Rozdział 4

348 34 4
                                    


James

Patrzyłem na Drew z wielkim zainteresowaniem pijaka. Widziałem jak jego usta się poruszają, a i nawet jakieś dźwięki słyszałem, ale ni chuja nie docierał do mnie sens wypowiedzi. Po co on się w ogóle płodzi? Poczułem jak żołądek wędruje mi do góry. Otworzyłem usta, by kulturalnie ostrzec znajomych, ale zamiast słów spory paw wylądował na butach przybyłego Anioła. Dobrze, że chociaż udało mi się głowę przekręcić w bok.

Drew

Drew spojrzał na swoje buty i ryknął śmiechem. Tak nim trzęsło, że musiał się zgiąć w pół.

- Ostatni raz zostałem tak naznaczony, kiedy bliźniacy przywieźli z domu bimber.

Zerknął na wstawionych Petera i Nicka.

- Jak chcecie się zalać w trupa, to lepiej poszukajcie kogoś o mocniejszej głowie. - Pokręcił głową z rozbawieniem. - Tylko Mii nie pokazujcie się na oczy.

Ruszył do drzwi, gdzie minął się z Royem.

- Zajmij się swoim przyjacielem, bo sam pomysł picia z Aniołem był poroniony. Mam nadzieję, że jutro wreszcie zaczniemy trening.

James

- Ja też mam taką nadzieję. - Roy wszedł do pokoju i spojrzał na mnie z litością. - Oj, stary. Dostaniesz jutro w dupę, ale nie ode mnie, tylko od kaca. I po co ci to było?

- Roy - jęknąłem żałośnie wyciągając dłonie w jego kierunku. - Psytul.

- Sam tul psy. - Mimo wszystko podszedł do mnie i pomógł pozbierać się z podłogi, by następnie położyć na łóżku. - Zdechł James. A wy, pozbierajcie zabawki i do swojej piaskownicy.

Cara

Siedziałam w bibliotece zastanawiając się, co zrobić w pierwszej kolejności. Trening, czy pisanie?

Na korytarzu usłyszałam ryczącego ze śmiechu Drew i bełkotliwą rozmowę Petera i Nicholasa. Z ciekawości wyjrzałam zza drzwi i oczy zrobiły mi się wielkie jak spodki.

- Ej, wcześnie dziś zaczęliście. - Pokręciłam głową z niesmakiem. - Pożytku z was nie będzie w czasie treningu.

- Dziś go nie będzie. - Drew podrapał się po głowie. - James się upił.

- Co? Kiedy?

- Bo...myśmy...się...godzili. - Peter mówił bardzo powoli.

- Normalnie, jak smarkacze. - Skrzywiłam się. - Idźcie się umyć i przebrać, bo cuchniecie.

- Tak, mamo - odparli chórem i potoczyli się dalej korytarzem.

- Hej. - Zawołałam za nimi. - Może skoczę i przygotuję wam „soczek"?

Jęknęli zgodnie. Tajny przepis na napój na kaca przywieźliśmy z domu. Nieraz go stosowaliśmy, szczególnie po jakieś długotrwałej popijawie.

- Poza tym, wasze pokoje są w przeciwnym kierunku - dorzuciłam.

Zatrzasnęłam z satysfakcją drzwi i złapałam za telefon. Skoro mam wolny dzień, to wybór sukienki ślubnej można załatwić dziś. Ann przystała na propozycję.

James

Głowa... Boli. Ale przynajmniej wiem, że jeszcze ją mam. Bardzo powoli, z sercem w spodniach, otworzyłem lewe oko. Za oknem słonko powolutku wychylało się zza horyzontu. Znaczy się, dzień wstawał. Z miną srającego kota na pustyni, postarałem się uruchomić szare komórki w celu ustalenia, czemuż to ponownie widzę wschód słońca, który już oglądałem. Czyżbym przeniósł się w czasie? A może jeszcze nie wytrzeźwiałem po wódce wypitej z Royem? Coś zdecydowanie było nie tak, jak być powinno. Jakiś konkretny szczegół mi umykał.

Cara i trzynasty krasnoludekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz