Rozdział 4

419 27 1
                                    

- Przepraszam, źle się czuję. - powiedziałam w stronę blondynki, niezbyt łagodnym tonem i wybiegłam z sali.

- Sam, czekaj! - usłyszałam za sobą głos Jake'a, ale nie odwróciłam się.

Biegłam do swojego pokoju i wiedziałam, że za mną idzie. Zdążyłam zamknąć za sobą drzwi tuż przed jego nosem.

- Sam, pogadaj ze mną.

- Nie mamy o czym! - krzyknęłam w stronę drzwi, żeby chociaż trochę pozbyć się złych emocji.

- Proszę cię - usłyszałam, że chce otworzyć drzwi, więc szybko się do nich przesunęłam i nie pozwoliłam mu wejść.

- Jake daj spokój, nie chcę teraz z tobą gadać.

- A kiedy pogadasz?

- Nie wiem - powiedziałam i usiadłam pod drzwiami.

Siedziałam na podłodze i patrzyłam w okno. Deszcz nadal padał.

W pokoju było tak cicho, że słyszałam jak deszcz uderza w szyby. Obserwowałam jak krople deszczu spływają po szybie. Uwielbiam kiedy jest oberwanie chmury. Chciałabym móc wyrwać się z tego psychiatryka i znowu poczuć krople deszczu na twarzy. Chciałabym po prostu wyjść i nie wracać tutaj. Muszę znaleźć jakieś wyjście z tego miejsca...

Oparłam głowę o drzwi i zamknęłam oczy. Zasnęłam.

Obudziło mnie pukani do drzwi.

- Samatho! - usłyszałam głos Madison - Odsuń się. Kolacja!

Podniosłam się i potarłam dłonią obolały kark. Cóż, spanie pod drzwiami nie należy do najwygodniejszych. Madison otworzyła drzwi, ale nie weszła do pokoju tylko skierowała się do pozostałych drzwi. Wyszłam z pokoju i spokojnym krokiem ruszyłam do stołówki, z której było słychać śmiechy. Nadal nie rozumiem jak tacy weseli i w miarę normalni ludzie trafili do psychiatryka. Cóż... Ten świat jest dziwny, w końcu ja też nic takiego nie zrobiłam... No, może poza próbą samobójstwa... Ale to jest na porządku dziennym na tym chorym świecie!

Moje rozmyślenia przerwałam kiedy weszłam do stołówki. Wzięłam kromkę chleba i posmarowałam ją masłem. Zajęłam swoje stałe miejsce na parapecie i spojrzałam za okno. Nie padało.

Słońce nieśmiało wyglądało zza chmur i oświecało swoim delikatnym blaskiem miasteczko próbując wysuszyć kałuże i mokre ulice, chodniki. Dzisiaj, o dziwo, zjadłam całą kolację, bo była to mała kromka.

- Kiedy będziesz mogła ze mną pogadać?

- O czym?

- Czyli zgadzasz się porozmawiać?

- Nie - powiedziałam kręcąc głową - Pytam o czym chciałeś pogadać. A o tym czy porozmawiamy, to muszę się zastanowić.

- Okej, chciałem ci wytłumaczyć dlaczego ci nie powiedziałem.

- Okej, możesz powiedzieć teraz. - powiedziałam odwracając się do niego.

- Okej... - powiedział i westchnął cicho - Co najpierw chcesz wiedzieć?

- Czemu nie powiedziałeś, że miałeś przyjechać do psychiatryka? I co się takiego stało?

- Powiedzmy, że miałem małe... problemy.

- Jakie problemy? - wiem, że to dziwne żeby tak wypytywać, ale byliśmy ze sobą 3 lata. Chyba zasługuję na szczerość, no nie?

- Powiedzieć wszystko? - zapytał, a ja pokiwałam głową - Zachorowałem na depresję, do tego dochodzi autoagresja i dwie nieudane próby samobójstwa - poczułam, że mam ściśnięte gardło, bo kto normalny dowiaduje się, że jej chłopak chciał się zabić? I to dwa razy?! - oraz problemy rodzinne.

- Jake... - mój głos ugrzązł mi w gardle - Czemu mi nie powiedziałeś? I nie chodzi mi tylko o psychiatryk, ale i o twoje problemy. Pomogłabym ci, czemu mi nie powiedziałeś?

- Bałem się.

- Czego? - zapytałam łagodnie.

- Twojej reakcji. - powiedział z westchnieniem i przeczesał ręką włosy - Wiesz, jakbyś zareagowała gdybyś się dowiedziała, że twój chłopak jest psychiczny? - zaśmiał się z goryczą, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- Nie jesteś psychiczny, to nie twoja wina, że przydarzył się tobie taki los.

- Chciałbym, żeby to była prawda. - spuściłam wzrok, bo chciałam o coś zapytać, ale nie chciałam.

- Jake, o co chodzi z problemami rodzinnymi?

- Jeżeli ci powiem, powiesz mi dlaczego tutaj jesteś?

- Tak - powiedziałam z lekkim wahaniem - Ale chyba nie chcę gadać o tym na stołówce, rozumiesz. Wszyscy mogą słyszeć, a ja nie czułabym się z tym najlepiej.

- Rozumiem. To może idziemy ze stołówki?

- Okej, idziemy do mnie?

Wyszliśmy ze stołówki i skierowaliśmy się do mojego jakże przytulnego pokoju. Usiedliśmy na łóżku, ale żadne z nas się nie odezwało tylko tępo patrzyliśmy w ścianę przed nami.

- To o co chodzi z tymi problemami? - zapytałam odwracając wzrok w stronę Jake'a, a po chwili on też popatrzył na mnie.

- Jak wiesz, mój ojciec zostawił mnie i matkę kiedy byłem mały - pokiwałam twierdząco głową - Zawsze płacił alimenty, ale ostatnio tego nie robił, nie wiem czemu, ale nie o to chodzi. - westchnął - Mama zaczęła niedawno być alkoholiczką, rzadko bywała w domu, nie wiem kiedy ostatni raz tam była - jego głos zaczął drżeć - Kilka tygodni temu, ona... się powiesiła - powiedział, a ja złapałam jego rękę w geście pocieszenia - Tego samego dnia przyjechał ojciec i do teraz z nim mieszkałem. Ale to było złe. On mnie ignorował, traktował jak służącego, który nie zasługiwał na nic dobrego w życiu. - schował twarz w dłonie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć ani jak się zachować, przez co siedzieliśmy w ciszy - A ty? - po kilku chwilach chłopak przerwał ciszę.

- Jak wiesz, ojciec był alkoholikiem i pokerzystą - skinął głową - On... on... - nie chciałam, nie mogłam tego powiedzieć. Te słowa nie przechodziły przez moje gardło - on ją zabił. Cholera jasna! On się znowu upił, kuźwa znowu! Nie było mnie wtedy w domu, a jak wróciłam, policja już go zabierała. Później on zresztą też strzelił sobie w łeb. - powiedziałam beznamiętnie - Wytrzymałam jedno popołudnie, później chciałam się powiesić, co zrobiłam, ale oczywiście musiałam coś rozwalić i mi się nie udało. Obudziłam się tutaj. Oczywiście nie wyszłam z tego bez żadnych pamiątek - chłopak popatrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem, więc kontynuowałam - Został mi ślad - nie kłamałam. Na mojej szyi widniała szrama, którą zakrywałam włosami, ale wyglądała tak, że na spokojnie można było stwierdzić, że blizna zostanie - po tym sznurze - powiedziałam i zobaczyłam, że chłopak patrzy na ślad na mojej szyi, a po chwili przeniósł swoje zatroskane spojrzenie na mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale on w tej chwili przybliżył się do mnie, przez co głos ugrzązł mi w gardle. Jake przybliżył twarz do mojej szyi, a ja poczułam na niej jego ciepły oddech, przez co przeszył mnie przyjemny dreszcz. Poczułam, że chłopak się uśmiecha, a po chwili składa pocałunek na mojej ranie przez co znowu zadrżałam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Reinkarnacja ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz