym razem, gdy mimowolnie zerkam na pierścionek na moim palcu prześladuje mnie wizja mnie i Percy'ego siedzących na jakiejś werandzie w starym stylu i gromadzie roześmianych jasnowłosych berbeci... Wszystko przez ten głupi sen! Na wspomnienie tego bodźca do zranienia Percy'ego poczułam ucisk w żołądku. Jak mogłam to zrobić! Przyśniło mi się to wtedy, kiedy przymknęłam oczy w taksówce jadącej na lodowisko...

"Znajdowałam się w jakimś eleganckim gabinecie. Za ogromnym oknem rozpościerał się widok na ocean i plażę. Zaczęłam powoli obracać się wokół własnej osi w celu rozeznania się w obcym miejscu. Były tu półki uginające sie od ilości książek zaprojektowane tak, że idealnie wtapiały się w ścianę, obitą w ciemno-czerwony materiał. Jako przyszły architekt byłam pełna uznania dla osoby, która je zaprojektowała. Dostrzegłam biurko ustawione na lekkim podwyższeni, do którego prowadziły schodki. Kobieta, która przy nim siedziała miała proste brązowe włosy splecione na karku i szare inteligentne oczy. Skojarzyła mi się z młodą, atrakcyjną nauczycielką taką, która jest bohaterką jakiejś powieści.

- Mama - nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ostanio dane było mi się spotkać z nią ponad rok temu, gdy zleciła mi pojście za znakiem Ateny. To wspomnienie nie należało do moich ulubionych. Zachowywała się wtedy jak opętana.

-Witaj Annabeth - przywitała się z uprzejmym uśmiechem, który nie obejmował jej oczu.

-Coś się stało? - zrobiłam się podejrzliwa. Boscy rodzice, nigdy nie wpadali od tak pogawędzić ze swoimi półboskimi dziećmi. Zawsze był jakiś konkretny powód i zapewniam was, że nigdy nie był przyjemny.

- Mamo, czy coś się dzieje? - powtórzyłam coraz bardziej niespokojna.

- Nie. Dzisiaj chcę porozmawiać o tobie i Percym - odparła po chwli namysłu.

- Ach - wnet pojęłam o co chodzi - Mamo kocham go i chcę go poślubić...

- Nie chcę rozmawiać o ślubie - uciszyła mnie - To znaczy to nie jest główny temat naszej rozmowy, chcę ci powiedzieć - przez chwilę szukała właściwych słów - Jeśli naprawdę go kochasz, zostaw go.

Jęłknęłam:

- Matko wiem, że go nie lubisz, ale przerabiałyśmy to tyle razy. Nie zostawię Percy'ego. Kocham go.

- Posłuchaj mnie lepiej, bo może mu się coś stać... - burknęła wściekła Atena.

Zamrugałam z niedowierzaniem.

- Grozisz mi?

- Chyba źle się wyraziłam - bogini posłała mi krzywy uśmiech - To może inaczej. Jak bardzo kochasz tego swojego hm...Percy'ego? - jego imię wypowiedziała prawie jak obelgę co mnie zirytowało.

- Wolałabym umrzeć niż żyć bez niego - odparłam bez namysłu podnosząc lekko głos. Robię tak często, gdy próbuję kogoś upartego do czegoś przekonać. Do czego pije ta Atena? O co jej biega? Chce mi zrobić jakiś wykład o antykoncepcji czy co?

- A on pewnie to samo? Co? - czy chce mi wmówić, że Percy mnie nie kocha?

- Tak, myślę, że tak.

- Zbliża się wojna córeczko. Jesteś jednym z głównych celów. Co jeśli zginiesz? Wyobrażasz sobie jak bardzo go to zaboli? - to pytanie zadała prawie, że szeptem czekając na moją reakcje. Co ja bym czuła, gdyby to on zginął? Na tą myśl poczułam ból w klatce piersiowej. Miałam ochotę zwymiotować. Mój Percy martwy. Nie, wszystko tylko nie to...

Historie z Olimpu (seria II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz