Rozdział 17

826 122 18
                                    

Tomek

Obudziłem się w moim klubowym pokoju obok przystojnego blondyna. Byłem nagi więc wiedziałem co to znaczyło. Nic nie pamiętałem. Leżałam z zadziornym uśmiechem na twarzy gładząc mięśnie chłopaka. Brakowało mi tego. Jaś o niczym nie musi wiedzieć. Chciałem w końcu sobie ulżyć. Mam swoje potrzeby. On pewnie zacząłby znowu się wykręcać, zresztą teraz jest chory. Trochę się o niego martwiłem. Ubrałem szybko ciuchy i zszedłem po schodach. Impreza musiała być niezła. Wziąłem kilka łyków whisky i udałem się w pełni sił do domu. Chodzenie szło mi z trudem od bólu głowy. Miałem nadzieję, że mój mały jeszcze śpi. Gdy się obudzi powiem mu, że wróciłem na czas i dobrze się bawiłem. Zlot był nudny. Zaczepiały mnie jakieś piszczałki proszące o zdjęcia. Pośmiałem się trochę i udałem się do mojego nocnego klubu. Reszty już nie pamiętam. Kiedy byłem już pod drzwiami własnego domu ogarnęło mnie szczęście. Mogę w końcu odpocząć. Otworzyłem drzwi i zdjąłem buty. Wydawało się jakoś pusto. Po wejściu na górę poszedłem do sypialni. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem bałagan. Rzeczy z biurka leżały na podłodze a pościel była rozwalona. Jasia o dziwo nie było.

-EJ JASIU! KĄPIESZ SIĘ? - wrzasnąłem.

Przypomniało mi się, że zdarzało mu się przysypiać w wannie. Otworzyłem drzwi od łazienki. Pusto. Zacząłem się lekko niepokoić. Nie wiedziałem też skąd ten bałagan w sypialni. Może był jakiś napad czy coś.

-JASIEK GDZIE SIĘ UKRYWASZ? TAKI CHORY JESTEŚ?

Ponowny brak odpowiedzi. Otworzyłem wszystkie szafki. Zniknęły wszystkie rzeczy Jasia oraz jego walizka. Myślałem, że coś we mnie wybuchnie. Pobiegłem do mojej ukochanej zielonej torby w której ukrywałem moje koleżanki na uspokojenie. Torba była pusta. Zajebał mi tabletki. Nic nie rozumiem. Uderzyłem pięścią o blat stołu i ryknąłem z nerwów. TEN DZIECIAK MA JUŻ PRZESRANE. Ze mną tak się nie bawi.

Jaś

Nie wiem o której godzinie zasnąłem ani kiedy wstałem. Okazało się, że zasnąłem na trawie owinięty kocem. Miałem dobry pomysł z zabraniem go. Wyjąłem z walizki chleb oraz trochę owoców. Spożyłem śniadanie i udałem się do rodzinnego domu. Panował we mnie strach. Nie wiedziałem jak moi rodzice zareagują. Tęskniłem za ciepłym domem i uściskiem matki. Brakowało mi też własnego pokoju. Fakt, spałem z Tomusiem...tym idiotą w łóżku ale to nie było to samo. Po dwudziestu minutach byłem już niedaleko mojej ulicy. Wróciły mi wspomnienia. Podwórko, huśtawki oraz kolorowe domki. Miło to sobie powspominać. Dotarłem pod mój niewielki dom jednorodzinny.

-Nie bój się. To rodzina. - wyszeptałem pukając do drzwi.

W drzwiach stanęła moja mama. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach i opuściła głowę.

-Mamo... - wybełkotałem.

Na jej widok popłynęły mi łzy. Chcę wrócić do domu. Nie mam zamiaru wracać do tego zdrajcy ani na ulicę. Pragnę szczęścia, ciepła i prawdziwej miłości.

-Jasiu ja...szukałam Cię. - powiedziała matka.

-Naprawdę?

-Tak. Chciałam wiedzieć co się z Tobą dzieje i czy masz jakąś pracę lub studiujesz.

Jej ciepły głos. Rzuciłem się mojej rodzicielce na szyję po czym oboje płakaliśmy. Może mi się uda wrócić. Szukali mnie. Chciałem już o wszystkim opowiedzieć rodzicom. Po wejściu do domu ujrzałem tatę. Wytrzeszczył oczy i wypuścił z rąk pilot.

-Tato...

-ŻYJESZ! - wykrzyczał z radością.

Wtuliłem się w ramiona taty. Jego również mi brakowało. Opowiedziałem im moje przeżycia. Mama nie mogła powstrzymać łez. Zaczęli mnie przepraszać i błagać o wybaczenie. Jasne, że im przebaczyłem, to moi bliscy. Jedyni bliscy. Tata był lekko zdenerwowany ostatnim zdarzeniem.

-Zachciało Ci się w geja bawić. - burknął.

Zbytnio się tym nie przejąłem. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju. Zobaczyłem stare meble i moje łóżko. Wypakowałem walizkę i zasiadłem z rodzicami przy stole. Powiedziałem ich o studiach, które ufundował mi Tomek. Po chwili zastanowienia mama zadecydowała, że będą mi opłacać naukę.

-To znaczy, że znowu będę mógł tu z wami zostać? - zapytałem.

Zauważyłem pojedynczą łzę za policzku taty. Mama wydmuchała nos i przetarła twarz.

-Nie wyrzucimy Cię już nigdy w życiu. Zrozumieliśmy swoje błędy po twoim odejściu. Tak strasznie się o Ciebie baliśmy. Jesteś naszym synem a my zrobiliśmy Ci największą krzywdę. Wstyd nam. - powiedzieli.

Grupowo się uścisnęliśmy. Bardzo się cieszyłem z powrotu do rodzinnego domu lecz gnębiła mnie myśl o Tomku. Moje serce nadal biło szybko kiedy przypominały mi się miłe chwile. Próbowałem o nim zapomnieć ale po prostu nie dawałem rady. Czemu moje uczucia są takie okropne?

Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Czy aby na pewno?

Czytasz - gwiazdka i komentarz!

Night Club (Tasiek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz