-Żartujesz, prawda?-czułam jak moje serce zaczyna szybciej bić.
Znów się zaśmiał, tym razem głośniej.
-Pamiętasz tę sytuację na schodach, kiedy was przyłapałem?-kiwnęłam niepewnie głową-Parę dni przed tym zagroziłem mu, że jeśli z tobą nie zerwie to dowiesz się o wszystkim. Wtedy na schodach bał się, że powiem ci prawdę. Dlatego udawał, że się ciebie wstydzi, czy coś-machnął ręką.
Powoli zaczęło mi się robić słabo. Pojawiały się mroczki przed oczami, a moje serce miało ochotę wyskoczyć. Tego było za dużo, o wiele za dużo.
-Czyli zerwał ze mną dlatego, że bierze narkotyki, tak? To jest ta ważna sprawa?
-I handluje-uśmiechnął się chytrze-Od 3 lat. Powiedziałem mu: albo z nią zrywasz, albo się o wszystkim dowie. A on na to, że nie chce, żebyś się dowiedziała co robi i dlatego zerwał. Ta sytuacja z twoimi starymi to tylko pretekst-zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił resztkę na ziemię, po czym zgniótł papierosa butem.
-Dlaczego nie chcesz żebyśmy byli razem?-spytałam.
-Słuchaj, dziewczyno. Nic do ciebie nie mam, ale Styles to maszyna. maszyna do walki. Jego życie opiera się na walkach, dziwkach i tonach koksu. Nie na idealnym związku, trzymaniu się za rękę i przytulaniu w miejscu publicznym. Nie nadaje się do tego, nie wie co to miłość. On ie potrafi kochać, zrozum to w końcu.
Potrząsnęłam gwałtownie głową.
-Nie znasz go, Louis. On potrafi kochać jego całym zranionym sercem. Zasługuje na szczęście, a ty nie chcesz mu go dać. On nie jest żadną maszyną. Jest człowiekiem zdolnym do miłości i nawet jeżeli bierze narkotyki, to nic nie zmienia. Pomogę mu z tego wyjść.
-Powodzenia-puścił mi oczko i wstał z ławki. Zostałam sama i powoli zaczęłam analizować to co się stało. Harry brał narkotyki. I prawdopodobnie wciągnął go w to Louis. W dodatku zerwał ze mną, bym nie dowiedziała się o tym, że ćpa. Czułam się jak w jakiejś pokręconej komedii.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer Nialla.
-Halo?-usłyszałam przyjemny głos Irlandczyka w słuchawce.
-Niall, wiesz gdzie jest Harry?
Mruknął cicho i chwilę się zastanowił.
-Podejrzewam, że szykuje się do klubu. Byliśmy umówieni o 18 pod Red Peper, a coś się stało?
-Nie, nic. Nie ważne. Ktoś jeszcze będzie?-podrapałam się po głowie.
-Louis, Zayn i jeszcze jacyś goście od walk. Nie znam ich. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nie, nie. Dzięki-rzuciłam cicho i przerwałam połączenie. Poderwałam się z siedzenia i pędem ruszyłam do domu. Musiałam naszykować się do klubu, bo była to jedyna szansa by porozmawiać ze Stylesem.
Parę godzin później stałam pod klubem czekając, aż kolejka się ruszy. Ubrałam się w czarną, rozkloszowaną sukienkę bez ramiączek i czarne szpilki. Włosy zakręciłam i zrobiłam dość mocny makijaż, składający się z kresek i różowych ust. Gdy w końcu dostałam się do środka, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie jednak nie zauważyłam Harry'ego. Zaczęłam przepychać się przez tłum tańczących ludzi, aż w końcu doszłam do baru. Usiadłam na jednym ze stołków i zwróciłam się w stronę barmana.
-Wódkę z colą-rzuciłam i oparłam dłonie o blat. Spojrzał na mnie zdziwiony, jednak po chwili chwycił szklankę i nalał napoju. Postawił ją przede mną.
-Jestem Jack-podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Skylar. Miło mi.
-Co taka dziewczyna jak ty robi w takim klubie? To nie jest miejsce dla grzecznych dziewczynek.
-A kto powiedział, że jestem grzeczna?-podniosłam brew i wzięłam łyk napoju.
-Na taką wyglądasz-nachylił się niebezpiecznie blisko i uśmiechnął się szeroko.
Dopiero wtedy przyjrzałam się mu dokładniej. Miał blond włosy, postawione do góry i piękne, niebieskie oczy. Ubrany był w białą koszulę i zwykłe, sprane jeansy. Mimo tak niedbałego wyglądu wyglądał zabójczo. Ale nie tak jak Harry.
Nagle usłyszałam śmiech. Śmiech, który bardzo dobrze znałam. I kochałam. Spojrzałam w lewo i ujrzałam Zayna, widocznie rozbawionego. Poderwałam się z siedzenia i podeszłam do niego. Rozejrzałam się i ujrzałam jedynie biały proszek walający się po stoliku.
-Nie-wyszeptałam i potrząsnęłam głową-Nie. To nie może być to.
Dopiero po chwili zorientowałam się kto towarzyszył mulatowi. Niall leżał na stole, raczej nieprzytomny. Harry patrzył tępo na proszek i śmiał się w niebo głosy. Na podłodze leżeli jacyś mężczyźni, jednak nie miałam pojęcia kim są. Podeszłam do Stylesa i potrząsnęłam jego ramieniem.
-Harry. Harry, wszystko okej? Słyszysz mnie?-zero odpowiedzi. Po chwili spojrzał na mnie i znów się roześmiał.
-Niall, a wiesz co jest najśmieszniejsze?-zachichotał-Obiecałem, że nie będę ćpał, że rzucę to dla niej. I nie wytrzymałem-głos nagle mu się załamał i śmiech zamienił się w szloch.
-Obiecałem jej, rozumiesz? Obiecałem. A teraz przez to ją stracę-wychlipiał.
Kucnęłam obok niego i ujęłam jego twarz. Starłam łzy lecące po jego policzkach.
-Nie stracisz mnie, przysięgam. Tylko nie bierz tego więcej, dobrze?
Skinął delikatnie głową i wtulił się we mnie mocno.
-Zabierz mnie do domu, błagam.
***
Cześć wszystkim po tak długiej przerwie. Chcę was przeprosić, bo to opowiadanie to jedno wielkie nieporozumienie. Szczerze mówiąc nie jestem z niego zadowolona. Było napisane za szybko, akcja nie trzyma się kupy, rozdziały są za krótkie. Nic mi się w nim nie podoba. Ale stwierdziłam, że skoro są osoby, które mimo to czytają to fanfiction, to chce je skończyć. I zrobię to, ponieważ zostały tylko 2 rozdziały. Od przyszłego tygodnia zaczynam ferie i wtedy postaram się je wstawić. Jeszcze raz przepraszam za nieobecność, za całe to fanfiction.
Kocham was x
CZYTASZ
Bokser h.s.
FanfictionOna. Pewna siebie brunetka. Nie ma szczęścia w miłości i nie wierzy, że jeszcze kiedykolwiek się zakocha. Kiedy spotka Jego, zmieni zdanie. On. Na życie zarabia boksem. Kiedy spotka Ją będzie chciał z tego zrezygnować, byle mieć Ją przy sobie. Jedna...