7

6K 628 171
                                    


Jak w jednej chwili wszystko może być dobrze, a w drugiej już nie.

14.10.2014 noc
Czuję muśnięcie ust na skroni. Ciepłe, delikatniejsze niż smagnięcie skrzydeł aniołka. Później miękkie odbicie na czubku nosa. A na końcu ledwo odczuwalne dotknięcie na moich wargach.
Zastanawiam się czy to sen, czy naprawdę to poczułem czy może zaczyna mi odbijać z tęsknoty.
Otwieram oczy; nade mną uwiesza się Harry. Jego loki łaskoczą moją szyję, a on się lekko uśmiecha.
Jest środek nocy.
Chcę coś powiedzieć, ale Harry zabrania mi, przyciskając do ust palec.
"Shhh."
Jestem w zbyt wielkim szoku, by go nie posłuchać. Czekam co się stanie następnie. Harry kładzie się na bok i przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej.
Powiedzcie mi, że to nie sen.
Harry wkłada pod moją koszulkę dłoń, na co odrobinę panikuję. Jego zimna obrączka ociera się o mój sutek i przechodzi mnie krótki dreszcz.
Nie tak dawno temu nawet nie chciał na mnie patrzeć, a teraz...
Po chwili zdaję sobie sprawę, że nie ma żadnych zamiarów. Zostawia ją rozpostartą w miejscu gdzie moje serce bije przyspieszonym, przywróconym do życia rytmem.
Tak zasypiamy.

14.10.2014
"Za godzinę przyjadą stoły, nuggetsy, patery, kwiaty i ozdoby." krzyczę w drodze do garderoby "Musimy się jeszcze ubrać...czekaj, żeby kurczak się nie przypalił, sprawdzisz piekarnik jak zacznie pikać?"
"Sprawdzę!" krzyczy z dołu. "Będzie dobrze!"
"Dzięki!"
Uśmiecham się, przebierając przez garnitury. Jakiś czas temu dostałem od projektanta, którego operowałem podarunek. Okazał się on marynarką z podwiniętymi rękawami w złote paski. Do tego dosłał mi tydzień później dopasowane spodnie. Czujecie to? Był mi tak wdzięczny.

Schodzę na dół, gdzie Harry pochyla się nad brytfanką. Wygląda obłędnie w kolorowej koszuli w kwiaty i dopasowanych, białych spodniach.

On się nawet nie musi starać.

Przyglądam się jak skubie w sosie i nuci pod nosem, całkowicie nieświadomy tego, że jest obserwowany.
"Udam, że nie widzę..."
"Jezu chryste, Louis!" odskakuje na bok, chwytając się za serce. Śmieję się i Harry rzuca we mnie rękawicą. "Głupek!"
"Taka strachliwa dziecinka z ciebie, huh?" okrążam wyspę kuchenną i sięgam po widelec, by sprawdzić czy mięso jest wystarczająco dosmakowane.
"Jest pyszne" uprzedza mnie Harry, trącając ramieniem "Tak bardzo tęskniłem za tym daniem."
"Jak goście coś zostawią, pozwolę ci całe zjeść."
Harry wyrywa mi widelec i bierze większy kąsek do ust.
"Nie zostanie po tym kość."

Tsa, jasne, kogoś tu wzięło na komplementy.

"Jak będziesz tyle jadł..."
"Zostaw to nam, oni będą mieć nuggetsy. To i tak za mało na tyle osób."
"Przecież to nie jedyny rodzaj mięsa." mówię "W lodówce mam jeszcze steki i żeberka."
"Kurczaka zostaw nam" Harry brzmi błagalnie i patrzy mi w oczy z nadzieją. "Proszę."
Jaka jest szansa, że mu odmówię?
"Okay." wzdycham, ale nawet nie wiecie jak w głębi duszy się cieszę, że Harry tak bardzo walczył o coś co przygotowałem własnymi rękami.

****


Na przyjęcie ze strony Harry'ego przychodzi Cara, Stan, Lucas, Stanford i Kylie- wszyscy modele. Z moich: Niall, Calvin, Liam, Xander i Glenn- wszyscy z nich to lekarze oraz najbliższe pomocnice czy też pielęgniarki.
W domu panowała mroczna atmosfera, ponieważ organizator imprezy, wymyślił sobie, że przysłonimy wszystkie okna i pozapalamy świeczki. Stoły ze smakołykami ciągnęły się wzdłuż tarasu, a 'parkiet' na którym można było potańczyć znajdował się w salonie. Barek był przy wejściu, kelner oraz barman serwowali różne drinki tym co sobie zażyczyli. Nie jeden był już ululany.

"Louis jak mogłeś mi nie powiedzieć, że jesteś po ślubie z Harrym Stylesem!" Glenn obraziła się na mnie dziesięć minut temu i do teraz nie chce odpuścić. Z szaszłyka, którego jadła spadały nam pod nogi kawałki bekonu, ale nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi.
"Ja wiedziałem." wyznaje dumnie Niall. W tej chwili pił już szóste piwo, chwiał się na boki, przytrzymując słabo ściany. "Ale ostatnio mieli ciężko, więc nie dziwię się, że zatajał tę informację. Nawet najbliższym nie jest łatwo o czymś takim mówić."
"Ja rozumiem, ale, że ja głupia nie kapnęłam!" uderza się w czoło. "To wyjaśnia czemu wywalałeś z kliniki lekarzy, którzy się do ciebie przystawiali."
"Nie wywaliłem ich z tego powodu...."
"Wywaliłeś."
"Nie." zaprzeczam. "Nie byli wystarczająco dobrzy."
"Cokolwiek, Louis, a teraz przedstawisz mnie swojemu mężowi?" ciągnie mnie za rękaw i robi minkę, która często działa na ludzi. "Nie udaję, że go kocham. Zniszczyłeś moje marzenia, wyznając, że jest już zajęty przez mojego szefa."
Śmieję się sucho i prowadzę nas przez tłumy do Harry'ego. Akurat rozmawia z Carą, ale kiedy mnie widzi zacina się w połowie słowa i delikatnie się uśmiecha, wpuszczając nas do kręgu.
"Harry to moja asystentka Glenn, Glenn to mój...no." odchrząkuję. Harry i Cara marszczą brwi.
"Mąż." dokańcza Harry i czuję jak spada mi z serca kamień. Powiedział to. "Miło mi cię poznać, Glenn."
W ramach powitania stukają się kieliszkami wypełnionymi szampanem. Glenn chichocze jak szalona, zmieniając ciągle pozę.
"Jak długo jesteście razem?" wyrzuca z siebie. Cara powstrzymuje uśmiech. "Nie wierzę, że nic mi nie powiedział!"
"5 lat po ślubie, 10 lat razem." mówimy jednocześnie i jest to cholernie niezręczne, bo wygląda to tak jakbyśmy liczyli dni czy co gorsza chwalili się jakby było czym. Jakbyśmy wcale nie byli na pograniczu rozwodu.
"Niemożliwe, jak ten czas minął." mówi Cara. "Pamiętam jak przygotowywałam wam obrączki i biłam po dupie, żebyście przestali się stresować." prycha. "Jeden warty drugiego. Ale ślub był niesamowity, nigdy tak nie płakałam." Ja też nie. Przynajmniej nie ze szczęścia. "W każdym razie dzięki. Dalej nie odkupiliście mi moich sztucznych rzęs."
Spuszczam głowę, a Harry nerwowo się przemieszcza. Po chwili jednak mówi:
"Cóż, wygłosiłem najromantyczniejszą przysięgę małżeńską." wyszczerza się i wszyscy pogrążają się w śmiechu.
Wygłosił.
"Przez połowę się jąkałeś, matole." wspomina blondynka, dźgając go w pierś palcem. "Ale masz szczęście, że na Louisa to działało, więc uszło ci to płazem. Najgorszy był chyba moment kiedy nawiązałeś do jakiejś kotwicy i statku myślałam, że twój mężuś się zachłyśnie łzami."
Robię mały krok do tyłu, bo wspominanie tego boli. To były najlepsze chwile, ale zarazem tak odległe i stęsknione, że trudno o nich mówić z łatwością.
Carze natomiast wychodziło to świetnie.
"O, o albo, słuchaj tego Glenn." Cara chwyta ją za nadgarstek i przez chwilę się zamyśla. W skupieniu śledzi nasze twarze. "Czuję twoje serce w moim. To powiedział Harry. i Już na zawsze pozostanę w twoim sercu, Harry, nigdzie się nie wybieram. To powiedział dla odmiany ten kurdupel." wskazuje na mnie "Rzuciłam w nich paczką chusteczek."
"Serio?" piszczy Glenn.
Coś czuję, że Cara i Glenn nadały na tej samej fali. Przenoszę swój wzrok na Harry'ego, który o dziwo robi to samo. Patrzę w jego oczy i wiem, wiem, że myśli o tym samym.
O ciągu dalszym przysięgi.
Nagle jego wzrok ucieka w bok i wyczuwam diametralną zmianę emocji. Głównie przerażenie.
Podążam za nim i nie do końca rozumiem jego paniki. To tylko Mia, na miłość boską, przecież obiecała, że przyjdzie. Ubrana w krótką, beżową sukienkę i kozaczki, rozglądała się wokół z uznaniem.
"Louis." ton jego głosu już dawno nie był tak odległy jak teraz.
"Nie każ mi tu być, proszę, Louis" mówi niespójnie na jednym wdechu. "Weź ją, daj mi iść, nie chcę jej widzieć..."
Ogarnia mnie zmartwienie i nie myśląc dwa razy biorę w dłonie jego twarz. Harry szybko się wyrywa, szlochając.
"Harry, co się dzieje, hej, powiedz mi, shhh, spokojnie." próbuję go objąć, ale znowu mnie odpycha.
"Proszę nie." krztusi się śliną. "Proszę."
"Harry..."
"Przepraszam cię."
Jest na tyle głośno, że wzbudza zainteresowanie gości. To nie tak, że obchodzi mnie co myślą inni, po prostu nie podobało mi się, że wszyscy zaczęli się skupiać na naszej przyciszonej wymianie zdań.
"Chodź, zabiorę cię do łazienki.." szepczę. Toruję drogę na górę, jednak Harry nie podąża za mną. Wracam w to samo miejsce tylko po to, by zastać Harry'ego pchanego przez Mię w stronę tarasu.
Myślę, że jest w dobrych rękach.
Tylko... jak wytłumaczyć jego zachowanie? I co to miało znaczyć? Co go tak przeraziło?

"Louis?" Cara obejmuje mnie opiekuńczo w pasie. "Wszystko okay? Co się stało?"
"Ja...n-nie wiem." jąkam się, bo serio, co się do cholery wydarzyło? "Harry dziwnie się zachowywał i zanim zdążyłem z nim porozmawiać przyszła Mia."
"Z tego co wiem to jej nie lubi."
"Zdecydowanie, ale ona chce tylko naszego dobra."
Cara patrzy pod nogi i mocniej ściska dłoń na moim boku.
"Słuchaj, nie wiem czy ci Harry mówił, ale ostatnie miesiące, lata w sumie, były w jego przypadku dosyć ciężkie."
"W jakim sensie, Cara?" mrugam szybko, a przez moje myśli przechodzą najciemniejsze scenariusze. Nigdy tak naprawdę się nie dowiedziałem jak z tą całą sprawą poradził sobie Harry. Zawsze gadaliśmy tylko o mnie...cholera, on specjalnie unikał tego tematu.
"Może zacznę od tego, że głównie mieszkaliśmy razem."
Jak to? A domek w Londynie?
"Kupił dom, ale zwierzył mi się, że czuje się w nim samotnie. Wtedy zaproponowałam mu, żeby wprowadził się do mnie i przychodził, kiedy tylko najdzie go ochota. Tak też robił, ale nie raz potrzebował przestrzeni i wtedy zakorzeniał się w Londynie." Cara nawija nerwowo na palec końcówki włosów. "W którymś momencie zaczęłam zauważać, że odmawia posiłków. Znikał też w porach obiadowych, raz zaprosił mnie do siebie i jego lodówka była kompletnie pusta. Próbowałam z nim o tym porozmawiać, oczywiście, że próbowałam, tyle, że takie rozmowy zawsze kończyły się kłótniami, które do jakiejś większej zmiany wcale nie prowadziły. Nie rozmawiał ze mną nawet do dwóch tygodni, w ostateczności dzwonił i przepraszał, ale nie chciał wracać do tematu."
Mój Harry się głodził? To kurwa niemożliwe, on kocha jeść. W szoku potrząsam głową, na co Cara dodaje:

"Pewnego dnia projektant nie chciał go wypuścić na wybieg. Wyzwał go, że wygląda jak szkielet i że jeśli nie przybierze na wadze może pożegnać się z pracą. Ten dzień dał mu do myślenia, bo pamiętam, że zaczął jeść to co mu przygotowałam. Ale...Prawda była taka, że tak się wyniszczył, że ledwo stał w miejscu. Tamtego dnia był słaby i ciągle przytrzymywał się mojego ramienia." jej głos się załamuje. "Louis, on tak bardzo ciebie potrzebował, przyrzekam. Przy tobie do tego, by nigdy nie doszło. Ta cała zdrada zniszczyła go psychicznie. Zaczął siebie traktować jak nic nie warte gówno. Za każdym razem jak próbowałam mu przemówić do rozsądku, żeby częściej pojawiał się w domu, popadał w histerię. Nie wiem ile razy mi powtórzył, że na ciebie nie zasługuje."


Równie dobrze mogła mi wbić nóż w serce. Powstrzymuję łzy, a Cara to zauważa w skutek czego mnie przytula. Przeprasza, że tak mnie tym zaskoczyła....rzecz w tym, że jestem jej wdzięczny za tę informację.
Wtulam twarz w jej szyję i napajam się znajomym zapachem.
"Będę go pilnować." mruczę, ale brzmi to bardziej jakbym zapewniał siebie. "Nie dam mu tak łatwo odejść."
"Louis" Cara całuje mnie w policzek. "Jakbym tego nie wiedziała."

The bed's getting cold and you're not hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz