Rozdział 13

161 14 0
                                    

Kiedy chłopak już prawie mnie pocałował, odsunął się gwałtownie, bo...

Madison weszła do pokoju. Miałam nadzieję, że moje policzki nie stały się karmazynowe, ale mimo to popatrzyłam na lekarkę, która posłała mi zdziwione spojrzenie.

- Śniadanie - powiedziała tylko i zniknęła z powrotem na korytarzu.

Popatrzyłam na chłopaka i zauważyłam, że mi się przygląda, przez co szybko odwróciłam wzrok. Jake wstał z westchnieniem i podał mi rękę, którą przyjęłam, po czym wstałam.

W ciszy doszliśmy na stołówkę, a moje myśli powędrowały w kierunku  ucieczki. Nie miałam pojęcia gdzie mogła być jakaś droga prowadząca do wyjścia. 

Zapatrzona w okno, jadłam śniadanie, cały czas patrząc w nie patrząc. Wiedziałam, a właściwie czułam jak mi się przygląda, ale byłam pogrążona we własnych myślach.

- O czym myślisz? - zapytał, a ja dopiero teraz spojrzałam na niego i westchnęłam cicho.

- O tym jak się stąd wydostać. - powiedziałam pustym głosem, a on pokiwał głową.

- Chcesz poszukać wyjścia? - popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Gdzie? - wzruszył ramionami.

- Gdzieś być musi - powiedział po chwili namysłu.

- Okej, kiedy? I od jakiego miejsca zaczynamy?

- Nie wiem. Najlepiej szukać kiedy nie mają zmian.

- Racja. - przez chwilę siedzieliśmy w ciszy - Na zamkniętym wolałabym nie sprawdzać.

- Tak, domyślam się - odpowiedział.

Właśnie kończyliśmy śniadanie, kiedy usłyszeliśmy jakby jakaś wielka maszyna się wyłączyła. Zrozumiałam, że ogrzewanie, prąd, czyli ogólnie wszystko wysiadło.

Szybko podnieśliśmy się z miejsc i pobiegliśmy w stronę opiekunów, którzy byli na korytarzach. Pierwsi ze stołówki wypadłam ramię  w ramię z Jake'iem.

- Samantho, Jake - odezwała się jakaś lekarka - Zejdźcie do piwnicy. Trzeba zapalić w piecu. - powiedziała, a my tylko skinęliśmy głowami.

- Jak tam dojść? - zapytałam.

- Idźcie w kierunku skrzydła szpitalnego - zaczęła nas instruować - później zejdźcie drugimi schodami na sam dół i już jesteście na miejscu. - ponownie skinęliśmy głowami, po czym posłusznie ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku.

Szliśmy w milczeniu, a ja cały czas wbijałam spojrzenie w szubki swoich trampek. Czemu? Nie wiedziałam.  Czy chciałam przerwać milczenie? Tak. Ale czemu tego nie zrobiłam? Bo nie wiedziałam jak.

Po jakimś czasie usłyszałam ciche westchnięcie Jake'a, więc popatrzyłam na niego.

- Co jest? - zapytałam pierwsza.

- Mi? - zapytał zdziwiony, a ja pokiwałam głową  - To chyba ja powinienem zadać to pytanie.

- Dlaczego? - powiedziałam marszcząc brwi.

- Od rana jesteś taka milcząca. O co chodzi? - zapytał spokojnie, chociaż w jego oczach było widać ciekawość.

- Nic, to po prostu mnie przytłacza - powiedziałam kiedy zaczęliśmy schodzić po schodach i  zmusiłam się do swobodnego tonu.

Zobaczyłam, że chłopak przystanął, więc i ja to zrobiłam.

- Sam, widzę że coś się dzieje. Chodzi o zamknięty? - zapytał, a w jego głosie było słychać... Zmartwienie? Troskę? Nie jestem pewna. Zamiast patrząc na rozmówcę zaczęłam przyglądać się betonowym ścianom, oraz pęknięciom, które się na nich znajdowały

- Nie wiem Jake - powiedziałam zgodnie z prawdą  - To miejsce... - westchnęłam - To psychiczne miejsce tak na mnie działa. Dzieje się tutaj ze mną coś dziwnego - dopiero teraz na niego spojrzałam - Staję się... inna. Jestem bardziej emocjonalna, a przede wszystkim tak jak nigdy zaczęłam tutaj płakać. Ogólnie ujawniać swoje emocje - powiedziałam, a mój głos zaczął drżeć od ich nadmiaru - Nie mogę tutaj zostać dłużej - powiedziałam niemalże szeptem, ale na tyle głośno i wyraźne, żeby zrozumiał co mówię - Jeżeli tu zostanę... - zadrżałam - Nie wiem co się stanie z dawną mną - szepnęłam, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza.

Chłopak chyba zauważył, że płaczę, bo podszedł do mnie i starł łzę z mojego policzka, po czym mnie przytulił. Pozwoliłam sobie na tą jedną minutkę słabości. W końcu uśmiechnęłam delikatnie, żeby zapewnić go, że wszystko w porządku, ale kiedy zobaczyłam troskę na jego twarzy, łzy po raz drugi zagościły w moich oczach, a ja nie byłam w stanie ich powstrzymać. Jake starł łzy z moich policzków i uśmiechnął się delikatnie, co odwzajemniłam.

Znowu zaczęłam myśleć o zamkniętym, przez co bezsilność powróciła. Westchnęłam cicho i pochyliłam głowę,próbując ukryć emocje, które mną targały, bo zapewne łatwo było by je wyczytać z mojej twarzy.

Chciałam coś powiedzieć, ale w tej chwili Jake dotknął czołem mojego czoła. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu chłopak przerwał milczenie.

- Wszystko w porządku? - zapytał z troską.

- Tak, wszystko okej - szepnęłam i powstrzymałam kolejne łzy, które chciały spłynąć po mojej twarzy i spojrzałam na niego, na co tylko się uśmiechnął i złożył krótki pocałunek na moim czole.

- To dobrze - powiedział, po czym kontynuowaliśmy wędrówkę po schodach.

W końcu znaleźliśmy się w dużej piwnicy. Nie była ona utrzymywana w jakiś wspaniałych warunkach, ale nie było najgorzej.

Betonowe ściany, stare i poobdzierane. Wszędzie pajęczyny i kurz. Na tylnej ścianie dostrzegłam duży, żelazny piec, a po kilku minutach udało się nam go podpalić.

Już kierowaliśmy się w stronę schodów, kiedy w głowie zaświtał mi pewien pomysł.

Podeszłam do ściany, na której nie zauważyłam najmniejszego śladu grzybów, po czym przyłożyłam do niej ucho. Zaczęłam w nią stukać, idąc wzdłuż niej.

- Czego szukasz? - zapytał Jake, ale zignorowałam jego pytanie.

Kontynuowałam swoje zajęcie, aż w pewnym momencie usłyszałam pusty dźwięk. Uśmiechnęłam się pod nosem i postanowiłam zaznaczyć to miejsce.

- Jake - zaczęłam - mógłbyś podać mi proszę kawałek tego zwęglonego drewna? - poprosiłam, a on z westchnieniem spełnił moją prośbę.

Zaznaczyłam mały ślad na ścianie, w którym był pusty dźwięk i już byłam gotowa.

- Na prawdę myślisz, że to się uda? - zapytał kiedy wyjaśniłam mu o co chodziło z moim dziwnym zachowaniem - Myślisz, że to może być prawda?

- Warto spróbować - powiedziałam cicho zatrzymując się pod moimi drzwiami - Może się uda.

- Racja - powiedział, a po krótkim namyśle kontynuował - Piwnica jest daleko. Blisko skrzydła szpitalnego, ale rzadko kiedy ktoś tam jest. Poza tym, jest na tyle głęboko, że nikt nie usłyszy dźwięku rozwalanej ściany.

- Tak, zważywszy na to, że to nie jest pełna ściana - zaznaczyłam, a on skinął głową.

- Racja. O ile masz rację. Mogło ci się coś przesłyszeć.

- Wiem - odpowiedziałam po chwili - Ale wiem też to, że muszę znaleźć stąd jakieś wyjście.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Reinkarnacja ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz