10

5.7K 606 221
                                    

Sam wymierzasz stopień bólu.

17.10.2014, Londyn, w trasie na pokaz
Nerwowo poprawiam mankiety marynarki i przygładzam spodnie. Czy to dziwnie zabrzmi jak powiem, że nigdy nie byłem na pokazie mojego męża? Oczywiście, czasami udawało mi się nagrać w telewizji program, który emitował jego wyjście, ewentualnie zobaczyłem zdjęcia w internecie, jednak nigdy na żywo tego nie doświadczyłem.
"W czasie dywanu trzymasz się blisko mnie, a jak dojdziemy do środka budynku, kierujesz się za moim managerem, zrozumiano?" Harry brzmi formalnie, ale da się w tym też wyłapać nutkę znużenia. Kiwam głową na zgodę, po czym opieram ją znowu o szybę.
"Po pokazie kierujemy się na after party." zerka szybko w lusterko, kiedy wyprzedza nas auto "Około pierwszej wyjdziemy."
"Gdzie będziemy nocować?" pytam cicho.
Harry skręca gwałtownie, więc przytrzymuję się siedzenia.
"U mnie."
Tego się nie spodziewałem. Byłem święcie przekonany, że mnie tam nie wpuści i zarezerwuje pokój w superdrogim hotelu.
"Nie będzie ci to przeszkadzać?"
"Czemu miałoby mi to przeszkadzać?" pomiędzy jego brwiami tworzy się wyraźna zmarszczka. "Mieszkam z tobą od kilku lat..."
Teoretycznie.
"Mam na myśli." wzdycham, wyglądając za okno "Nigdy mnie tam jeszcze nie zaprosiłeś ani nic, to taki twój prywatny azyl, prawda? Nie chcę, żeby sytuacja wywierała na tobie presję. Jeśli wolisz mogę podejść do pobliskiego hotelu i zaklepać apartament."
Harry zatrzymuje się na światłach i patrzy na mnie z nierozumieniem.
"Jesteś kompletnym idiotą." potrząsa głową z niedowierzaniem. "Nocujesz u mnie i koniec tematu."
"Okay. Jeszcze jedno."
"Tak?" pyta poirytowany. Obija rytmicznie paznokcie o krawędzie kierownicy.
"To jest pewnego rodzaju, uh, u-ujawnienie?" plączę się w słowach na samą myśl. "Wychodzisz ze mną na swój pokaz mody, to coś znaczy i ludzie zaczną się domyślać?"
Harry nie odpowiada. Zasysa policzki i słyszę jak nabiera głębokie wdechy.
"Przepraszam" macham lekceważąco ręką. "Zapomnij o tym, po prostu się zastanawiałem..."
"Nie chcę żebyś zagłębiał się w tę myśl." mówi nagle. "Jest co jest, nie nazywajmy tego."
O dziwo, jego wypowiedź mnie satysfakcjonuje. Nie zaprzeczył.

*****
Wchodzimy po olbrzymich schodach, ramię w ramię. Harry wita się ze znajomymi i spogląda na mnie co chwila, by upewnić się, że nie zaginąłem w tłumie gości. Przez niego czułem się jak dziecko, zagubione w nowym, niepasującym do niego miejscu.
Kelner podaje mi szampana w wysokim kieliszku, więc przejmuję go, by nie wyjść na dziwadło. Nie miałem dzisiaj ochoty na alkohol, zresztą zawsze jak zaczynałem nie kończyło się na jednym.
Czułem na sobie błyski fleszy i kilka ekscytujących rozmów na temat mojego związku z Harrym. Można stwierdzić, że plotki tutaj rozsiewają się szybciej niż przez internet.
"Harry, to jest Louis jak się nie mylę?" nieznajomy głos przywołuje mnie do świata żywych.
"Tak, to on." mój mąż pokazuje na mnie ręką, na co łysy mężczyzna uśmiecha się do mnie pogodnie "Louis, to mój manager Paul. Odprowadzi cię na miejsce. Jakbyś miał jakieś pytania albo życzenia, kieruj wszystko do niego, okay?"
W tej chwili Harry zniża trochę głowę, bym wszystko dokładnie usłyszał. Jego wzrok błądzi między moimi oczami, a ustami i przyrzekam, że dawno nie było między nami takiego napięcia.
Przełyka szybko ślinę, kiedy dostrzega, że stworzyło się wokół nas półkole obserwatorów.
Jak bardzo niezręcznie.
"Proszę cię, nie graj urokliwego męża." mamroczę, przesuwają otwartą dłonią po jego koszuli. Brunet obserwuje jak zahaczam o jego guzik i przysuwa się bliżej mnie.
"Co jak powiem ci" szepcze uwodzicielsko. "że nie chcę go grać?"
"Nic." odpowiadam krótko, zmieniając kąt położenia, głównie po to, by inni przestali wypalać we mnie dziury swoimi spojrzeniami.
"A co powiesz, Louis, jak zrobię to..." zderza nasze wargi w delikatnym pocałunku, przy czym utrzymuje ze mną kontakt wzrokowy "...i powiem ci, że to nie była gra?"
Stoję osłupiały z szybko pompującym sercem i nie wierzę, kiedy nagle Harry muska mnie jeszcze raz, przyciągając mnie od tyłu ręką, żebym znalazł się bliżej niego.
Z ręki wypada mi kieliszek, ale ledwo to koduję, ponieważ Harry pogłębia pocałunek, a ja mu na to pozwalam. Niczego bardziej nie pragnę.
"Muszę iść." trąca mnie swoim nosem, a jego szmaragdowe oczy są przy tym przymknięte. "Do zobaczenia na after party, skarbie."
Z tymi słowami odchodzi, zostawiając mnie pośrodku kręgu piskających kobiet i zaskoczonych facetów.
Naprawdę nie potrafię zdefiniować co czuję.

***
Pierwszy raz gdy go widzę na wybiegu, zapiera mi dech w piersiach. Idzie przed siebie tym swoim pewnym krokiem i wygląda przepięknie. Ma owinięty kominowy szalik wokół szyi, rozpięty płaszcz otwiera widok na
marynarską koszulę w sznury. Robię wiele zdjęć, w sumie, cykam je jak szalony, by mieć uwieczniony ten dzień na długo.
Obok mnie siedzi Cara i śmieje mi się w szyję, a po mojej lewej Paul i często ucinamy sobie krótkie pogawędki. Polubiłem go; nie był wścibski i nie pytał mnie o żadne prywatne sprawy. Luźno rozmawialiśmy o wszystkim co przyszło nam do głowy.
Zapisałem w notatkach stroje, które zwróciły moją uwagę i Paul poprosił o przesłanie ich na maila, żeby mógł je zarezerwować. Tak też zrobiłem w drodze na after party, które odbyło się po drugiej stronie Londynu.

The bed's getting cold and you're not hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz