Rozdział 6

3.6K 155 11
                                    

Po skończonej walce od razu wsadzili go do karetki. Ja niestety nie mogłam jechać z nim, dlatego Sam zaoferował się, że mnie podwiezie. Całą drogę przepłakałam, przyjaciel natomiast starał się jak najbardziej mnie wesprzeć. Ja jedynie odwróciłam się do okna i starałam się uspokoić oddech. Ulżyło mi kiedy zobaczyłam budynek. Chciałam jak najszybciej być przy nim, przytulić go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

Szybkim krokiem udałam się z Samem do recepcji. Starsza pani przekazała nam jedynie, że ma teraz operację. Z oczami pełnymi łez i trzęsącymi się rękami podeszłam pod salę operacyjną. Długo nikt nie wychodził, dlatego zmęczona, usiadłam.

-Kupić ci kawę?-wychrypiał przyjaciel. Kiwnęłam potakująco głową. Podszedł do automatu, a po chwili wrócił do mnie z dwoma kubkami gorącego napoju. Chwyciłam go ostrożnie dłońmi i upiłam łyk. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

-Tak mamo?

-Boże, Skylar gdzie ty jesteś?-wykrzyczała w słuchawkę.

Westchnęłam.

-W szpitalu-odpowiedziałam spokojnie. Dopiero po chwili doszło do mnie jak dziwnie musiało to zabrzmieć.

-Co?! W jakim szpitalu? Co się stało?!

-Mamo, spokojnie. Mój kolega został pobity i chciałam się upewnić, czy wszystko z nim w porządku-starałam się ją uspokoić.

-Nie mów mi, że pojechałaś do Stylesa? Skylar wracaj natychmiast do domu, rozumiesz?

-Muszę już kończyć. Pogadamy jak wrócę. Pa-rozłączyłam się.

Sam spojrzał na mnie zdezorientowany.

-Bardzo była zła?-kiwnęłam głową-Może chcesz wrócić? Odwiozę cię.

-Nie, chcę być przy nim kiedy będzie przytomny. Ty wracaj, widzę, że jesteś zmęczony-uśmiechnął się blado.

-Nie zostawię cię samej. Nigdy-odwzajemniłam uśmiech. Nagle drzwi od sali otworzyły się i pojawił się lekarz. Automatycznie wstałam.

-Przepraszam, mógłby pan nam powiedzieć w jakim stanie jest Harry Styles?-chłopak podszedł do niego.

-Państwo są kimś z rodziny?-mężczyzna spojrzał na nas podejrzanie.

-Jestem narzeczoną-wypaliłam. Sam otworzył oczy ze zdziwienia. Po chwili jednak się uspokoił, bo zrozumiał, że inaczej lekarz nie powie nam nic o Harry'm.

-Cóż, z panem Stylesem jest ciężko, nie będę tego ukrywał-zakryłam dłonią usta-Nie mamy pewności, że z tego wyjdzie. Jeśli tak, to musi ograniczyć te walki, ponieważ jego organizm może tego nie wytrzymać. Póki co, ma połamane żebra, palec i nos. Do tego mnóstwo siniaków, rozciętą brew i wstrząs mózgu. Jeżeli przez dobę jego stan się nie pogorszy, to jest szansa, że z tego wyjdzie z tego cało. A teraz przepraszam, ale muszę iść-wyminął mnie, a z moich ust wydobył się szloch.

-Boże, Sam-wtuliłam się w niego-Jeśli on nie przeżyje... To ja tego nie wytrzymam.

Objął mnie mocno.

-On będzie żyć, rozumiesz? Musi...



Przesiedzieliśmy z Samem całą noc na korytarzu. Z tego co wiem, operacja przebiegła pomyślnie, a Harry'ego położyli w sali. Niestety nikt oprócz lekarza i pielęgniarek nie mógł tam wejść. Było mi strasznie niewygodnie na tych szpitalnych siedzeniach, mimo tego nie chciałam wracać do domu. Sam oparł głowę na rękach i ucinał sobie pięciominutowe drzemki. Kiedy kazałam mu wyjść, ten jedynie blado się do mnie uśmiechnął i pokręcił przecząco głową.

Bokser h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz